15 listopada 2010
17:49
Jean Michel Jarre w Płocku - relacja
Płock tonący w strugach deszczu, ciepły wiatr i Jean Michel Jarre - tak minął mi długi listopadowy weekend. Występ Jarre'a uświetnił otwarcie Orlen Arena. Hali imponującej z zewnątrz, natomiast w środku sprawiającej wrażenie niewielkiej, przynajmniej w porównaniu np. z halą w której grało A-HA w Łodzi.
Niezwykłe widowisko, które miało pozostawić niezatarte wspomnienia z lekka mnie rozczarowało. Laserowe show nie miało jakiegoś specjalnego rozmachu, kto był na Aphex Twin rok temu w Krakowie z pewnością potwierdzi, że tam lasery po prostu śmigały wśród publiczności. Zresztą laserów ci u nas teraz pod dostatkiem. Tutaj jedynie ślizgały się po suficie hali Orlenu kreśląc kolorowe esy floresy. Mam takie wrażenie że cały ten świetlny pokaz zrobiony został z ostrożnością i dbałością o to aby nie przyprawić o zawał serca nie młode a licznie zgromadzone grono płockich prominentów. Czułam się trochę jak w domu kultury na wręczeniu odznaczeń dla najbardziej zasłużonego działacza kultury a nie na koncercie wielkiej gwiazdy. Nawet z reguły owacyjne brawa nie był tak owacyjne jak należało żeby były i pojawiały się niekoniecznie wtedy kiedy należało się żeby się pojawiły. NIe raz i nie dwa miałam ochotę zatopić się w utworach Jarre'a ale nie bardzo mogłam bo te brawa w nieodpowiednim momencie mnie rozpraszały. A w ogóle to na koncertach można i należy robić wiele innych rzeczy poza klaskaniem. Niestety płocką publiczność stać było jedynie na to. Zabrakło mi pląsania pod sceną tej spontaniczności która zmusza ludzi by pchali się bliżej artysty. Rozumiem, że plastikowe połączone ze sobą krzesełka w cenie 150 złotych za bilet to wersja dla starszych pań, ale dla mnie totalne nieporozumienie i kpina, jeśli już to w tej cenie chciałabym mieć pod pupą miękki fotel.
Po długiej liście gorzkich żali czas na pochwały. Podobały mi się wizualizacje. Ogromny ekran projekcyjny HD sprawił, że mogłam podziwiać wspaniałe zbliżenia pracy Jarre'a "na żywo". Fajnie było też oglądać w akcji legendarną laserową harfę oraz theremin i dynamiczny syntezator perkusyjny Wavedrum. Pod względem sprzętowym było to z pewnością elektryzujące widowisko, pod każdym innym niekoniecznie. Gdybym miała kupić bilet na to wydarzenie raczej bym tego nie zrobiła.
Tekst: Ewa Kuba. Foto: materiały prasowe.
więcej: www.jeanmicheljarre.pl
reklama