Burza braw dla fenomenalnej Reeves

Burza braw dla fenomenalnej Reeves

4 maja 2006, 00:00
Takiego koncertu dawno w Sali Kongresowej nie było. Tłumnie przybyła publiczność burzą oklasków powitała tegoroczną zdobywczynię nagrody Grammy. Dianne Reeves udowodniła, że jej talent nagrodzony został nie bez powodu.

Wstępem do koncertu tej wielkiej gwiazdy był gitarowy pojedynek dwóch muzyków, z którymi Reeves miała okazję występować na scenie po raz pierwszy. Partie solowe zaprezentował Russel Mallone- muzyk znany ze współpracy z takimi artystami jak Gary Bartz, czy Benny Green oraz brazylijski gitarzysta Romero Lubambo. Te kilka minut wirtuozerskiego, akustycznego brzmienia gitary tylko podsyciły ciekawość publiczności, która z niecierpliwością wyczekiwała gwiazdy wieczoru. Uśmiechnięta, pełna energii i tej jazzowej charyzmy, artystka przywitana została gromkimi brawami. Swój występ rozpoczęła od standardu „Triste”- utworu o charakterze klasycznej bossanovy. Jej mocny głos od razu skojarzyć można było z barwą największych div sceny jazzowej, takich jak Ella Fitzgerald, czy wielka Betty Carter. Ku uciesze publiczności, pod koniec utworu wtrąciła krótką wokalną improwizację, w której w paru zdaniach powiedziała jak bardzo cieszy ją fakt zaśpiewania dla polskiej publiczności i że niewątpliwie będzie to duże przeżycie. I tak też było...

[img:1:L]Następne wykonania, z góry nagradzane burzą oklasków, były tego najlepszym dowodem. O dziwo, z ostatniej płyty „Good Night And Good Luck”, Dianne zaśpiewała tylko trzy utwory. W interpretacji znanego przeboju Carole King „You’ve Got A Friend”- jakże dalekiej od oryginału i znanych wykonań, zaprezentowała się nie tylko sama Reeves, ale również towarzyszący jej gitarzyści. Muzycy ci pokazali tu zarówno swój artystyczny kunszt jak i improwizacyjne możliwości.

Oprócz umiejętności wokalnych Dianne wykazała się też niemałym poczuciem humoru. Anegdotką o spotkaniu z George’em Clooney do rozpuchu rozbawiła cała salę. Tę krótką opowieść zakończyła utworem znanym z repertuaru Franka Sinatry "One For My Baby", który opowiadać miał o jej związku z aktorem. „Ale tylko w marzeniach”- dodała na koniec.

Jak sama powiedziała, najchętniej cały wieczór śpiewałaby ballady. W duecie z Lubambo wykonała więc utwór „Bridges” Miltona Nascimento, wprawiając zgromadzonych w nostalgiczny nastrój i klimat rodem z Rio.

Rozochocona publiczność nie dała jej szybko zejść ze sceny. Wzruszona owacjami na stojąco, dwukrotnie wracała na bis. Na pożegnanie wykonała łagodną wersję utworu „Love for Sale”. Ten koncert na pewno jeszcze długo pozostanie w pamięci wszystkich, którzy tak tłumnie przybyli tego wieczoru do Sali Kongresowej. Dianne Reeves jest po prostu stworzona do tego, by śpiewać standardy. W jej blasku nawet takie gwiazdy jak Diana Krall, czy Cassandra Wilson wypadają blado. Z niecierpliwością czekamy na jej następny występ.


Kamila Czerniawska

Copyright © INFOMUSIC 2024