17 października 2011
11:07
Nowe miejsce, nowe wrażenia czyli relacja z Free Form Festival 2011
Wspaniale minął weekend a wraz z nim kolejna już siódma odsłona Free Form Festivalu. Nowe miejsce, Soho Factory przyniosło festiwalowi powiew świeżości a publiczności całkiem nowe doznania, także za sprawą dwóch najbardziej wyczekiwanych koncertów: LAMB i The Streets ale po kolei.
![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39271.webp)
![[img:3]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39273.webp)
![[img:5]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39275.webp)
![[img:7]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39277.webp)
![[img:8]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39278.webp)
![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39271.webp)
![[img:2]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39272.webp)
Wszystko zaczęło się dla mnie od Villa Nah. W muzyce tego fińskiego duetu czuć było oniryczny powiew znad skandynawskich fiordów, jakąś taką tęsknotę i ból co współgrało ze scenicznym zachowaniem muzyków, ich gestami, mimiką, ruchami i oprawą świetlną koncertu. Na moment odleciałam. Po takim początku mogło być tylko lepiej. Ale przy Vitalicu nastrój mi siadł. Widać za stara jestem na zachwycanie się francuskimi didżejami, którzy grają elektro. Przeskok z sentymentalnego nastroju na elektroniczne łupu-cupu mnie zmasakrował. To było po prostu zbyt brutalne. Na szczęście do życia przywrócił mnie występ Does It Offend You, Yeah? Wokaliście tego brytyjskiego bandu co prawda w trakcie występu zabrakło mocy w mikrofonie i musiał nieźle improwizować a pani z gitarą z wrażenia poszło oczko w rajstopie, ale był to jeden z lepszych koncertów. Na scenie cały czas coś się działo, lider nawiązywał kontakt z publiką a ta podzielała jego entuzjazm.
![[img:3]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39273.webp)
![[img:5]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39275.webp)
Aeroplane był kolejną gwiazdą FFF. Występ tego solowego projektu Vito Deluca pamiętam tylko dlatego, że miał bardzo słabe oświetlenie. Jak zwykle to bywa w przypadku zdjęć didżejów trudno o interesujący kadr. Nie zmienia to faktu, że zainteresowana skakaniem, podrygiwaniem i pokrzykiwaniem publiczność bawi się na setach didżejskich znakomicie. Nie inaczej było w przypadku Aeroplane.
![[img:6]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39276.webp)
![[img:4]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39274.webp)
A teraz to co tygrysy lubią najbardziej czyli LAMB. Gwiazda pierwszego dnia Free Form Festivalu zaprezentowała set złożony z: „Another Language”, “Little Things”, “Butterfly Effect”, „Gabriel”, “Strong The Root”, “Existential Itch”, “She Walks”, “Wise Enough”, “What Sound”, “Build a Fire”, “Last Night the Sky”, “Gorecki” i “Trans Fatty Acid” na zakończenie. Najbardziej czekałam na "Gabriel" i dostałam go tak wcześnie, że aż się nie spodziewałam. Wokalistka bandu, Lou Rhodes jest po prostu zjawiskowa, nie dość że piękna fizycznie to również głos ma anielski. Dla poprawienia tego co i tak było moim zdaniem doskonałe Lou Rhodes i Andy'iemu Barlow'owi na scenie towarzyszyli kontrabasista i perkusjonista. Nad całością unosił się duch mrocznego industrialu i gęstego trip-hopu, głębokie basy miejscami o mało co nie wyrwały mi serca z piersi a rozmyte wizualizacje podkreślały eteryczny charakter muzyki duetu LAMB. Było... wrażliwie. Dla tych, którzy z różnych względów nie byli i nie widzieli LAMB zagra koncert na bis 7 lutego 2012 roku w warszawskim Palladium. Ja już ostrze sobie pazurki na tę powtórkę z rozrywki.
![[img:6]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39276.webp)
![[img:4]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39274.webp)
A teraz to co tygrysy lubią najbardziej czyli LAMB. Gwiazda pierwszego dnia Free Form Festivalu zaprezentowała set złożony z: „Another Language”, “Little Things”, “Butterfly Effect”, „Gabriel”, “Strong The Root”, “Existential Itch”, “She Walks”, “Wise Enough”, “What Sound”, “Build a Fire”, “Last Night the Sky”, “Gorecki” i “Trans Fatty Acid” na zakończenie. Najbardziej czekałam na "Gabriel" i dostałam go tak wcześnie, że aż się nie spodziewałam. Wokalistka bandu, Lou Rhodes jest po prostu zjawiskowa, nie dość że piękna fizycznie to również głos ma anielski. Dla poprawienia tego co i tak było moim zdaniem doskonałe Lou Rhodes i Andy'iemu Barlow'owi na scenie towarzyszyli kontrabasista i perkusjonista. Nad całością unosił się duch mrocznego industrialu i gęstego trip-hopu, głębokie basy miejscami o mało co nie wyrwały mi serca z piersi a rozmyte wizualizacje podkreślały eteryczny charakter muzyki duetu LAMB. Było... wrażliwie. Dla tych, którzy z różnych względów nie byli i nie widzieli LAMB zagra koncert na bis 7 lutego 2012 roku w warszawskim Palladium. Ja już ostrze sobie pazurki na tę powtórkę z rozrywki.
![[img:7]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39277.webp)
![[img:8]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39278.webp)
Drugi dzień Free Form-u zapoczątkował występ eksperymentalnego duetu Rebeka. Liderka, Iwona Skwarek wydaje w Brennessel. To label zespołu Kamp! Kto zna wie mniej więcej w jakich rejonach porusza się Rebeka. Tłumów i rewelacji nie było ale coś w tym jest i warto obserwować poczynania Iwony.
![[img:9]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39279.webp)
![[img:10]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39280.webp)
Godzinę później na Groslch Stage'u pojawił się Red Snapper czyli jazzowo- rockowa legenda WARP. Bardzo przyjemny i udany występ z dodatkowymi elementami trip-hopu, oszczędnymi wokalami i rozbudowaną sekcją dętą. Fenech-Soler? Najlepszy popowy zespół FFF 2011. Energia, żywiołowość i fun w czystej postaci.
![[img:11]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39283.webp)
Na hasło MUM stado fotoreporterów ruszyło do fosy, ale zanikłe w swej postaci oświetlenie ostudziło ich zapał. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych skandynawskich bandów zagrał materiał z płyty "Sing Along To Song You Don't Know". Nie jestem ich zagorzałą fanką ale skrzyżowanie Abby z Goldfrapp podobało mi się. A zwłaszcza dwie panie na wokalu. Zapowiadany przez organizatorów Yuksek w ostatniej chwili dał plamę, w związku z tym na jego miejsce "wskoczył" polski Oszibarack promujący nowy album "40 Surfers Waiting For The Wave". Przyznać trzeba, że Agim i spółka bardzo dobrze zaplanowali ten koncert umiejętnie budując napięcie, dzięki czemu wzbudzili entuzjazm dość licznie zgromadzonej publiki. Kolejność utworów, plumkająco-zgrzytliwa elektronika, olbrzymie instrumentalne pejzaże w połączeniu z uwodzicielskim, ascetycznym wokalem Patrycji Hefczyńskiej i grą świateł przełożyły się na naprawdę światowy poziom koncertu. Z tego co mi wiadomo same "Brzoskwinki" też były z siebie zadowolone. Tak trzymać!
