Fields Of The Nephilim w krakowskim Klubie Studio - relacja
31 stycznia w krakowskim Klubie Studio mogliśmy zobaczyć angielskich mistrzów gotyku. Z całą pewnością był to wieczór nastrojowy i idealnie domykający styczeń.
Być może, już na początku powinnam wspomnieć, iż o ile nie zamykam się na żadne gatunki muzyczne, to w pewien sposób, siłą rzeczy, jedne znam lepiej, a inne gorzej. Na ten koncert pchała mnie bardziej ciekawość, niż fakt bycia oddanym fanem, ponieważ FOTN znałam bardzo fragmentarycznie. Istnieją jednak powody, dla których piszę tę relację, a jest nim między innymi występ zespołu Closterkeller, który darzę szczerzą sympatią.
Tego wieczoru w roli pierwszego supportu zobaczyliśmy Digital Angel, wrocławski zespół prezentujący rocka gotyckiego w sprytny sposób dopełnionego elektroniką. Niebagatelnego czaru muzyce dodawał niski wokal Krzysztofa Kmiecia. Myślę, że zespół idealnie wpisał się w poetykę tego wieczoru, miło także uświadomić sobie, że Polska posiada przedstawicieli tego nurtu i to całkiem obiecującego.
Przyznaję, iż na drugi support czekałam z niecierpliwością, mowa oczywiście Closterkeller. Gotycką grupę udało mi się widzieć na koncertach kilka razy, jednak po raz pierwszy przyszło mi ich zobaczyć w roli nie głównej gwiazdy a zespołu wspomagającego. Dodatkowym smaczkiem miał być pierwszy występ w nowym składzie, po odejściu poprzedniego gitarzysty oraz basisty tejże formacji. Jakie było moje zdziwienie gdy Anja przedstawiła Zuzę grającą na gitarze, w końcu miał być przystojny "blondyn", nikt nie spodziewał się zapewne dziewczyny. Zaistniałą sytuację Anja skwitowała żartobliwie, że jest to jej odpowiedź na zarzuty, jakoby dobierała sobie muzyków na podstawie względów innych niż muzyczne. Krzysztofa Najmana zastąpił natomiast Olo Gruszka.
Usłyszeliśmy: "Miraż", "Dwie Połowy", "Nero", "Jak Łzy w Deszczu", "Między Piekłem a Niebem" oraz "Matka". Zabrakło niestety "Królowej", która została zapisana na setliście, lecz ze względów czasowych nie została zaprezentowana. Te kilka utworów pozwoliło ocenić, że Closterkeller nie stracił na brzmieniu, a osobowość Anji jest zawsze tak samo hipnotyczna, podobnie jak jej uroda. Jedyne na co mogę narzekać to długość występu (tego nigdy za wiele), ale takie są prawa supportu, pozostaje czekać na pełnoprawną trasę koncertową.
Główna gwiazda, wystąpił z przekrojowym materiałem blisko z każdego z albumów. Koncert był okazją by celebrować 25 - lecie wydania albumu "The Nephilim" i z tego właśnie albumu pochodziła większość utwór, usłyszeliśmy między innymi: "Moonchild","The Watchman" czy "Last Exit for the Lost". Oczywiście miło było także popatrzeć na Panów w charakterystycznych strojach. I choć czasami nagłośnienie mogłoby sprawować się lepiej, to jednak wydaje mi się, że w pełni oddało urok gotyckich mistrzów.
Skłamię jeśli powiem, że to idealnie moje muzyczne regiony, skłamałabym również nie uwzględniając tego, że momentami muzyka ta przytłaczała mnie swoim ciężarem, ale nie odmówię FOTN muzycznego kunsztu. Nastrój budowały także przyciemnione światła, chmura dymu przez którą trudno było się przebić oraz oczywiście sama muzyka. To był dobry wieczór, nawet pomimo zmęczenie, bo owe zawsze jest w stanie wynagrodzić muzyka.
Foto: Romana Makówka
Tekst: Monika Matura