31 marca 2009
12:48
Siostrzyczki miłosierdzia bezlitosne - fotorelacja
30 marca 2009 roku na jednym z dwóch koncerów w Polsce wystąpiła legendarna brytyjska formacja The Sisters of Mercy.
Występ zespołu w Warszawie kierowanego przez charyzmatycznego wokalistę Andrew Eldritcha mający miejsce w klubie Stodoła zanosił się na wydarzenie niezwykłe i pełne muzycznych fajerwerków.
Tymczasem koncert pozostawił wiele do życzenia, zarówno w warstwie brzmieniowej w postaci szwankującego nagłośnienia (publiczność stojąca na końcu sali narzekać mogła na zbyt ciche dźwięki) jak i w kwestii układu, doboru repertuaru czy kontaktu zespołu z fanami, który przez cały czas trwania show pozostawał w ukryciu, głęboko schowany pod grubą warstwą wypuszczanego ze sceny dymu. Jasnym punktem na mapie koncertu było jego imponująco barwne oświetlenie. Chociaż z drugiej strony patrząc pstrokatość i seledynowe śmigające po suficie lasery nijak się miały i mają do mrocznego wizerunku grupy.
![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/_hcfBOzvekHsisters2_byEva.jpg)
Ostatni nowy utwór The Sisters of Mercy nagrali 15 lat temu, ale wciąż mają w Polsce wielu oddanych wielbicieli. Wszak ten kto był na własnej skórze odczuł ich liczbę w postaci ogólnie panującej ciasnoty i duchoty. Tym bardziej dziwi fakt, jak okrutnie i bezlitośnie potraktowali swoją publiczność, serwując jej koncert ze wszech miar niedoskonały. I choć nie zabrakło najpopularniejszych kompozycji Siostrzyczek takich jak "This Corrosion" i "Temple Of Love", "Dominion/Mother Russia", "Alice", "More", "Vision Thing", "Lucretia, My Reflection", które na stałe weszły do kanonu muzyki rockowej to członkowie grupy nie byli w stanie wykrzesać z nich pary i ognia.
![[img:2]](/img/artykuly/zdjecia/_mH8keJ8FgNsisters3_byEva.jpg)
![[img:3]](/img/artykuly/zdjecia/_pe7tOitykGsisters7_byEva.jpg)
Czy wobec tego powinniśmy czuć się rozczarowani, zawiedzeni? Raczej powinniśmy bardziej zdawać sobie sprawę z realiów rynku muzycznego w Polsce i zagranicą. Nie oczekiwać od członków gotyckiej kapeli, że pojawią się na scenie w różowych kostiumiach a'la Doda. Nie liczyć na to, że nagle automat perkusyjny który jest nieodzownym elementem muzyki The Sisters of Mercy zastąpiony zostanie przez żywego perkusistę, a tubalny wydobywający się jakby zza grobu głos Eldritcha pod wpływem baloników wypełnionych helem zmieni się w piskliwy falset.
Powinniśmy oczekiwać mniej. Być może wówczas zamiast biadolenia i wytykania mankamentów na określenie występu The Sisters of Mercy wystarczy jedno zdanie: "Ot, kolejny koncert, który po prostu się odbył".
Tekst i foto: Ewa Kuba
więcej: www.go-ahead.pl
reklama