A na deser wisienka ze śmietanką czyli The Streets. Koncert krótki (zaledwie godzinę), konkretny, na totalnym luzie, z jajem. Z głośników poleciało m.in.: "Trust Me", "Don't Mug Yourself", "OMG", "Week Become Hero's", "Never Be Friends", "Too Late", "Dry Your Eyes", "Turn The Page", "Fit". Tłumy skaczącej, śpiewającej publiki, fruwające staniki, las falujących rąk a w tym wszystkim ON, Mike Skinner który jeszcze nie tak dawno zapowiadał, że zawiesza działalność The Streets dał popis jakiego się nie zapomina i co najważniejsze na koniec nie powiedział "żegnajcie" lecz "do zobaczenia". Jest więc nadzieja na następny raz podczas którego Mike znowu będzie gaworzył, wspinał się na odsłuchy, namawiał publikę do kucania i skakania, bawił się mikrofonem, rzucał się w tłum a ciemnoskóry MC z długimi dreadami, Kevin Mark Trail nie będzie pozostawał w tym szaleństwie w tyle.
![[img:9]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-lamb-free-form-festival-39279.webp)
![[img:10]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39280.webp)
Godzinę później na Groslch Stage'u pojawił się Red Snapper czyli jazzowo- rockowa legenda WARP. Bardzo przyjemny i udany występ z dodatkowymi elementami trip-hopu, oszczędnymi wokalami i rozbudowaną sekcją dętą. Fenech-Soler? Najlepszy popowy zespół FFF 2011. Energia, żywiołowość i fun w czystej postaci.
![[img:11]](/img/artykuly/zdjecia/nowe-miejsce-nowe-wrazenia-czyli-relacja-z-free-form-free-form-festival-lamb-39283.webp)
Na hasło MUM stado fotoreporterów ruszyło do fosy, ale zanikłe w swej postaci oświetlenie ostudziło ich zapał. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych skandynawskich bandów zagrał materiał z płyty "Sing Along To Song You Don't Know". Nie jestem ich zagorzałą fanką ale skrzyżowanie Abby z Goldfrapp podobało mi się. A zwłaszcza dwie panie na wokalu. Zapowiadany przez organizatorów Yuksek w ostatniej chwili dał plamę, w związku z tym na jego miejsce "wskoczył" polski Oszibarack promujący nowy album "40 Surfers Waiting For The Wave". Przyznać trzeba, że Agim i spółka bardzo dobrze zaplanowali ten koncert umiejętnie budując napięcie, dzięki czemu wzbudzili entuzjazm dość licznie zgromadzonej publiki. Kolejność utworów, plumkająco-zgrzytliwa elektronika, olbrzymie instrumentalne pejzaże w połączeniu z uwodzicielskim, ascetycznym wokalem Patrycji Hefczyńskiej i grą świateł przełożyły się na naprawdę światowy poziom koncertu. Z tego co mi wiadomo same "Brzoskwinki" też były z siebie zadowolone. Tak trzymać!
A na deser wisienka ze śmietanką czyli The Streets. Koncert krótki (zaledwie godzinę), konkretny, na totalnym luzie, z jajem. Z głośników poleciało m.in.: "Trust Me", "Don't Mug Yourself", "OMG", "Week Become Hero's", "Never Be Friends", "Too Late", "Dry Your Eyes", "Turn The Page", "Fit". Tłumy skaczącej, śpiewającej publiki, fruwające staniki, las falujących rąk a w tym wszystkim ON, Mike Skinner który jeszcze nie tak dawno zapowiadał, że zawiesza działalność The Streets dał popis jakiego się nie zapomina i co najważniejsze na koniec nie powiedział "żegnajcie" lecz "do zobaczenia". Jest więc nadzieja na następny raz podczas którego Mike znowu będzie gaworzył, wspinał się na odsłuchy, namawiał publikę do kucania i skakania, bawił się mikrofonem, rzucał się w tłum a ciemnoskóry MC z długimi dreadami, Kevin Mark Trail nie będzie pozostawał w tym szaleństwie w tyle.
Podsumowując: siódemka to naprawdę fartowna liczba, a free formowa muzyczna poprzeczka idzie coraz wyżej. Ciekawa jestem co będzie przy dziesiątej edycji. Póki co siódmą uważam za zamkniętą i niezwykle udaną.
Tekst i foto: Ewa Kuba.
więcej: www.freeformfestival.pl
reklama