14 sierpnia 2010
16:31
Open Mind Festival - szczęk metalu, zapach krwi - fotorelacja
Środek lata a frekwencja taka, że pozzadrościć mógłby jej niejeden festiwal plenerowy, do tego świetna aura i mnóstwo dobrego mocnego grania - tak w wielkim skrócie wyglądała pierwsza edycja Open Mind Festivalu - imprezy, która początkowo miała być wydarzeniem na kulturalnej mapie Szczytna a znalazła swoje miejsce w Warszawie.
![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33903.webp)
I dobrze, bo Stolica wbrew pozorom nadmiarem festiwali nie grzeszy, owszem mamy pełno pojedynczych koncertów ale festiwalowo kulejemy. A zatem pierwsza i mam nadzieję nie ostatnia edycja Open Mind Festival uratowała honor i przyniosła niezapomniane koncerty kultowego rockowego The Cult czy grającego rocka gotyckiego bandu The 69Eyes. Poza tym zagrały: STRAY, THE BOOGIE TOWN, CORRUPTION, CARNAL, NONE, THE 69 EYES, OBITUARY, CIRYAM, PROGHMA-C, ILL NINO i EPICA.
![[img:2]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33904.webp)
![[img:3]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33905.webp)
![[img:4]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33906.webp)
![[img:5]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33907.webp)
Bezapelacyjnie gwiazdą pierwszego dnia był brytyjski The Cult. Stodoła od wczesnych godzin popołudniowych wypełniała się ludźmi powoli, ale sukcesywnie, dlatego na The Cult fani wręcz zatarasowali przejście do foto fosy, wypełnili także szczelnie balkon i przejście między wejściem a barem. Po prostu oblężenie. Nie ma się co dziwić. Każdy chciał ponownie na żywo zobaczyć i posłuchać charyzmatycznego Iana Astbury'ego (ponownie bo The Cult grali u już nas w 2006 roku). Kompozcje, które wykonał band tego wieczoru to ich najbardziej znane utwory, kanon rockowego grania. Myślę, że nikt nie poczuł rozczarowania i nikt nie wyszedł z tego koncertu suchy. Najbardziej wyczekiwanymi przeze mnie numerami były "Nirvana" i "Spiritwalker" ale bardzo przyjemnie było usłyszeć także "Lil' Devil", "Electric Ocean", "Phoenix", "Rain", "Sweet Soul Sisters", "The Witch", "I Assassin", "Rise", "Dirty Little Rockstar" czy "Wild Flower" . To był bardzo przekonywujący koncert, pełen pasji i ekspresji, rockowego żaru ale i melodyjności. Nie dziwne więc, że stodolana publiczność po części zasadniczej domagała się bisu i dostała go w postaci "She Sells Sanctuary" i "Love Removal Machine". Było bardzo bardzo dobrze, "staruszkowie" dawali radę. Genialne gitarowe solówki i wokal Iana w połączeniu z obłędnie kolorowym światłem sprawiały, że ludzie szaleli: machali odzieżą, klaskali, śpiewali, bili brawo, gwizdali, tańczyli, pogowali, tupali. Nawet auto fokus w moim aparacie zwariował bo nie mógł złapać ostrości!
![[img:6]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33908.webp)
![[img:7]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33909.webp)
![[img:8]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33910.webp)
Dzień drugi nie zapowiadał się gorzej. To znaczy nic nie wskazywało na to, że spotka mnie odrobina wytchnienia. Tym razem czadu dali Finowie z The 69Eyes. Najwierniejsi fani zespołu przyniesli ze sobą czerwone róże i specjalnie uszytą flagę z nazwą grupy. Czułam się trochę nieswojo, a najbardziej wtedy gdy Ci najbardziej zdesperowani próbowali przez fosę wedrzeć się na scenę i wręczyć je muzykom osobiście. A było komu. Pięciu facetów po metr dziewięćdziesiąt każdy prezentowało się naprawdę okazale, przy czym największe wrażenie robił będący skrzyżowaniem wokalisty Tokio Hotel i Sisters Of Mercy Jyrki oraz perkusista z mega kaloryferem i dredami Jussi 69. Zaskoczyli mnie nie tylko znakomitą kondycją (wokalista niczym Dave Gahan co chwila odstawiał piruety ze statywem do mikrofonu, a perkusista aż wstawał by mocniej przyłoić w talerze) ale też własną scenografią (trupie czachy po obu stronach sceny) i stelistą, w której jawnie i bezceremonialnie naigrywali się z Lady Gagi i jej hiciora "Alejandro". Kapela, która po 20-tu latach istnienia potrafi jeszcze coś pokazać nie może być zła. „Oczy” zaprezentowały się z jak najlepszej strony. I chociaż raz czy dwa zdarzył się taki zgrzyt, że sprzęgły się gitary i po sali rozległ się niewyobrażalny pisk to generalnie było równo, czysto, mocno. I podobnie jak na The Cult publika długo i namiętnie domagała się bisu.
![[img:11]](/img/artykuly/zdjecia/_PSH9HNzZl4MC41MTM2NTUwMCAxMjgxNzk5ODA4.jpg)
![[img:12]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33914.webp)
![[img:13]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33915.webp)
![[img:14]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33916.webp)
Z polskiego podwórka: najlepiej wypadło The Boogie Town z wokalistką Ulą Rembalską i jej polską wersją utworu „Emily” oraz Carnal z ciekawym coverem utworu "More" i Corruption ze słynnym basistą "Aniołem".
![[img:9]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33911.webp)
![[img:10]](/img/artykuly/zdjecia/open-mind-festival-szczek-metalu-zapach-krwi-fotorelacja-open-mind-festival-33912.webp)
Dzień trzeci Open Mind Festivalu z przyczyn obiektywnych (wyjazd na urlop) niestety musiałam opuścić, i już żałuję że nie zobaczę przepięknej mezzo-sopranistki, Simone Simons z grupy Epica oraz nu metalowego Ill Nino. Niemniej mam nadzieję, że Alpy szwajcarskie wynagrodzą mi tę stratę.
W podsumowaniu: brakowało tak mrocznego, ciężkiego festiwalu w Stolicy i dobrze że się pojawił, w jej centrum gdzie jest łatwy dojazd a nie np. w mrocznej i "zadupiastej" Progresji (z całym szacunkiem dla Progresji oczywiście). Szkoda, że tyle zespołów miało do dyspozycji tylko jedną i umówmy się wcale nie największą scenę przez co powstawały obsuwy czasowe z uwagi na konieczność ustawiania i zestawiania sprzętu. Przystępna cena karnetu (w odróżnieniu od zdecydowanie nie przystępnej ceny piwa), brak toi-toi i fajny kącik z koszulkami (25 zł) i Koszulkami (80 zł!) dobrze rokuje Open Mind Festivalowi. Zobaczymy co będzie dalej. Jedno tylko daje mi do myślenia: pole namiotowe za Stodołą...
Tekst i foto: Ewa Kuba.
więcej: www.omfestival.pl
reklama