15 listopada 2005
21:56
Mattafix - piosenki na miarę XXI wieku
Na styczeń 2006 roku zapowiedziana jest polska premiera albumu Signs Of A Struggle, grupy Mattafix, mieszającej w swej muzyce rock, reggae, hip hop oraz house.
Nazwa grupy MATTAFIX pochodzi od wyrażenia, które można usłyszeć na każdym kroku na wyspie St Vincent: "Matter fixed" (nie ma sprawy, załatwione); będącego lokalną wersją powszechnego karaibskiego "No problem" (żaden problem). Jest to doskonała nazwa dla duetu będącego żywym przykładem tego, jak w praktyce powinny brzmieć piosenki XXI wieku.
Marlon Roudette i Preetesh Hirji; jeden dorastał w idyllicznych tropikach St Vincent, drugi w mrokach i zawieruchach londyńskiej Harrow Road; Anglo-antylskie korzenie i hinduskie dziedzictwo kulturowe. Przecież ci dwaj powinni się nie znosić! Jednak przypadkowe spotkanie w studiu nagrań, wspólna pasja muzyczna, wreszcie odkrycie, że przez krótką chwilę uczęszczali do tej same podstawówki na Ladbroke Grove (Marlon wyprowadził się z Londynu w wieku 9 lat) - to wszystko sprawiło, że Mattafix są doskonałym dowodem na to, iż taka różnorodność nie tylko nie przeszkadza nawiązywać współpracy, ale pozwala stworzyć coś wyjątkowego.
Na albumie, który skończyli nagrywać każdy utwór jest innym rozdziałem tej samej książki. Marlon i Preetesh snują rozmaite opowieści i trudno wskazać, która z nich jest najważniejsza. I tu zaczyna się wielka rola tekstów. Ich piosenki przenika światło i mrok, radość i strach, to historie, dzięki którym słuchacz może tworzyć swój własny obraz, szukać własnych znaczeń. Jest to bluesowa narracja, której początek dały wypełnione poezją notatniki Marlona, zbiory wierszy, w których opisywał swoje życie, miłość, swoje myśli i nadzieje, które tworzyły tematyczną całość jeszcze długo przedtem, nim nadano im odpowiednią melodię. Dzięki temu właśnie Mattafix wywołuje prawdziwe emocje, nie zaś dostosowane do aktualnych potrzeb tanie wrażenia.
(EMI Music)
Nazwa grupy MATTAFIX pochodzi od wyrażenia, które można usłyszeć na każdym kroku na wyspie St Vincent: "Matter fixed" (nie ma sprawy, załatwione); będącego lokalną wersją powszechnego karaibskiego "No problem" (żaden problem). Jest to doskonała nazwa dla duetu będącego żywym przykładem tego, jak w praktyce powinny brzmieć piosenki XXI wieku.
Marlon Roudette i Preetesh Hirji; jeden dorastał w idyllicznych tropikach St Vincent, drugi w mrokach i zawieruchach londyńskiej Harrow Road; Anglo-antylskie korzenie i hinduskie dziedzictwo kulturowe. Przecież ci dwaj powinni się nie znosić! Jednak przypadkowe spotkanie w studiu nagrań, wspólna pasja muzyczna, wreszcie odkrycie, że przez krótką chwilę uczęszczali do tej same podstawówki na Ladbroke Grove (Marlon wyprowadził się z Londynu w wieku 9 lat) - to wszystko sprawiło, że Mattafix są doskonałym dowodem na to, iż taka różnorodność nie tylko nie przeszkadza nawiązywać współpracy, ale pozwala stworzyć coś wyjątkowego.
Na albumie, który skończyli nagrywać każdy utwór jest innym rozdziałem tej samej książki. Marlon i Preetesh snują rozmaite opowieści i trudno wskazać, która z nich jest najważniejsza. I tu zaczyna się wielka rola tekstów. Ich piosenki przenika światło i mrok, radość i strach, to historie, dzięki którym słuchacz może tworzyć swój własny obraz, szukać własnych znaczeń. Jest to bluesowa narracja, której początek dały wypełnione poezją notatniki Marlona, zbiory wierszy, w których opisywał swoje życie, miłość, swoje myśli i nadzieje, które tworzyły tematyczną całość jeszcze długo przedtem, nim nadano im odpowiednią melodię. Dzięki temu właśnie Mattafix wywołuje prawdziwe emocje, nie zaś dostosowane do aktualnych potrzeb tanie wrażenia.
(EMI Music)
więcej: www.mattafix.com
reklama