3 lipca 2006
18:30
"It's Never Been Like That" - kult prostoty i szczerości
W tym tygodniu trafiła do sprzedaży nowa płyta postromantyczno-rockowej formacji Phoenix zatytułowana "It's Never Been Like That".
Phoenix po swoim ostatnim występie w sierpniu 2005 roku postanowili odciąć się od rzeczywistości, by całkowicie poświęcić się pracy nad nowym albumem. Czterej młodzi paryżanie, których łączy nieomalże braterska zażyłość, udało się zeszłego lata do Berlina, gdzie praktycznie zamieszkali w Planet Roc Studios, znajdującym się na terenie byłych Niemiec Wschodnich.
Nie mieli przygotowanej ani jednej piosenki, ale byli zdeterminowani, by napisać, nagrać i wyprodukować samodzielnie swoją trzecią płytę, bez udziału nikogo z zewnątrz i bez żadnych kompromisów. Studio to jest niejako „ziemią niczyją”, opętaną przez duchy dawnego radia państwowego, ludzi współpracujących w lepiej urządzonym świecie. W wielkich, ciemnych przestrzeniach i odrealnionym otoczeniu, chłopcy postawili sobie za zadanie stworzenie czegoś nowego, bez najmniejszego nawet pomysłu na to jak nowa płyta miała by brzmieć. Z racji tego, że więzi i specyficzny stan umysłów tych czterech galijskich chłopaków są czymś, co zawiązało się między nimi już we wczesnym dzieciństwie, mogli pozwolić sobie na podjęcie takiego ryzyka.
Zaczęli proces tworzenia od nastawienia się na odnalezienie czegoś, co byłoby szczere od początku do końca. Nie było tu miejsca na zmysłową dźwiękową ucieczkę, jaką doprowadzili do perfekcji na płycie „Alphabetical”, ani na dziki eklektyzm, a zarazem przedziwną spójność jeszcze wcześniejszej płyty – „United”. Tym razem chodziło o spontaniczność i surowość. „Jest w tej płycie pewna brutalność”, mówi Thomas Mars, fotogeniczny wokalista grupy, w ich wersalskim studio, „Chodziło o to, by zacząć wszystko od początku, byśmy na nowo się wystraszyli i opowiedzieli całą prawdę”.
Jeśli istnieje pewien rodzaj specyficznej szorstkiej świeżości, możecie ją znaleźć na najnowszej trzeciej już płycie, czterech silnych Francuzów. Odrzucając jakąkolwiek kalkulację, zdaje się, że zespół odnalazł wolność, która łączy w sobie uczciwość i konsekwencję. Chłopcy rzucili się na ten album, jak gdyby nigdy wcześniej razem nie nagrywali. Nie ma tu jednak mowy o żadnej muzycznej telepatii. Coś się skrystalizowało.
„It`s Never Been Like That” to wynik szczerego posunięcia, czegoś rozważnego i żywego zarazem. Oto majstersztyk jakim Phoenix zawsze nam groził. Album „It`s Never Been Like That” powstał z potrzeby podsumowania wszystkich uczuć kłębiących się w zespole, z jego ostatnich doświadczeń, z czegoś niejednokrotnie sprzecznego i kruchego.
Wszystkie piosenki, znajdujące się na płycie są rodzajem autobiografii, w której zespół stara się dokonać emocjonalnego bilansu. To bardzo romantyczny album, chociaż zrobiony jest w niezwykle surowy sposób. Rytmy są ciężkie, aranżacje bezpośrednie, środki przekazu zaś proste: dwie gitary, jedna gitara basowa, bębny i cztery miesiące pracy.
„It`s Never Been Like That” to kult prostoty i szczerości. Taki sposób produkcji płyty należy do rzadkości i jest zarezerwowany dla wyjątkowych albumów.
(EMI Music)
Phoenix po swoim ostatnim występie w sierpniu 2005 roku postanowili odciąć się od rzeczywistości, by całkowicie poświęcić się pracy nad nowym albumem. Czterej młodzi paryżanie, których łączy nieomalże braterska zażyłość, udało się zeszłego lata do Berlina, gdzie praktycznie zamieszkali w Planet Roc Studios, znajdującym się na terenie byłych Niemiec Wschodnich.
Nie mieli przygotowanej ani jednej piosenki, ale byli zdeterminowani, by napisać, nagrać i wyprodukować samodzielnie swoją trzecią płytę, bez udziału nikogo z zewnątrz i bez żadnych kompromisów. Studio to jest niejako „ziemią niczyją”, opętaną przez duchy dawnego radia państwowego, ludzi współpracujących w lepiej urządzonym świecie. W wielkich, ciemnych przestrzeniach i odrealnionym otoczeniu, chłopcy postawili sobie za zadanie stworzenie czegoś nowego, bez najmniejszego nawet pomysłu na to jak nowa płyta miała by brzmieć. Z racji tego, że więzi i specyficzny stan umysłów tych czterech galijskich chłopaków są czymś, co zawiązało się między nimi już we wczesnym dzieciństwie, mogli pozwolić sobie na podjęcie takiego ryzyka.
Zaczęli proces tworzenia od nastawienia się na odnalezienie czegoś, co byłoby szczere od początku do końca. Nie było tu miejsca na zmysłową dźwiękową ucieczkę, jaką doprowadzili do perfekcji na płycie „Alphabetical”, ani na dziki eklektyzm, a zarazem przedziwną spójność jeszcze wcześniejszej płyty – „United”. Tym razem chodziło o spontaniczność i surowość. „Jest w tej płycie pewna brutalność”, mówi Thomas Mars, fotogeniczny wokalista grupy, w ich wersalskim studio, „Chodziło o to, by zacząć wszystko od początku, byśmy na nowo się wystraszyli i opowiedzieli całą prawdę”.
Jeśli istnieje pewien rodzaj specyficznej szorstkiej świeżości, możecie ją znaleźć na najnowszej trzeciej już płycie, czterech silnych Francuzów. Odrzucając jakąkolwiek kalkulację, zdaje się, że zespół odnalazł wolność, która łączy w sobie uczciwość i konsekwencję. Chłopcy rzucili się na ten album, jak gdyby nigdy wcześniej razem nie nagrywali. Nie ma tu jednak mowy o żadnej muzycznej telepatii. Coś się skrystalizowało.
„It`s Never Been Like That” to wynik szczerego posunięcia, czegoś rozważnego i żywego zarazem. Oto majstersztyk jakim Phoenix zawsze nam groził. Album „It`s Never Been Like That” powstał z potrzeby podsumowania wszystkich uczuć kłębiących się w zespole, z jego ostatnich doświadczeń, z czegoś niejednokrotnie sprzecznego i kruchego.
Wszystkie piosenki, znajdujące się na płycie są rodzajem autobiografii, w której zespół stara się dokonać emocjonalnego bilansu. To bardzo romantyczny album, chociaż zrobiony jest w niezwykle surowy sposób. Rytmy są ciężkie, aranżacje bezpośrednie, środki przekazu zaś proste: dwie gitary, jedna gitara basowa, bębny i cztery miesiące pracy.
„It`s Never Been Like That” to kult prostoty i szczerości. Taki sposób produkcji płyty należy do rzadkości i jest zarezerwowany dla wyjątkowych albumów.
(EMI Music)
więcej: www.wearephoenix.com
reklama