28 sierpnia 2006
00:45
The Pippetes - objawienie pozbawione egzystencjalnej melancholii
The Pipettes to oczywiste wnuczki The Crystals, Shangri-La's, The Shirelles, The Donays czy The Marvelettes, od których, co warto przypomnieć, sami Beatlesi uczyli się harmonizowania głosów (i których utwory chętnie wykonywali i nagrywali na początku kariery), a których tradycje w ciągu ostatnich paru dekad kontynuowały z determinacją już tylko... japońskie panienki.
Nadmorski kurort Brighton dał światu w ostatnich latach aż dwie żeńskie grupy, i to szokująco odmienne: skłaniającą się w stronę avant-rocka Electrelane oraz The Pipettes, która nawiązuje wprost do złotej epoki popu z lat 60., gdy na listach przebojów królowały rozkoszne single dziewczęcych grup wokalnych spod znaku Motown i produkcji Phila Spectora, ale też z czytelnymi odniesieniami do bardziej zorientowanych na retro-pop wykonawców punkrockowych z lat 70.
Być może pod wpływem właśnie tych ostatnich pomysł na taki żeński zespół - adaptujący Spectora na nowe stulecie - zrodził się w głowie animatora sceny muzycznej z Brighton, Monster Bobby'ego, w 2004 roku. Ale to nie miała być jedna z tych grup fabrykowanych i sterowanych przez wszechwładnych producentów, jak choćby Spice Girls.
Trzy tworzące obecny skład zespołu dziewczyny doskonale śpiewają, same piszą sobie piosenki (i to znakomite) i same zadbały o swój image - od sukienek w groszki (była taka moda!) i stylowej choreografii występów, po grafikę na okładce ich pierwszego albumu „We Are The Pipettes", która odwołuje się wprost do poetyki początku lat 60. Mogą jednak Rosay, Gwenno i RiotBeck nawiązywać do epoki niewinności popu, ale nie uświadczy się w ich tekstach owej niegdysiejszej uległości wobec chłopców - obiektów westchnień ich babć. To one dziś rządzą, one biorą sobie na jedną noc facetów („One Night Stand") i one ich odtrącają (pierwszy duży przebój: „Your Kisses Are Wasted On Me"). Single „School Uniform", „ABC", „Judy", no i już firmowane przez firmę Memphis Industries/V2 „Your Kisses Are Wasted On Me" i „Pull Shapes" zrobiły furorę.
A teraz debiutancki album „We Are The Pipettes" uznany został za objawienie. I słusznie, bo takiej pozytywnej energii, pozbawionej egzystencjalnej melancholii, cierpiętnictwa i owego elementu spowiedzi „kobiety z przeszłością" dawno już w anglosaskiej praktyce nie było.
(Sonic Records)
Nadmorski kurort Brighton dał światu w ostatnich latach aż dwie żeńskie grupy, i to szokująco odmienne: skłaniającą się w stronę avant-rocka Electrelane oraz The Pipettes, która nawiązuje wprost do złotej epoki popu z lat 60., gdy na listach przebojów królowały rozkoszne single dziewczęcych grup wokalnych spod znaku Motown i produkcji Phila Spectora, ale też z czytelnymi odniesieniami do bardziej zorientowanych na retro-pop wykonawców punkrockowych z lat 70.
Być może pod wpływem właśnie tych ostatnich pomysł na taki żeński zespół - adaptujący Spectora na nowe stulecie - zrodził się w głowie animatora sceny muzycznej z Brighton, Monster Bobby'ego, w 2004 roku. Ale to nie miała być jedna z tych grup fabrykowanych i sterowanych przez wszechwładnych producentów, jak choćby Spice Girls.
Trzy tworzące obecny skład zespołu dziewczyny doskonale śpiewają, same piszą sobie piosenki (i to znakomite) i same zadbały o swój image - od sukienek w groszki (była taka moda!) i stylowej choreografii występów, po grafikę na okładce ich pierwszego albumu „We Are The Pipettes", która odwołuje się wprost do poetyki początku lat 60. Mogą jednak Rosay, Gwenno i RiotBeck nawiązywać do epoki niewinności popu, ale nie uświadczy się w ich tekstach owej niegdysiejszej uległości wobec chłopców - obiektów westchnień ich babć. To one dziś rządzą, one biorą sobie na jedną noc facetów („One Night Stand") i one ich odtrącają (pierwszy duży przebój: „Your Kisses Are Wasted On Me"). Single „School Uniform", „ABC", „Judy", no i już firmowane przez firmę Memphis Industries/V2 „Your Kisses Are Wasted On Me" i „Pull Shapes" zrobiły furorę.
A teraz debiutancki album „We Are The Pipettes" uznany został za objawienie. I słusznie, bo takiej pozytywnej energii, pozbawionej egzystencjalnej melancholii, cierpiętnictwa i owego elementu spowiedzi „kobiety z przeszłością" dawno już w anglosaskiej praktyce nie było.
(Sonic Records)
reklama