"Scream for me Krakow" - Iron Maiden zagrał w krakowskiej Tauron Arenie

Dwa czerwcowe wieczory upłynęły w Krakowie pod znakiem heavy metalu. A wszystko to za sprawą brytyjskiej grupy Iron Maiden, która zagrała dwa koncerty w krakowskiej Tauron Arenie. Jeśli ktokolwiek zastanawiał się czy mimo swojego wieku panowie jeszcze dają radę na scenie, odpowiadam - oczywiście! 

Już od pierwszych sekund "Caught Somewhere in Time" - numeru otwierającego koncert, można było wprost rozkoszować się dźwiękami dobiegającymi ze sceny. Bruce Dickinson z wdziękiem i energią nastolatka porwał wypełnioną po brzegi Tauron Arenę, a publiczność z każdą kolejną minutą oddawała z nawiązką to, co otrzymywała od zespołu.

Warto wspomnieć, że nie tylko muzycznie show Ironów było na najwyższym poziomie. Jak w poprzednich latach fani mogli podziwiać audiowizualną ucztę na dwupoziomowej scenie. Oczywiście nie mogło zabraknąć kultowego Eddiego, maskotki zespołu, który pojawił się najpierw jako rewolwerowiec, a następnie przerodził się w zbuntowanego robota i wziął udział w pojedynku laserowych pocisków z Brucem.

Setlista przygotowana została aby uszczęśliwić zarówno fanów pierwszych jak i ostatnich płyt. Zespół zabrał nas w podróż po przekroju swojej dyskografii, dzięki czemu każdy miłośnik zespołu wyszedł usatysfakcjonowany. Finałowe „Waysted Years" rozwiało zupełnie ewentualne uczucie niedosytu. 

Podsumowując, przyznaję, że show zaprezentowane przez Brytyjczyków było niezapomnianym przeżyciem. Zarówno warstwa muzyczna jak i wizualna nie pozostawiły powodów do rozczarowania, a sam zespół z czystym sumieniem można już zaliczyć do jednej z największych legend heavy metalu, o czym najlepiej świadczy zgromadzony w krakowskiej arenie międzypokoleniowy tłum fanów.

Fot. Romana Makówka, Live Nation