Krzysztof Penderecki - relacja z koncertu
Orkiestra Symfoniczna Gdańskiej Akademii Muzycznej , soliści z Włoch i Polski, wreszcie dyrygent – Krzysztof Penderecki, uhonorowany kilka godzin wcześniej godnością Doktora Honoris Causa pokazali, że dobry koncert można stworzyć tylko wtedy, kiedy każdy wykonawca jest nie tylko świetny warsztatowo, ale czuje się osobiście odpowiedzialny za końcowy efekt.
W czwartek w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej w Gdańsku królowała muzyka orkiestrowa. Wystąpili kolejno: Orkiestra Akademii Muzycznej i soliści: Enrico Bronzi, Stefano Cerrato i Wiktor Jasman.
Koncert rozpoczęła Symfonia nr 3 a-moll op.56 „Szkocka” Felixa Mendelssohna-Bartholdego. Orkiestra przygotowana przez Piotra Staniszewskiego okazała się zespołem bardzo sprawnym. W niezwykłej akustyce sali akademii muzycznej dźwięk był szlachetny, zróżnicowany barwowo i niezwykle dynamiczny.
Oprócz Symfonii „Szkockiej” zabrzmiało także Concerto grosso nr 1 na trzy wiolonczele i orkiestrę Krzysztofa Pendereckiego, gwiazdy tego wieczoru. Kompozycja artysty nawiązuje do barokowej praktyki koncertowania "concerto grosso", w której orkiestrze przeciwstawiany był zespół kilku instrumentów spełniający rolę zbiorowego solisty. Z tej formy wykształcił się solowy koncert instrumentalny, który jest do dzisiaj najpopularniejszym bodaj rodzajem muzyki w filharmoniach.
U Pendereckiego grupę koncertującą - zwaną w baroku "concertino" - stanowią trzy wiolonczele, ale każda z nich ma również pole do popisu we własnych, solowych fragmentach. We wszystkich partiach, także orkiestrowych panuje ogromna różnorodność stylistyczna, pozwalająca określić Concerto grosso jako utwór wzorcowo wręcz postmodernistyczny. Kompozytor sięga po elementy minionych epok, wprowadza quasi cytaty, wykorzystuje szeroką gamę środków technicznych. W tym wszystkim porusza się z pełną swobodą, którą niektórzy nazwaliby z pewnością dezynwolturą.
Concerto grosso Pendereckiego ma jednak wszelkie cechy utworu "repertuarowego" i z całą pewnością podobało się i publiczności i muzykom. Sporo uciechy sprawiło znawcom literatury muzycznej, którzy w motywach i tematach odnaleźli reminiscencje znanych utworów. Wzbudziło emocje i wycisnęło nawet łzę z oka, a to lubią zwykli słuchacze. Wreszcie dało wiele satysfakcji zarówno trojgu wiolonczelistom concertina, jak i całej świetnej orkiestrze.