14 lipca 2018 17:04

RELACJA: The Rolling Stones zagrali w Warszawie

[img:1]

To był dla wielu najbardziej wyczekiwany koncert tego roku. Może nawet tej dekady. Ale czy to może dziwić, skoro do Warszawy przyjechał najbardziej znany zespół świata, na być może ostatni występ w naszym kraju?

Niestety, ale ta wizja jest prawdopodobna przynajmniej z kilku powodów. Koncert, który miał miejsce 8 lipca na Stadionie PGE Narodowym, był ostatnim w ramach europejskiej trasy No Filter Tour. To pierwsza trasa po Starym Kontynencie od 2014 roku. Biorąc więc pod uwagę fakt, że w Stonesi w trasy wyjeżdżają raz na kilka lat, a w Polsce ostatni koncert dali 25 lipca 2007 r. na warszawskim Służewcu, możemy przypuszczać, że w naszym kraju już nie zagrają. Pamiętajmy także o tym, że Mick Jagger, Keith Richards, Ronnie (a właściwie Ron) Wood oraz Charlie Watts to są – wbrew muzycznej i scenicznej kondycji – starsi panowie po siedemdziesiątce! Wiele z osób czytających te słowa ma zapewne młodszych dziadków… Stonesi, działający nieprzerwanie od 1962 r. (!), wielokrotnie udowadniali jednak, że wiek nie ma dla nich żadnego znaczenia. Warszawski występ po raz kolejny potwierdził, że ikry, energii oraz estradowej werwy powinni im zazdrościć wszyscy młodsi i mniej utytułowani koledzy po fachu. Oglądanie tego zespołu – będącego nie tylko muzycznym fenomenem, ale także nieodłącznym elementem zarówno światowej popkultury, jak i historii – jednak nie ekscytowałoby tak bardzo, gdyby nie było poparte znakomitą oprawą muzyczną. A w Warszawie Stonesi nie zawiedli, i to pomimo (a może właśnie dzięki temu), że ich repertuar był przewidywalny i podobny do setlisty poprzednich koncertów z zakończonej trasy. Oczywiście pojawiły się wątki, które mogły wystąpić tylko w Polsce. Ale nie były to wątki muzyczne.
[img:2]
Przed Stonesami zagrali Trombone Shorty & Orleans Avenue – trębacz i puzonista Troy Andrews wraz z towarzyszącym mu zespołem – którzy zaprezentowali efektowną mieszankę różnych muzycznych gatunków, od jazzu, poprzez hip-hop i funk, na rocku kończąc. Trzeba przyznać, że w roli rozgrzewaczy sprawdzili się nadspodziewanie dobrze. Mieli także wyjątkowo, jak na support, dużą widownię. W końcu wielu ludzi z biletami na płytę starało się przyjść na koncert jak najwcześniej, by być możliwie blisko sceny. A na niej bohaterowie wieczoru pojawili się dokładnie o 20.50.
[img:3]
Już pierwsze dźwięki otwierającego występ „Street Fighting Man” wprowadziły publiczność w stan ekstazy. Jedyny w swoim rodzaju charakterystyczny chód Micka Jaggera, szelmowsko-zawadiacki uśmiech i wyluzowany styl gry Keitha Richardsa poparte stoickim spokojem perkusisty Charliego Wattsa i zaraźliwym humorem i pełną pasji grą Ronniego Wooda (tym razem bez charakterystycznego papierosa w ustach, co może być konsekwencją wygranej niedawno walki z nowotworem) były dla wypełnionej po brzegi publiki od początku ujmujące. Równie ujmujący jest konsekwentnie rock’n’rollowy styl życia i wizerunek zespołu. Nie da się chyba go skwitować lepiej niż tytułem zagranego jako drugi tego wieczoru jednego z wielu hitów zespołu – „It’s Only Rock’n’Roll (But I Like It)”. A to, że oni naprawdę to lubią, było widać przez cały koncert, bez względu na wykonywany w danym momencie repertuar. Jednym z najsilniejszych punktów programu był zaprezentowany jako trzeci „Tumbling Dice”, po którym przyszedł czas na pierwszy tego wieczoru cover – „Just Your Fool”. Ten utwór, w oryginale wykonywany przez Buddy’ego Johnsona, pochodzi z płyty „Blue & Lonesome”, wydanej w 2016 r. Stanowi on kwintesencję tego pierwszego od jedenastu lat studyjnego (nie licząc kompilacji) albumu The Rolling Stones (poprzednim był „A Bigger Bang” z 2005 r.). Co ciekawe był to pierwszy w historii album grupy, na którym nie znalazł się żaden utwór duetu Jagger & Richards! Materiał na płycie w całości stanowią bowiem covery utworów bluesrockowych z poprzedniego wieku. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Stonesi, szczególnie na samym początku kariery, pełnymi garściami czerpali z klasycznego rhythm’n’bluesa, a na ich płytach z lat 60. dominowały ich własne przeróbki mistrzów tego gatunku. W tym utworze Jagger przypomniał, że jest nie tylko świetnym wokalistą, ale bardzo dobrze radzi sobie także z harmonijką ustną, czyli instrumentem nieodłącznie z bluesem kojarzonym. W innych fragmentach koncertu z powodzeniem sięgał także po gitarę. A skoro już przy coverach jesteśmy, to moim zdaniem jednym z absolutnie najlepszych i najbardziej magicznych momentów koncertu było zagranie słynnej kompozycji Boba Dylana. „Like a Rolling Stone”, bo o niej oczywiście mowa, pasuje do repertuaru grupy nie tylko ze względu na tytuł. Ta przepiękna ballada sprawiła, że w moich oczach pojawiały się łzy wzruszenia. Nie po raz ostatni tego wieczoru. Wspominałem, że Jagger sięgał także po gitarę. Tak jak np. w zagranej jako kolejny utwór innej pięknej balladzie „You Can’t Always Get What You Want”, do napisania której inspiracją był fakt, że Jagger nie mógł kupić w jednym ze sklepów… swojej ulubione wiśniowej coli! Teraz oczywiście jej tekst odbierany jest bardzo uniwersalnie.
[img:4]
Publiczność nie zdążyła jeszcze ochłonąć, a żywe legendy rocka zaprezentowały nam kolejny hit, chyba mój ulubiony kawałek z repertuaru zespołu, „Paint It Black”. Kompozycja, która powstała ponad pół wieku temu (po raz pierwszy wydana była na amerykańskiej edycji płyty „Aftermath” z 1966 r.) – zagrana więc była też na słynnych dwóch koncertach w Sali Kongresowej w Warszawie w 1967 r. (13 kwietnia) – po dziś dzień nic nie straciła na swej wartości. Był to bez wątpienia jeden z najlepszych punktów tego koncertu (publika klaskając rytmicznie do charakterystycznego motywu zdawała się podzielać moje zdanie), zaśpiewany czysto i drapieżnie (choć nie tak, jak na wersji studyjnej i kilku innych koncertach, które oglądałem) przez Jaggera i poparty znakomitymi gitarowymi riffami oraz utrzymującą wszystko w ryzach precyzyjną perkusją. Ale koncert nie miał słabych punktów! Tym bardziej, że zgodnie z oczekiwaniami zespół zaprezentował nam swoiste „greatest hits”, gdyż oprócz wymienionych usłyszeliśmy jeszcze takie przeboje, jak m.in. „Honky Tonk Women” czy „Sympathy for the Devil”. Ten drugi numer nie należy wprawdzie do moich faworytów, ale jego „rozbujana” koncertowa wersja trafia do mnie bardziej od studyjnej. Ten kawałek był jednym z wielu tego dnia przykładów świetnej interakcji zespołu – a zwłaszcza Jaggera – z publicznością. Cały stadion kołysał się w rytm świetnie znanych dźwięków i wtórował Mickowi zwłaszcza wtedy, gdy wykonywał on charakterystyczny zaśpiew z tego utworu, który był słyszalny zarówno przedtem, jak i po tym, jak skończył śpiewać go Jagger.
[img:5]
Wokalista Stonesów chyba najbardziej z całej czwórki skradł serce polskiej publiczności, nie tylko z powodów artystycznych (tym bardziej nie tylko muzycznych, bo jak wiemy, Mick jest też znany z jedynego w swoim rodzaju scenicznego tańca i mimo lat ciągle prezentuje dynamiczne „kocie ruchy” i wygibasy). Kilka razy efektownie i całkiem poprawnie (choć z lekkim rosyjskim akcentem) przemówił do nas w języku polskim. Także wtedy gdy przedstawiał kolegów z zespołu: Ronniego Wooda nazwał „królem pierogów” i gdy bezbłędnie wymówił słowo „perkusja”, przedstawiając Charliego Wattsa. O ile te humorystyczne akcenty oraz normalne w tego typu sytuacjach podziękowania i wyrazy sympatii dla publiczności (zaprezentowane choćby po utworze „Bitch”) nikogo specjalnie nie dziwiły (tym bardziej, że Jagger słynie z tego, że na koncertach często posługuje się językiem kraju, w którym występuje), o tyle wszystkich zszokowało (choć mnie bardziej rozbawiło), gdy frontman grupy powiedział: „Jestem za stary, by być sędzią. Ale jestem dość młody, by śpiewać”. Było to oczywiste nawiązanie do sytuacji politycznej w naszym kraju i kwestii niezależności sądownictwa i zwalniania sędziów Sądu Najwyższego, a także prawdopodobnie pokłosie oficjalnego listu, który wystosował do członków zespołu Lech Wałęsa. Oczywiście każda z politycznych stron zinterpretowała tę wypowiedź – która odbiła się echem na całym świecie – na swój sposób. Tym bardziej, że Mick, już po angielsku, dyplomatycznie rozwinął wątek, mówiąc m.in.: „Byliśmy tu w 1967 roku. Pomyślcie, ile osiągnęliście od tego czasu”.
