17 września 2006
17:00
Barbara Carlotti - francuski Leonard Cohen
Debiut w barwach 4AD francuskiej chanteuse, porównywanej przez swych krajan do Nico, Leonarda Cohena (z racji tekstów, nie muzyki) i do wykonawców ze złotej epoki piosenki znad Sekwany: Francois Hardy, Barbary i Serge'a Gainsbourga.
Są i tacy, którzy uważają, że stanie się ona kolejną Grande Dame francuskiej chanson. Po Edith Piaf, Mireille Mathieu, Juliette Greco i Barbarze. Barbara Carlotti to niezwykle bogaty życiorys muzycznych fascynacji, poprzedzający jej ostateczną decyzję o poświęceniu się piosence, którą podjęłA W 1999 roku.
Jej szerokie zainteresowania rozciągają się od duetu Simon and Garfunkel i Boba Dylana, przez free jazz i klasyczną wokalistykę bluesową i jazzową Niny Simone, Billie Holiday czy Sary Vaughan, po rodzimą wielką i małą tradycję, tak kompozytorów romantycznych i impresjonistycznych, jak Claude Debussy, jak i śpiewanej w barach, zwykle przy akordeonie, piosenki. Po udanym debiucie EP-ką „Chansons" nagraną w 2003 roku pod okiem Bertranda Burgalata (Nick Cave, Alain Chamfort, Supergrass, Depeche Mode), jesienią 2005 roku Carlotti przystąpiła z producentem Benoit Raultem (szefem Ben's Symphonic Orchestra) do pracy nad właściwym, pełnospektaklowym albumem „Les lys brisés", którego „wykończeniem" zajął się już Adam Numm w londyńskim Abbey Road Studios.
Efekt okazał się tak zachwycający, że wydania płyty podjął się sam Ivo Watts-Russell z 4AD, co już samo w sobie powinno być rekomendacją. I jego zachwyt nie dziwi, bowiem Carlotti udało się w swych piosenkach nie tylko zawrzeć wszystko to, co najszlachetniejsze w francuskiej muzyce popularnej od lat 60., ale też z naturalną płynnością pogodzić to z anglosaskimi dokonaniami na tym polu, no, choćby Stereolabu czy Micka Harveya (dwa albumy z interpretacjami utworów Serge'a Gainsbourga).
(Sonic Records)
Są i tacy, którzy uważają, że stanie się ona kolejną Grande Dame francuskiej chanson. Po Edith Piaf, Mireille Mathieu, Juliette Greco i Barbarze. Barbara Carlotti to niezwykle bogaty życiorys muzycznych fascynacji, poprzedzający jej ostateczną decyzję o poświęceniu się piosence, którą podjęłA W 1999 roku.
Jej szerokie zainteresowania rozciągają się od duetu Simon and Garfunkel i Boba Dylana, przez free jazz i klasyczną wokalistykę bluesową i jazzową Niny Simone, Billie Holiday czy Sary Vaughan, po rodzimą wielką i małą tradycję, tak kompozytorów romantycznych i impresjonistycznych, jak Claude Debussy, jak i śpiewanej w barach, zwykle przy akordeonie, piosenki. Po udanym debiucie EP-ką „Chansons" nagraną w 2003 roku pod okiem Bertranda Burgalata (Nick Cave, Alain Chamfort, Supergrass, Depeche Mode), jesienią 2005 roku Carlotti przystąpiła z producentem Benoit Raultem (szefem Ben's Symphonic Orchestra) do pracy nad właściwym, pełnospektaklowym albumem „Les lys brisés", którego „wykończeniem" zajął się już Adam Numm w londyńskim Abbey Road Studios.
Efekt okazał się tak zachwycający, że wydania płyty podjął się sam Ivo Watts-Russell z 4AD, co już samo w sobie powinno być rekomendacją. I jego zachwyt nie dziwi, bowiem Carlotti udało się w swych piosenkach nie tylko zawrzeć wszystko to, co najszlachetniejsze w francuskiej muzyce popularnej od lat 60., ale też z naturalną płynnością pogodzić to z anglosaskimi dokonaniami na tym polu, no, choćby Stereolabu czy Micka Harveya (dwa albumy z interpretacjami utworów Serge'a Gainsbourga).
(Sonic Records)
reklama
Może Cię zaciekawić: