9 kwietnia 2011
19:20
Ckliwy drań - fotorelacja z koncertu Fisha w Sopocie
Sopocki koncert był zwieńczeniem najdłuższej w historii trasy Fisha po Polsce. Wszystkie bilety wyprzedane zostały na wiele dni przed. Ostry dowcip przeplatał się z sentymentalnymi utworami artysty.
Mówi się, że Szkoci z natury są wygadani, głośni, dużo piją i chętnie obnoszą się ze swymi tradycjami. Mówi się o nich jako zimnych i upartych draniach, i Fish zaprezentował trochę z każdej z tych cech, co utwierdziło mnie w tym, iż niewątpliwe jest dumnym i pewnym siebie wiekowym Szkotem, który niejedno w życiu przeżył. Świadczyły o tym nie tylko kąśliwe żarty na temat słabości ludzkich oraz polskiej mentalności, ale także chęć zjednania sobie tym samym aprobaty publiczności, co Fishowi przyszło z łatwością.
Ubrany w zwyczajne bojówki khaki, czarną koszulę, tradycyjną apaszkę i zaopatrzony w staromodny mikrofon - czarował i rozczulał, gdy śpiewał, a pomiędzy nimi rozbawiał do łez naprawdę czarnym humorem! Oberwało się Anglikom i Niemcom, ale Fish zmierzał w żartach do tego, że Szkocja i Polska są niesamowicie do siebie podobne. I tak nie zostawił suchej nitki na naszych drużynach narodowych w piłce nożnej. Wielu artystów, gdy przyjeżdża do Polski mówi, że kocha Polskę. Gdy powiedział to Fish, pierwszy raz uwierzyłam, że to prawda.
Samo śpiewanie to dla Fisha za mało... Muzyce i słowom towarzyszyła również niezła gra sceniczna. Było widać, że aktorstwo sprawia mu ogromną frajdę. Zapowiedzi koncertów mówiły o tym, że Fish jest w najlepszej kondycji od lat. Nie kłamały. Po poważnej chorobie gardła nie pozostało ani śladu. Fish się nie oszczędzał. Ku uciesze wielu była możliwość "wykrzyczenia" piosenki na zamówienie. Niestety Frank (gitara) nie znał najbardziej upragnionego przez fanów Cliche. Było za to wiele innych: Incommunicado, Lavender, Kayleigh, A Gentleman's Excuse... brzmiało fantastycznie. Ostatecznie fani nie dali mu zejść ze sceny przez dwie i pół godziny, a i samemu Fish'owi się z tym nie spieszyło.
Tekst i fotografie: Sabina Lawrów i Oliwia Orzeszko
Zobacz wywiad z Fishem
Galeria zdjęć z koncertu - Fish @ Sheraton Sopot - 08.04.2011 r.
Ubrany w zwyczajne bojówki khaki, czarną koszulę, tradycyjną apaszkę i zaopatrzony w staromodny mikrofon - czarował i rozczulał, gdy śpiewał, a pomiędzy nimi rozbawiał do łez naprawdę czarnym humorem! Oberwało się Anglikom i Niemcom, ale Fish zmierzał w żartach do tego, że Szkocja i Polska są niesamowicie do siebie podobne. I tak nie zostawił suchej nitki na naszych drużynach narodowych w piłce nożnej. Wielu artystów, gdy przyjeżdża do Polski mówi, że kocha Polskę. Gdy powiedział to Fish, pierwszy raz uwierzyłam, że to prawda.
Samo śpiewanie to dla Fisha za mało... Muzyce i słowom towarzyszyła również niezła gra sceniczna. Było widać, że aktorstwo sprawia mu ogromną frajdę. Zapowiedzi koncertów mówiły o tym, że Fish jest w najlepszej kondycji od lat. Nie kłamały. Po poważnej chorobie gardła nie pozostało ani śladu. Fish się nie oszczędzał. Ku uciesze wielu była możliwość "wykrzyczenia" piosenki na zamówienie. Niestety Frank (gitara) nie znał najbardziej upragnionego przez fanów Cliche. Było za to wiele innych: Incommunicado, Lavender, Kayleigh, A Gentleman's Excuse... brzmiało fantastycznie. Ostatecznie fani nie dali mu zejść ze sceny przez dwie i pół godziny, a i samemu Fish'owi się z tym nie spieszyło.
Tekst i fotografie: Sabina Lawrów i Oliwia Orzeszko
Zobacz wywiad z Fishem
Galeria zdjęć z koncertu - Fish @ Sheraton Sopot - 08.04.2011 r.
więcej: bart.sopot.pl
reklama