14 lutego 2007
15:52
Info
Warner Music Poland ul. Ul. Kasprowicza 45/47
01-836 Warszawa
The Black Crowes - recenzja dwóch zagubionych albumów
"The Lost Crowes" wbrew opiniom jest zestawem odrzutów z płyt i studyjnych niedoróbek, a wręcz przeciwnie. To dwa pełnowymiarowe, gotowe albumy The Black Crowes, przygotowane w latach 1993 i 1997.
Udziałem Warner Music na fali powrotu grupy na scenę, zostały wydobyte na światło dzienne ku uciesze fanów.
Poniżej można przeczytać fragment recenzj pierwszego z albumów:
„The Tall Sessions” to dobrze znane fanom utwory (większość z nich trafiła na wydany w 1998 roku album “Amorica”), tutaj zamieszczone w pierwotnych wersjach. Aż dziw bierze, że bracia Robinson odłożyli te kawałki do szuflady, bo już od pierwszych taktów muzycy serwują dawkę przedniego rock’n’rolla zakrapianego bluesem, pełną potencjalnych przebojów – „A Conspiracy”, „Evil Eye” czy „Dirty Hair Halo” nawet w ówczesnych, nieco brudnych wpadają w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Zespołowi udała się rzadka sztuka – połączyć naprawdę dobre dźwięki z komercyjnym potencjałem. Główną role grają tu wokale i gitara braci Robinsonów, które na tle rozbujanej, motorycznej sekcji rytmicznej budują atmosferę rockowych nagrań sprzed paru dekad.
Dalszą część recenzji można przeczytać tutaj:
Udziałem Warner Music na fali powrotu grupy na scenę, zostały wydobyte na światło dzienne ku uciesze fanów.
Poniżej można przeczytać fragment recenzj pierwszego z albumów:
„The Tall Sessions” to dobrze znane fanom utwory (większość z nich trafiła na wydany w 1998 roku album “Amorica”), tutaj zamieszczone w pierwotnych wersjach. Aż dziw bierze, że bracia Robinson odłożyli te kawałki do szuflady, bo już od pierwszych taktów muzycy serwują dawkę przedniego rock’n’rolla zakrapianego bluesem, pełną potencjalnych przebojów – „A Conspiracy”, „Evil Eye” czy „Dirty Hair Halo” nawet w ówczesnych, nieco brudnych wpadają w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Zespołowi udała się rzadka sztuka – połączyć naprawdę dobre dźwięki z komercyjnym potencjałem. Główną role grają tu wokale i gitara braci Robinsonów, które na tle rozbujanej, motorycznej sekcji rytmicznej budują atmosferę rockowych nagrań sprzed paru dekad.
Dalszą część recenzji można przeczytać tutaj:
więcej: www.blackcrowes.com
reklama