3 kwietnia 2009
12:26
Dźwiękowe pejzaże Bonobo
16 kwietnia to dzień koncertu formacji Bonobo, który będzie mieć miejsce w warszawskiej Fabryce Trzciny.![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/dzwiekowe-pejzaze-bonobo-bonobo-2001.webp)
![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/dzwiekowe-pejzaze-bonobo-bonobo-2001.webp)
Simon Green aka Bonobo swe pierwsze muzyczne kroki stawiał w Brighton. Był rok 1999, kiedy to zadebiutował swoim utworem na kompilacji wytwórni Tru Thoughts Recordings zatytułowanej „When Shapes Join Together Compilation”. To właśnie dzięki właścicielowi malej , lecz prestiżowej wytwórni Tru Thoughts Robowi Luis, wieści o nowym, zdolnym producencie, rozeszły się błyskawicznie. W Brighton Simon poznał innego zdolnego muzyka, mowa to o Amon Tobinie, znajomość z którym w niedalekiej przyszłości przekształciła się w przyjaźń i okazjonalną współpracę na polu muzycznym. To właśnie za namową Tobina, wsparciu MR Scruffa w połączeniu z rekomendacja obu Simon Green wybrał label Ninja Tune jako wydawcę swych następnych albumów. Materiał, który zebrał Bonobo, przyciągnął uwagę muzycznych producentów, którzy umożliwili artyście nagranie pierwszego singla, „Scuba” (2000), na którym pojawił się remiks wspomnianego już Tobina.
Od tego czasu minął rok, tyle czasu Simon potrzebował na zebranie materiału na pierwszą płytę długogrającą, „Animal Magic” wydaną poczatkowow dla Tru Thoughts Recordings a po zmianie wytwórni również w Ninja Tune. To właśnie Ninja Tune umożliwiła Bonobo przejście na kolejny muzyczny poziom. I generalnie o to chodzi w muzyce Bonobo - o poziomy i płaszczyzny. Jednak nie o poziomy w rozumieniu technicznym, studyjnym , tylko o poziom zaangażowania się w swoją muzykę. Na pozór organiczna, naturalna, wręcz sielska atmosfera, kryje chwytliwe melodie oraz elementy, które zjednały mu fanów już od pierwszego albumu. Na takim właśnie poziomie można zaangażować się w muzykę Bonobo i zostać za to wynagrodzonym. Ale prawdziwe płaszczyzny, które powinniśmy przeszukiwać, przesłuchiwać i badać znajdują się głębiej; nieznacznie bardziej ukryte, pośród na pozór chwytliwych i banalnych, jak by się mogło wydawać, melodii. I to właśnie owe muzyczne cudeńka są prawdziwą nagrodą dla wytrwałych słuchaczy muzyki Bonobo. Właśnie te elementy analizował i badał Bonobo na "Dial M For Monkey", jako najwspanialsze ognisko żywych instrumentów, zawiłych rytmów, ciemnych stron duszy, oraz melodyjnych sztuczek kuglarskich, dzięki którym z minuty na minutę można było zmieniać swój nastrój ducha.
więcej: www.myspace.com/sibonobo
reklama