2 lipca 2008
16:38
Erik Friedlander - awangarda nowojorskiego wiolonczelisty
To był wyjątkowy koncert. Kto nie był, niech żałuje! Pochodzący z Nowego Yorku wiolonczelista Eric Friedlander pokazał, że jeden instrument jest w stanie zastąpić całą orkiestrę. Podczas ponad godzinnego występu sprawił, że zgromadzeni w Fabryce Trzciny znawcy i miłośnicy muzyki z pogranicza awangardy z wypiekami na twarzy oklaskiwali jego występ.
Eric Friedlander, znany przede wszystkim ze współpracy z tuzem nowojorskiej sceny awangardowego jazzu, Johnem Zornem dał koncert, który z pewnością na długo pozostanie w pamięci zgromadzonych w Fabryce Trzciny fanów tego muzyka. I pomimo tego, że nie gra on muzyki prostej, dźwięki jego instrumentu są w stanie zaczarować nawet laików, którzy z jego twórczością nie mieli wcześniej nic wspólnego.
Przez ponad godzinę warszawska publiczność miała okazję wysłuchać koncertu wyjątkowego. Występujący solo, Friedlander udowodnił bowiem, że jest muzykiem najwyższej klasy. Nic dziwnego, że na swoim koncie ma współpracę z takimi gwiazdami jak Laurie Anderson czy członkowie zespołu Masada, Johna Zorna. Tym razem pokazał się jednak nie jako tło do czyjejś muzyki, ale samodzielny twórca, który wręcz hipnotyzuje swoich słuchaczy. Warszawiaków zaczarował zarówno charakterystycznym, momentami nieco zgrzytliwym brzmieniem swego instrumentu oraz jego iście melodyjną stroną. Momentami wydawać by się mogło, że wiolonczela nowojorczyka to jego własny wokal. Utworami z takich płyt jak: „Black Ice And Propane” i najnowszego nagrania „Volac” wyraził nie tylko swój podziw dla mistrzów muzyki klasycznej, ale także udowodnił wykracza nawet poza granice awangardy.
Koncert odbył się w ramach Festiwalu Kultury Żydowskiej, ale ze względu na rodzaj wykonywanej muzyki spokojnie zaliczyć go można do odbywającego się właśnie Warsaw Summer Jazz Days. A przed nami wielkie wydarzenie tego lata. Jutro w Sali Kongresowej zagra Pat Metheny, promując swoją ostatnią płytę „Day Trip”.
KAMILA CZERNIAWSKA
Przez ponad godzinę warszawska publiczność miała okazję wysłuchać koncertu wyjątkowego. Występujący solo, Friedlander udowodnił bowiem, że jest muzykiem najwyższej klasy. Nic dziwnego, że na swoim koncie ma współpracę z takimi gwiazdami jak Laurie Anderson czy członkowie zespołu Masada, Johna Zorna. Tym razem pokazał się jednak nie jako tło do czyjejś muzyki, ale samodzielny twórca, który wręcz hipnotyzuje swoich słuchaczy. Warszawiaków zaczarował zarówno charakterystycznym, momentami nieco zgrzytliwym brzmieniem swego instrumentu oraz jego iście melodyjną stroną. Momentami wydawać by się mogło, że wiolonczela nowojorczyka to jego własny wokal. Utworami z takich płyt jak: „Black Ice And Propane” i najnowszego nagrania „Volac” wyraził nie tylko swój podziw dla mistrzów muzyki klasycznej, ale także udowodnił wykracza nawet poza granice awangardy.
Koncert odbył się w ramach Festiwalu Kultury Żydowskiej, ale ze względu na rodzaj wykonywanej muzyki spokojnie zaliczyć go można do odbywającego się właśnie Warsaw Summer Jazz Days. A przed nami wielkie wydarzenie tego lata. Jutro w Sali Kongresowej zagra Pat Metheny, promując swoją ostatnią płytę „Day Trip”.
KAMILA CZERNIAWSKA
więcej: www.erikfriedlander.com
reklama