2 lutego 2007
11:15
Info
EMI Music Poland Sp z o.o.
tel: (22) 549 18 00
www.emimusic.pl
Napisz Email
The Good, The Bad And The Queen - recenzja
W styczniu tego roku pojawił się pierwszy album The Good, The Bad and The Queen, formacji stworzonej w 2006 roku przez lidera grup Blur i Gorillaz - Damona Albarna, basistę The Clash - Paula Simonona, byłego gitarzystę The Verve - Simona Tonga i pioniera nurtu afrobeat, członka legendarnego zespołu Fela Kuti - Tony'ego Allena.
12 utworów zwartych na płycie z kręgu alternatywnego rocka zostało wyprodukowanych przez Danger Mouse'a z zespołu Gnarls Barkley.
Poniżej prezentujemy fragment recenzji płyty:
Jak już wspomniałem The Good... to projekt niezwykły. Jeden z tych, które co jakiś czas urozmaicają nam muzyczną scenę. Jeśli w zeszłym sezonie mówiło się o Jacku White i The Raconteurs, to rok 2007 należy do Albarna, jego zacnych kolegów i ich self-titled debiutu. Muzycznie najbliżej temu wydawnictwu do wspomnianej już "Think Tank". Spokojna, akustyczna, wolno płynąca melancholijna muzyka osadzona gdzieś w beatlesowskiej tradycji. I nie ma w tym absolutnie nic złego. To płyta pozbawiona potencjalnego numeru jeden (no chyba, że za taki uznać singlowy "Herculean"), pozbawiona piosenki, która nadawałaby biegu całości i miała za zadanie udźwignąć resztę materiału, rozpętując przy okazji burzę medialnego zainteresowania. To jednak bez znaczenia. Powód? Nie ma po prostu takiej potrzeby. "The Good, The Bad & The Queen" to 43 minuty równej, urzekającej, łagodnie wyśpiewanej muzyki. Słuchając tej płyty ma się wrażenie, że to po prostu mądry i przemyślany album. Nic na siłę, bez wyrzeczeń i zawsze w zgodzie z własną wizją dźwięku...
Dalszą część recenzji można przeczytać tutaj:
12 utworów zwartych na płycie z kręgu alternatywnego rocka zostało wyprodukowanych przez Danger Mouse'a z zespołu Gnarls Barkley.
Poniżej prezentujemy fragment recenzji płyty:
Jak już wspomniałem The Good... to projekt niezwykły. Jeden z tych, które co jakiś czas urozmaicają nam muzyczną scenę. Jeśli w zeszłym sezonie mówiło się o Jacku White i The Raconteurs, to rok 2007 należy do Albarna, jego zacnych kolegów i ich self-titled debiutu. Muzycznie najbliżej temu wydawnictwu do wspomnianej już "Think Tank". Spokojna, akustyczna, wolno płynąca melancholijna muzyka osadzona gdzieś w beatlesowskiej tradycji. I nie ma w tym absolutnie nic złego. To płyta pozbawiona potencjalnego numeru jeden (no chyba, że za taki uznać singlowy "Herculean"), pozbawiona piosenki, która nadawałaby biegu całości i miała za zadanie udźwignąć resztę materiału, rozpętując przy okazji burzę medialnego zainteresowania. To jednak bez znaczenia. Powód? Nie ma po prostu takiej potrzeby. "The Good, The Bad & The Queen" to 43 minuty równej, urzekającej, łagodnie wyśpiewanej muzyki. Słuchając tej płyty ma się wrażenie, że to po prostu mądry i przemyślany album. Nic na siłę, bez wyrzeczeń i zawsze w zgodzie z własną wizją dźwięku...
Dalszą część recenzji można przeczytać tutaj:
więcej: www.thegoodthebadandthequeen.com
reklama