Bill Wyman-s Rhythm Kings. Rytmy z tamtej dekady

Bill Wyman-s Rhythm Kings. Rytmy z tamtej dekady

11 października 2005, 00:00
Sala Kongresowa dawno nie gościła muzyków prezentujących repertuar, stanowiący esencję blues rocka pokolenia lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Odmiana nastąpiła za sprawą byłego basisty The Rolling Stones Billy'ego Wymana, który z towarzyszeniem wokalno instrumentalnej formacji The Rhythm Kings 6 października zawitał do Warszawy.


Ten sześcioosobowy zespół przeniósł publiczność w klimaty, panujące 40 lat wcześniej, gdy muzyka miała inny wymiar niż teraz i gdy cały muzyczny showbussines dopiero raczkował.

Koncert rozpoczął się żartobliwym pytaniem lidera czy zgromadzonej publiczności odpowiadać będzie, jeśli zagra soul. Wyman zadawał to samo pytanie, za każdym razem gdy grupa przemieszczała się w inną stylistykę, bujając sluchaczy swym doskonałym wyczuciem rytmu. Należy uwzględnić, iż ex-Stones czynił to wszystko z mistycznym wyrazem twarzy. Co interesujące, nie starał się zgrywać roli gwiazdy i popisy instrumentalne pozostawił dla innych członków zespołu, którzy nie omieszkali z tego korzystać.

Pierwszym zagranym kawałkiem był dynamiczny „You Can’t Sit Down”, kompozycja umiejętnie odzwierciedlająca styl lat siedemdziesiątych. Wyman od samego początku występu stał z tyłu dając przez to możliwość zaistnienia innym muzykom. Przy "Jump Jive And Wail" przepełnionym rock and rollowym charakterem atmosfera na sali uległa podkręceniu. Gdy całość doszła do utworu „Jitterbug Boogie”, pałęczkę przejął Albert Lee pokazując wiruozerie gry na gitarze, dodatkowo wypełniając salę swym śpiewem. Warto zaznaczyć, iż w kwestii aranżacji nastąpiło tu odstępstwo od przyjętej formy - utwór wywędrował w okolice stylistyki country.

W następnych kompozycjach, mających już charakter bardziej rhythm and bluesowy z elementami jazzu, swój popis dało dwóch saksofonistów “wygłupiając” się na przedzie sceny. Było to swoiste nawiązanie do lat pięćdziesiątych, gdy tego typu formy prezentowano podczas większości występów.

[img:2:L]Znakomite dopełnienie całego koncertu stanowił wokal Beverley Skeete. Głos tej czarnej wokalistki momentami przypominał barwę młodej Arethy Franklin. Ta jedyna kobieta w zespole, nadawała kompozycjom soulowego charakteru, wyśmienicie komponując się z rhythm and bluesowymi motywami. Jej interpretacja „Hit the Road Jack”, dedykowana Ray'owi Charlesowi, zaśpiewana wraz z gitarzystą Andym Fairweather Low zasługuje na wyjątkowe uznanie. On zaś wspomagany przez resztę zespołu, wykonał bluesowy „Too Late”.

Gościem wieczoru była gwiazda soul, członek The Blues Brothers - Eddie Floyd. Wykonał on znaną wszystkim dynamiczną kompozycję „Soulman”- ikonę tego stylu. Sam Wyman przez cały koncert stanowił pewnego rodzaju tło. Dopiero pod koniec zaprezentował ze stoickim spokojem „You Never Can Tell” Chucka Berry’ego.

Gdy koncert dobiegał końca, Andy Fairweather Low zaprosił publiczność przed scenę. Nikt nie oponował. Wszyscy podrygiwali przy dźwiękach "I Can't Get No Satisfaction”. Może tego dnia nie nastąpiło oblężenie Kongresowej, takiego jak podczas koncertu Stonesów, jednakże występ należ zaliczyć do tych udanych, bo Ci zainteresowani, co mieli przyjść, przyszli. [img:1]

KAMILA CZERNIAWSKA
Copyright © INFOMUSIC 2024