[img:6]
My polityką zajmować się nie będziemy. Wróćmy do tego, co było najważniejsze, czyli muzyki. Jagger nie był jedynym, który tego wieczoru śpiewał dla publiczności, która w komplecie szczelnie wypełniła teren PGE Narodowego. Roli wokalisty podjął się także Keith Richards, czyli kwintesencja hasła „sex, drugs and rock’n’roll”. Oczywiście do umiejętności wokalnych kolegi z zespołu mu daleko, ale śpiewane przez niego „You Got the Sliver”, a przede wszystkim „Before They Make Me Run” wypadły co najmniej przyzwoicie. Richards, w którego głosie „czuć” rockowy charakter i styl życia, oczywiście akompaniował sobie na gitarze. W Warszawie po raz kolejny udowodnił, że – podobnie jak Wood – jest mistrzem tego instrumentu, choć ważniejszy od wirtuozerskich popisów jest odpowiedni feeling. A ten gitarzyści Stonesów mają jak mało kto.
[img:7]
Tego wieczoru śpiewała także Sasha Allen – wokalistka wspomagająca zespół, która miała swoje pięć minut w zagranym jako pierwszy bis „Gimme Shelter”, w którym mogła zaśpiewać nawet partię solową, a następnie krótki duet z Jaggerem. Jej osoba nie była oczywiście jedynym uzupełnieniem wielkiej czwórki. Na największe uznanie zasłużyli moim zdaniem: stały basista Stonesów Darryl Jones, grający na instrumentach klawiszowych Chuck Leavell i posługujący się głównie saksofonem (grający także na klawiszach) Tom Ries. Oczywiście głównym bohaterem był dobrze dysponowany wokalnie (mimo problemów z gardłem, które miał 4 lipca na koncercie w Pradze) Jagger ze swoją charakterystyczną manierą wokalną. Efektownie wypadły jego zabawy z publiką przy okazji rozbudowanego na modłę bluesowej jam session „Midnight Rambler”. Jagger nie byłby także sobą, gdyby nie imponował sceniczną witalnością. Jej popis dał choćby przy okazji efektownych sprintów, na które mógł sobie pozwolić na tak dużej scenie. Przez cały koncert świetnie bawili się także Richards, Wood (podobnie jak Jagger przebierający się kilkukrotnie) i Watts. Gitarzyści czasem w zabawny sposób zaczepiali perkusistę, który w swoim stylu przez cały występ imponował spokojem, elegancją i szlachecką prezencją – postawą jakże zatem różną od tej powszechnie kojarzonej ze światem rock’n’rolla. Niezwykle energetyczny „Brown Sugar” usłyszeliśmy na koniec zasadniczej części koncertu. Przedtem mogliśmy się także rozkoszować i wraz z zespołem śpiewać wielkie przeboje: „Miss You” – czyli przykład świetnego mariażu Stonesów z muzyką disco i „Start Me Up” – jeden z najpiękniejszych i najbardziej energetycznych „rockerów” wszech czasów, którym kiedyś zespół rozpoczynał (zgodnie z tytułem) swoje koncerty. Zwłaszcza ten pierwszy (w którym Jagger rozkosznie droczył się w swoistym wokalno-basowym pojedynku z Jonesem) świetnie „zgrał” się z imponującą, spektakularną scenografią, na którą składały się m.in. cztery ogromne telebimy, na których często można było zobaczyć jednocześnie każdego z czterech członków najbardziej znanego zespołu na świecie. Pojawiały się na nich także zbliżenia innych muzyków oraz filmy i wizualizacje związane z wykonywanymi w danym momencie utworami. Oczywiście pozostałe elementy scenografii, oprawa wizualna, feeria świateł i laserów – to wszystko także robiło niezwykłe wrażenie. Tym bardziej, że scena była olbrzymia i rozbudowana dodatkowo o wychodzącą z niej kilkudziesięciometrową platformę.
[img:8]
Na koniec i zgodnie z planem doczekaliśmy legendarnego „(I Can’t Get No) Satisfaction”. Przy jego okazji nastąpiła prawdziwa eksplozja! Publika, która przez cały koncert bawiła się świetnie i niezwykle entuzjastycznie dziękowała bohaterem wieczoru, osiągnęła tu apogeum pozytywnego szaleństwa! Ono poniekąd ogarnęło także Stonesów, a zwłaszcza Jaggera, który zaprezentował tradycyjnie taneczne ruchy i po raz kolejny zaimponował nam energicznym sprintem po scenie. Watts, Wood i Richards zarówno w tym utworze, jak i podczas całego koncertu dopasowali się do muzycznej formy swego frontmana. Było to godne zwieńczenie tego cudownego koncertu, na którym nawet akustyka nie stanowiła słabego punktu, tak jak to często bywa przy okazji koncertów w tym miejscu.

