31 sierpnia 2006
23:01
Cytadela - kontynuacja nowofalowego brzmienia
Królowa Śniegu to kolejna, trzecia płyta Cytadeli, po wydanej w 1994 roku debiutanckiej płycie „Cytadela” oraz wydanej w 2004 roku „Gdy idę przez most” (nie licząc niskonakładowego wydawnictwa „Archiwum” z 2003 r.).
Płyta kończy spekulacje na temat ciągłości twórczej zespołu, gdyż o ile między dwoma pierwszymi płytami było 10 lat przerwy, o tyle obecna płyta ukazała sie dwa lata po poprzedniej. Okładka płyty, drukowana srebrną farbą dobrze współgra z tytułem płyty, wprowadzając jeszcze przed jej przesłuchaniem prawdziwie „mroźny” klimat. Zdjęcie na okładce, autorstwa Grażyny Saniuk, fotoedytorki pisma „Twój Styl” czyni z banalnego na pozór motywu padającego śniegu prawdziwe arcydzieło.
Płytę otwiera bardzo dynamiczny, krótki „Sms from Hell”, przywołujący na myśl estetykę ostrego punka w stylu Discharge – klimatu nietypowego dla Cytadeli. Drugi numer to kolejna niespodzianka. Wolne, niemalże glamrockowe „Kamery” to utwór z szokującym tekstem marymonckiego poety Darka Kasprzyckiego o mężczyźnie zamkniętym przez kobietę (żonę? zdradzoną kochankę?) w pustym pokoju pełnym kamer, które go obserwują. Kolejne utwory: „Partyzant” i „Kometa” to dość typowe dla zespołu kawałki dobrej nowej fali, z rozbudowanymi wielogłosami oraz masywną teksturą gitarową. „Kometa” wydaje sie mieć zadatki na pierwszy w historii zespołu prawdziwy przebój.
Kulminacyjnym momentem płyty jest tytułowa „Królowa śniegu”, kwintesencja zimnofalowych klimatów, która doprowadza temperaturę muzyki do zera absolutnego. Utwór zdobi dalekowschodni instrument – tambura, na której gra znany z zespołu „Osjan” Marek Sawicki. Kolejnych parę utworów to długie, ciężkie gotyckie suity które zespół gra bodaj najchętniej. Uwagę zwracają egzotyczne ozdobniki: drumla w „Jedziesz bejbe”, darbuka w „Straszne wycie” oraz oldschoolowe dźwięki charczącego dwusuwowego motru w „Motocykliści” (kolejny genialny tekst Kasprzyckiego).
Płytę zamyka niespodziewany jak na Cytadelę, bo optymistyczny „Uran” pozostawiając po pięćdziesięciu minutach najmroczniejszej z możliwych muzy miłe, kojące wrażenie.
Wokalista zespołu, Wasyl postarał się tym razem o rozbudowane, liryczne partie wokalne, bodaj najbardziej wyrafinowane ze wszystkich dotychczasowych płyt Cytadeli. Estetyka wokali niezmiennie nasuwa skojarzenie z Bauhausem oraz twórczością solową Petera Murphy'ego. Gitary są na tej płycie bardzo wyeksponowane.
Dużo jest gwiżdżących, sprzęgających się gitar które łączą się w jedną całość z oszczędnymi, acz dobrze słyszalnymi partiami samplerowymi zagranymi przez mistrza tych klimatów – Alka Barnasia, znanego muzyka sesyjnego, którego można było podziwiać za nieszablonową elektronikę także na poprzedniej płycie „C”. Sekcję rytmiczną tworzą Michał Charko oraz nowy nabytek zespołu – Adam Wajs, znany na polskiej scenie basista nowofalowy. Bas, perkusja i gitara były nagrywane „na 100%”, czyli na żywo, w zasadzie bez studyjnych poprawek. Nadaje to płycie bardzo spójne, homogenne brzmienie. Uwagę zwraca bardzo staranna realizacja nagrań, której autorem jest Michał Piastowicz.
„Królowa śniegu” stanowi kolejne ważne dokonanie w twórczości Cytadeli, jednego z najważniejszych polskich zespołów nowofalowych. Surowy, zimny klimat płyty połączony z niestandardową elektroniką i odważną acz staranna realizacją sprawia, że płyta ta spodoba się nie tylko fanom chłodnego rocka, ale także wielu innym wielbicielom wyrafinowanej muzyki.
(Cytadela)
Płyta kończy spekulacje na temat ciągłości twórczej zespołu, gdyż o ile między dwoma pierwszymi płytami było 10 lat przerwy, o tyle obecna płyta ukazała sie dwa lata po poprzedniej. Okładka płyty, drukowana srebrną farbą dobrze współgra z tytułem płyty, wprowadzając jeszcze przed jej przesłuchaniem prawdziwie „mroźny” klimat. Zdjęcie na okładce, autorstwa Grażyny Saniuk, fotoedytorki pisma „Twój Styl” czyni z banalnego na pozór motywu padającego śniegu prawdziwe arcydzieło.
![[img:1:L]](/img/artykuly/zdjecia/druga-czesc-koncert-w-klubie-pod-pretekstem-704.webp)
Kulminacyjnym momentem płyty jest tytułowa „Królowa śniegu”, kwintesencja zimnofalowych klimatów, która doprowadza temperaturę muzyki do zera absolutnego. Utwór zdobi dalekowschodni instrument – tambura, na której gra znany z zespołu „Osjan” Marek Sawicki. Kolejnych parę utworów to długie, ciężkie gotyckie suity które zespół gra bodaj najchętniej. Uwagę zwracają egzotyczne ozdobniki: drumla w „Jedziesz bejbe”, darbuka w „Straszne wycie” oraz oldschoolowe dźwięki charczącego dwusuwowego motru w „Motocykliści” (kolejny genialny tekst Kasprzyckiego).
Płytę zamyka niespodziewany jak na Cytadelę, bo optymistyczny „Uran” pozostawiając po pięćdziesięciu minutach najmroczniejszej z możliwych muzy miłe, kojące wrażenie.
Wokalista zespołu, Wasyl postarał się tym razem o rozbudowane, liryczne partie wokalne, bodaj najbardziej wyrafinowane ze wszystkich dotychczasowych płyt Cytadeli. Estetyka wokali niezmiennie nasuwa skojarzenie z Bauhausem oraz twórczością solową Petera Murphy'ego. Gitary są na tej płycie bardzo wyeksponowane.
![[img:2:R]](/img/artykuly/zdjecia/cort-guitars-6615.webp)
„Królowa śniegu” stanowi kolejne ważne dokonanie w twórczości Cytadeli, jednego z najważniejszych polskich zespołów nowofalowych. Surowy, zimny klimat płyty połączony z niestandardową elektroniką i odważną acz staranna realizacją sprawia, że płyta ta spodoba się nie tylko fanom chłodnego rocka, ale także wielu innym wielbicielom wyrafinowanej muzyki.
(Cytadela)
więcej: www.cytadela.com
reklama