30 marca 2007
00:00
Prawdziwa wirtuozeria jazzowej skrzypaczki
Wieczór w Fabryce Trzciny swoją obecnością uświetniła znakomita skrzypaczka Regina Carter. Dała wspaniały koncert, który na długo zapisze się w pamięci zgromadzonych. Dźwięki jej instrumentu nie tylko poruszyły publiczność, ale sprawiły, że na sali powstała iście gorąca atmosfera.
Klasyczne muzyczne wykształcenie Reginy Carter to tylko połowa sukcesu tej wspaniałej skrzypaczki. Co w jej muzyce przyciąga jednak najbardziej to fakt, że artystka ta swój instrument traktuje tak jakby był jej własnym głosem. Przekonać się o tym mogli wszyscy ci, którzy Regine Carter wysłuchali wczoraj na żywo w Fabryce Trzciny.
Amerykańska skrzypaczka wypadła znacznie lepiej niż podczas nagrań studyjnych, których owocem są jej ostatnie płyty "I'll Be Seeing You: A Sentimental Journey" i "Paganini: After A Dream", z których repertuar zaprezentowała podczas koncertu.
Czym charakteryzuje się jej nieprzeciętne podejście do instrumentu, to niewątpliwie niesamowita swoboda. Regina gra zarazem delikatnie, a z drugiej strony wydobywa z tego szlachetnego instrumentu dźwięki naprawdę potężne. To prawdopodobnie wpływ klasyki sprawił, że jazz grany przez Regine Carter ma tę najbardziej wyrafinowaną formę.
Co zwracało uwagę podczas jej wczorajszego występu, to sposób, w jaki traktuje grających z nią muzyków. Każdy z nich miał swoje przysłowiowe 5 minut. Niewątpliwie z największą owacją publiczności spotkał się pianista Xavier Davis oraz klarnecista Darryl Harper, którzy dali pokaz mistrzowskiej improwizacji. O tym, jak muzyka tej skrzypaczki oddziałuje na słuchaczy świadczyły brawa, które dostawała po każdym z utworów.
Pomimo tego, że Regina jest „zdeklarowaną” artystką jazzową, jej klasyczne wykształcenie nie pozostaje bez echa. Podczas koncertu wysłuchać można było bowiem kompozycji Griega i Ravela, które urozmaicone zostały o lekko synkopowany rytm.
Jednak z największym entuzjazmem spotkała się „dziecinna” interpretacja znanej melodii "Twinkle, Twinkle, Little Star", której dalszą część skrzypaczka odegrała z charakterystyczną dla siebie wirtuozerią.
Kto nie był na jej warszawskim koncercie z pewnością ma czego żałować, bo ta amerykańska artystka dostarczyła swoim występem niezapomnianych emocji.
Klasyczne muzyczne wykształcenie Reginy Carter to tylko połowa sukcesu tej wspaniałej skrzypaczki. Co w jej muzyce przyciąga jednak najbardziej to fakt, że artystka ta swój instrument traktuje tak jakby był jej własnym głosem. Przekonać się o tym mogli wszyscy ci, którzy Regine Carter wysłuchali wczoraj na żywo w Fabryce Trzciny.
Amerykańska skrzypaczka wypadła znacznie lepiej niż podczas nagrań studyjnych, których owocem są jej ostatnie płyty "I'll Be Seeing You: A Sentimental Journey" i "Paganini: After A Dream", z których repertuar zaprezentowała podczas koncertu.
Czym charakteryzuje się jej nieprzeciętne podejście do instrumentu, to niewątpliwie niesamowita swoboda. Regina gra zarazem delikatnie, a z drugiej strony wydobywa z tego szlachetnego instrumentu dźwięki naprawdę potężne. To prawdopodobnie wpływ klasyki sprawił, że jazz grany przez Regine Carter ma tę najbardziej wyrafinowaną formę.
Co zwracało uwagę podczas jej wczorajszego występu, to sposób, w jaki traktuje grających z nią muzyków. Każdy z nich miał swoje przysłowiowe 5 minut. Niewątpliwie z największą owacją publiczności spotkał się pianista Xavier Davis oraz klarnecista Darryl Harper, którzy dali pokaz mistrzowskiej improwizacji. O tym, jak muzyka tej skrzypaczki oddziałuje na słuchaczy świadczyły brawa, które dostawała po każdym z utworów.
Pomimo tego, że Regina jest „zdeklarowaną” artystką jazzową, jej klasyczne wykształcenie nie pozostaje bez echa. Podczas koncertu wysłuchać można było bowiem kompozycji Griega i Ravela, które urozmaicone zostały o lekko synkopowany rytm.
Jednak z największym entuzjazmem spotkała się „dziecinna” interpretacja znanej melodii "Twinkle, Twinkle, Little Star", której dalszą część skrzypaczka odegrała z charakterystyczną dla siebie wirtuozerią.
Kto nie był na jej warszawskim koncercie z pewnością ma czego żałować, bo ta amerykańska artystka dostarczyła swoim występem niezapomnianych emocji.
FOTO & TEKST: Kamila Czerniawska
reklama