Szlachetne Ostatki z STX-em - fotorelacja

A ból spowodowany przez obecny wszem i wobec na barze szlachetny trunek również na długo zapisał się w mojej głowie. Ale po kolei.

 

Najpierw na scenie nieśmiało pojawił się Koko Bend, potem Staszek Trzciński elegancko zapowiedział co czeka nas tego wieczora, a potem dziarskim krokiem wkroczył gitarzysta Fredriki Stahl, chwilę później ona sama. Ścisk i tłok towarzyszący jej występowi porównać można było do tego, który obserwuje się podczas największych letnich festiwali. Nic dziwnego. Pochodząca ze Szwecji a mieszkająca we Francji pani Stahl to zarówno uroda jak i talent. Jedyne do czego można naprawdę mogę się przyczepić to wybór sceny (sala Denaturat) i oświetlenie. Jazz to gatunek szczególny, jak żaden inny potrzebuje specyficznej oprawy. A tutaj moim zdaniem jej zabrakło. Świateł zero, dookoła gwar, szum, hałas, brzęk kieliszków i jakiś paparazzi strzelający foty z flashem a w tym wszystkim delikatny fortepian, gitara i głos Stahl. Poczułam lekki zgrzyt. Szybko jednak odnalazłam się w tej rzeczywistości. A jak usłyszałam "Rocket Trip To Mars" to już niewiele brakowało mi do szczęścia.

 

 

Z kolei dj'ski kolektyw Koko Bend zapewnił wybuchową mieszankę najlepszych klubowych dźwięków i szalone tupanie w rytm największych przebojów - od Abby po Lady Gagę - aż do białego rana.

 

A komu i tego było mało mógł pomiędzy jednym a drugim live actem wygrać voucher na Festiwal Pozytywne Wibracje lub inne atrakcyjne nagrody ufundowane przez sponsora i partnerów medialnych lub w vip roomie poocierać się o przybyłych celebrytów, np. Borysa Szyca.

 

Udany lans. Zdjęcia w GALERII Do zobaczenia za rok!