Był to imponujący występ, po którym trudno uwierzyć zarówno w wiek muzyków, jak i w to, że może naszego kraju już nie odwiedzą. Oby raz jeszcze nas zaskoczyli! W końcu planują wydanie kolejnej płyty studyjnej. A przy takiej okazji wypadałoby ruszyć w trasę…

Foto: Zdjęcia dzięki uprzejmości DM Agency, autor Konrad Kubuśka
Tekst: Michał Bigoraj

Rock
reklama
Copyright © INFOMUSIC 2017
Szanowny Czytelniku
 
 
Aby dalej móc dostarczać Ci coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać Ci coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na lepsze dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Poufność danych jest dla INFOMUSIC.PL niezwykle ważna i chcemy, aby każdy użytkownik portalu wiedział, w jaki sposób je przetwarzamy. Dlatego sporządziliśmy Politykę prywatności, która opisuje sposób ochrony i przetwarzania Twoich danych osobowych. 
 
 
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (określane jako "RODO", "ORODO", "GDPR" lub "Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować Cię o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich będzie się to odbywało po dniu 25 maja 2018 roku. Poniżej znajdziesz podstawowe informacje na ten temat.
 
Kto jest administratorem Twoich danych osobowych?
 
Administratorem, czyli podmiotem decydującym o tym, jak będą wykorzystywane Twoje dane osobowe, jest INFOMUSIC. Rejestr firm: INFOMUSIC z siedzibą w Gdańsku przy ul. Zielona 20/14  80-746 Gdańsk, Nr ewidencyjny: 112588, Numer VAT: NIP PL 584 2259505, REGON 192 886 210.  Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w naszej Polityce prywatności 
 
 
Jakie dane są przetwarzane ?
 
Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, w tym stron internetowych, serwisów i innych funkcjonalności udostępnianych przez INFOMUSIC,w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez nas oraz naszych Zaufanych Partnerów.
 
Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych osobowych?
Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych osobowych w celu świadczenia usług, w tym dopasowywania ich do Twoich zainteresowań, analizowania ich i doskonalania oraz zapewniania ich bezpieczeństwa jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie. Taką podstawą prawną dla pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. 
 
Komu udostepniamy Twoje dane osobowe?
 
Twoje dane mogą być udostępniane w ramach grupy portali INFOMUSIC.PL. Zgodnie z obowiązującym prawem Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie, np. agencjom marketingowym, podwykonawcom naszych usług oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa np. sądom lub organom ścigania – oczywiście tylko gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną. 
 
Pełna treść w polityce prywatności
 
Gdzie przechowujemy Twoje dane?
Zebrane dane osobowe przechowujemy na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego („EOG”), ale mogą one być także przesyłane do kraju spoza tego obszaru i tam przetwarzane. 

 
Jakie masz prawa?
 
Prawo dostępu do danych:  
W każdej chwili masz prawo zażądać informacji o tym, które Twoje dane osobowe przechowujemy. Aby to zrobić, skontaktuj się z INFOMUSIC.PL– otrzymasz te informacje pocztą e-mail. 
 
Prawo do poprawiania danych: 
Masz prawo zażądać poprawienia swoich danych osobowych, jeśli są one niepoprawne, a także do uzupełnienia niekompletnych danych.  Jeśli masz konto w INFOMUSIC.PL lub konto portalach grupy INFOMUSIC.PL, możesz edytować swoje dane osobowe na stronie swojego konta. 
 
Szczegółowe informacje dotyczące Twoich praw znajdują się w Polityce prywatności 
 
Dlatego też proszę naciśnij przycisk „ZGADZAM SIĘ, PRZEJDŹ DO SERWISU" lub klikając na symbol "X" w górnym rogu tego oka, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych zbieranych w ramach korzystania przez ze mnie z Usług  INFOMUSIC, w tym ze stron internetowych, serwisów i innych funkcjonalności, udostępnianych zarówno w wersji "desktop", jak i "mobile", w tym także zbieranych w tzw. plikach cookies przez nas i naszych Zaufanych Partnerów, w celach marketingowych (w tym na ich analizowanie i profilowanie w celach marketingowych). Wyrażenie zgody jest dobrowolne i możesz ją w dowolnym momencie wycofać.
 
Pełny regulamin i Polityka prywatności znajduje sie pod poniższym linkiem. Prosimy o zapoznanie się z dokumentem. https://www.infomusic.pl/page/rodo 
 
Zgadzam się, przejdź do serwisu Nie teraz