The Manhattan Transfer - kwintesencja Perfekcji Techniki Wokalnej
Po raz kolejny Sala Kongresowa gościła członków legendarnej już grupy wokalnej The Manhattan Transfer.
Sądząc po randze zespołu, można by było przypuszczać, że Sala Kongresowa będzie pękać w szwach od nadmiaru fanów tych wokalistów. Niestety frekwencja na koncercie daleka była od prognozowanej.
Występy The Manhattan Transfer zawsze przypominają koncerty, które miały miejsce w swingujących latach czterdziestych. Zespół z radością „wyskakuje” na scenę, by wykonać w perfekcyjny sposób znane wszystkim standardy. Ich głosy są zgrane na tyle, że nawet przy tych najtrudniejszych pod względem harmonii utworach, radzą sobie bez zarzutu.
Niekwestionowanym hitem tego wieczoru była aranżacja utworu Milesa Davisa i Marcusa Millera „TuTu”. Wokaliza przypadła Cheryl Bentyne, która w iście mistrzowski sposób oddała dźwięk trąbki Mistrza, co przyprawiło publiczność w nie lada zdziwienie. Było to wykonanie tak bliskie oryginałowi, że momentami wydawać by się mogło, że dźwięki trąbki pochodzą od samego Milesa.
Poza tym grupa dała upust swojej fascynacji do utworów stricte w klimacie swingowym. Wykonanie standardu „A Tisket A Tasket”, czy „Route 66” było kwintesencją popisów wokalnych grupy. Oprócz tego publiczność usłyszeć mogła "Hear the Voices (Bahia de Todas as Contas)" z albumu "Brasil", podczas którego grupa dała się ponieść rytmom samby.
Oczekiwany przez wszystkich ich sztandarowy numer „Birdland” nie przypadł, jakby się wydawało na bis. Po raz kolejny wykonany został perfekcyjnie. Sławna solówka Joe Zawinula przypadła Janis Siegel, która odśpiewała ją tak jak tego oczekiwała publiczność. Koncert nagrodzony został brawami na stojąco. Zespół zagrał podwójny bis.
Występ tych artystów przyjęty został bardzo pozytywnie. Zastanawiające jest tylko to, czy oby na pewno wszystkie wykonania zaprezentowanych przez nich utworów mają nadal tę dawną świeżość i brzmieniową swobodę. Sądząc po owacjach jakie dostała grupa, chyba tak...
KAMILA CZERNIAWSKA
Zobacz galerię: