11 czerwca 2005
01:35
Powojenna Ameryka według Ry Coodera
13 czerwca nakładem Warner Music Poland ukaże się płyta „Chávez Ravine” Ry Coodera. Utrzymana w klimacie powojennej Ameryki: bikiniarzy, królowania radia, zjawisk UFO, J. Edgara Hoovera, strachu przed komunistami i baseballa, stanowi muzyczne wspomnienie meksykańskiej dzielnicy Los Angeles.
Album jest hołdem dla nieistniejącej już latynoskiej enklawy w Los Angeles znanej jako Chávez Ravine. Cooder z przyjaciółmi przywołuje różne aspekty życia biednej, acz pełnej energii meksykańskiej społeczności. Miejsce to zniknęło w latach pięćdziesiątych pod kołami buldożerów w imię „postępu”. Inwestorzy zbudowali w tym miejscu stadion Dodgersów. „Nagrałem muzykę miejsca, którego nie ma, drogi którą nikt nie chodzi” – mówi Cooder. „Muzykę z Chávez Ravine, gdzie kończy się chodnik”. Dzięki sięgnięciu po różne muzyczne style Miasta Aniołów, wśród których są conjunto, corrido, R&B, latynoski pop i jazz, udało się wyczarować atmosferę połowy ubiegłego stulecia. Na zawierającym piętnaście piosenek albumie (śpiewanych po angielsku i hiszpańsku) do Coodera dołączyli legendarni muzycy ze Wschodniego Los Angeles: ojciec muzyki Meksykoamerykanów Lalo Guerrero, król gangsterskiego boogie Don Tosti, Little Willie G. – frontman Thee Midniters oraz Ersi Arvizu z The Sisters i El Chicano.
Pochodzący z Los Angeles Cooder od 1998 roku pracował na Kubie, produkując płyty Buena Vista Social Club, Ibrahima Ferrera, Buenos Hermanos i Mambo Sinuendo – wszystkie zdobyły nagrody Grammy. „Chávez Ravine”, owoc trzyletniej pracy, symbolizuje muzyczny powrót do domu.
(wmp)
Album jest hołdem dla nieistniejącej już latynoskiej enklawy w Los Angeles znanej jako Chávez Ravine. Cooder z przyjaciółmi przywołuje różne aspekty życia biednej, acz pełnej energii meksykańskiej społeczności. Miejsce to zniknęło w latach pięćdziesiątych pod kołami buldożerów w imię „postępu”. Inwestorzy zbudowali w tym miejscu stadion Dodgersów. „Nagrałem muzykę miejsca, którego nie ma, drogi którą nikt nie chodzi” – mówi Cooder. „Muzykę z Chávez Ravine, gdzie kończy się chodnik”. Dzięki sięgnięciu po różne muzyczne style Miasta Aniołów, wśród których są conjunto, corrido, R&B, latynoski pop i jazz, udało się wyczarować atmosferę połowy ubiegłego stulecia. Na zawierającym piętnaście piosenek albumie (śpiewanych po angielsku i hiszpańsku) do Coodera dołączyli legendarni muzycy ze Wschodniego Los Angeles: ojciec muzyki Meksykoamerykanów Lalo Guerrero, król gangsterskiego boogie Don Tosti, Little Willie G. – frontman Thee Midniters oraz Ersi Arvizu z The Sisters i El Chicano.
Pochodzący z Los Angeles Cooder od 1998 roku pracował na Kubie, produkując płyty Buena Vista Social Club, Ibrahima Ferrera, Buenos Hermanos i Mambo Sinuendo – wszystkie zdobyły nagrody Grammy. „Chávez Ravine”, owoc trzyletniej pracy, symbolizuje muzyczny powrót do domu.
(wmp)
reklama