Barwna katatonia w Krakowie - relacja z koncertu Czesław Śpiewa
Sporym sukcesem jest, jeżeli grupa gra na żywo tak dobrze jak na albumie, gdy jednak okazuje się, że zespół spisuje się na żywo jeszcze lepiej niż w studio, dochodzi do stworzenia zupełnie nowej jakości.
Niekiedy jeden koncert wystarczy by zaspokoić długie muzyczne oczekiwania, rzadziej zdarza się, aby zapotrzebowanie na koncertowe dokonania artysty zwiększało się z koncertu na koncert, ale tak właśnie jest w przypadku grupy Czesław Śpiewa. Ich koncerty to prawdziwa muzyczna uczta, nigdy nie możesz być pewien tego co zobaczysz i usłyszysz.
Jest godzina 20:00 w kalendarzu 20 października 2013 roku, jesteśmy w Klubie Studio. Kierujemy się w stronę sali na któej ma obyć się koncert i oto niemałe zdziwienie, sala wypełniona po brzegi, ale co ważniejsze pojawiły się krzesła, co nadało kameralnej atmosfery. W błędzie jednak będzie ten, kto sądzi, że wszyscy zdołali wysiedzieć podczas żywiołowego koncertu polsko-duńskiej kapeli. Można było zwyczajowo usłyszeć utwory ze wszystkich albumów: "Żaba tonie w betonie", "Maszynka do świerkania", "Kapelusz", "Przodek" ale i pięknie zaśpiewany Miłosz. Właśnie w czasie słuchania utworu "Postój zimowy", pomyślałam,że to piękno w czystej odsłonie. Wiśnią na torcie było także dzwoneczkowe wykonanie "Caesia& Ruben", wtedy także Czesław spacerował pośród publiczności.
Bodaj przed rokiem, gdy odbyło się moje pierwsze spotkanie z koncertową odsłoną Czesława w krakowskiej Alchemii w głowie miałam myśl- cóż to za wspaniała katatonia. Dzisiaj po raz kolejny użyję tego określenia. Dlaczego te koncerty są tak wyjątkowe? Może właśnie przez wzgląd na nutkę niepewności, na lekkość z jaką grają muzycy, na improwizacje, których zawsze możemy oczekiwać. Utwory nie są standardowym odtworzeniem teog co słyszymy na albumie, są one niekiedy zupełnie różne i trudno to nazwać wadą.
Nieodłączną cechę koncertu Czesława są także jego monologi, dotyczące różnych tematów, tym razem między innymi nowego albumu, rozmyślan nad tym, do kogo trafili z debiutem, czy koncertu, na którym Czesław zagrał pod wpływem. Każdy kolejny koncert jest dla mnie dowodem na to, że Czesław "wcale się nie sprzedał", mało tego, jest jednym z lepszych polskich artystów i postawiłabym go zaraz koło Nosowskiej, a jest to w moim gustomierzu naprawdę wysokie ( a może i najwyższe) wyróżnienie.
Tekst: Monika Matura
Foto: Amelia Koziara