27 listopada 2011
16:12
Targowaliśmy się na pierwszych Europejskich Targach Muzycznych CJG w Warszawie - relacja
W jesienny listopadowy weekend po raz pierwszy w Warszawie odbyły się Europejskie Targi Muzyczne Co Jest Grane.
![[img:1]](/img/artykuly/zdjecia/targowalismy-sie-na-pierwszych-europejskich-targach-europejskie-targi-muzyczne-co-jest-grane-39814.w)
W ciągu dwóch dni uczestnicy mogli podyskutować o kondycji rynku muzycznego, kupić płyty i książki, zdobyć autografy i posłuchać naszych najlepszych eksportowych zespołów muzycznych.
Ale od początku. Moja przygoda z ETM zaczęła się od sobotniego panelu "Muzyka w sieci w Polsce i na świecie" poświęconego kondycji muzyki cyfrowej. Dyskusja panelistów (Bartek Chaciński, Piotr Turek, Marcin Matuszewski i in.) dotyczyła głównie tego co będzie w przyszłości, czy muzyka na tradycyjnych nośnikach przetrwa i czy można na niej jeszcze cokolwiek zarobić i niestety nie przeistoczyła się w dialog z publicznością. Kto chciał mógł oczywiście wymienić luźne uwagi z panelistami po wszystkim. Ale w trakcie? Nie było mowy. Grafik paneli był tak napięty, że czas nie pozwalał na publiczne dysputy. Godzinka na jeden panel i do widzenia, następny proszę. To największa, jak dla mnie, skucha tego wydarzenia. Pośpiech. Na całe szczęście wszystko odbywało się w jednym miejscu, odległości pomiędzy poszczególnymi salami w których odbywały się wykłady mierzone w metrach nie były tak duże jak te pomiędzy scenami na Open'erze więc można było dać radę.
Za następny cel obrałam sobie panel "Koncerty i festiwale: przyszłość festiwali". Tutaj wśród zaproszonych gości pojawili się m.in. Jurek Owsiak, Łukasz Minta z Go-Ahead, Stanisław Trzciński z STX, Łukasz Napora (Audioriver), Martin Elbourne (Glasntonbury). Panowie i Panie długo ale niestety bezowocnie dyskutowali o tym w którą stronę zmierzają festiwale. Czy w przyszłości będą to folwarczno-ludowe pikniki czy zaangażowane społecznie manifestacje przekonamy się sami za parę lat. Jedno jest pewne i wiem to z własnego doświadczenia: koncertów jest coraz więcej żeby nie powiedzieć za dużo, stwarza to szum informacyjny. Poza tym rynek muzyczny cierpi na chaos organizacyjny i logistyczny, nie ma hal z prawdziwego zdarzenia do grania koncertów, w związku z tym szuka się nowych miejsc. Festiwale przenoszą się do przestrzeni miejskiej (stare fabryki, opuszczone dworce, muzea), koncerty zaś ogląda się w kinach w 3D. W każdym bądź razie była to bardzo pobudzająca do myślenia dysputa, która mam nadzieję zmieni podejście i myślenie organizatorów koncertów jak i samych muzyków.
Na targach pojawili się także goście specjalni, a wśród nich jak zwykle mocno zakręcony ale sympatyczny Czesław Mozil i uśmiechnięty Michał Urbaniak. Ze spotkania z Czesławem zgromadzeni słuchacze dowiedzieć mogli się m.in. tego, że choć nie zna Miłosza to nagrał płytę z jego wierszami oraz że doświadcza w Polsce pewnego rodzaju rasizmu. Czesław szczegółowo wyjaśnił o co chodzi, ale doprawdy nie umiem opisać tego tak barwnie jak on, dlatego poprzestanę na tym, że było bardzo dowcipnie. Michał Urbaniak z kolei z rozbrajającą szczerością opowiedział o tym, jak spełnił marzenie swojego ojca czyli sen o Ameryce, o tym że dość wcześnie wyfrunął z rodzinnego domu i o fascynacji czarną muzyką. Przy okazji promował swoją książkę "Ja, urbanator". Drugiego dnia targów do gości specjalnych dołączyła Kora, Wojciech Waglewski i Anna Maria Jopek, która zagrała także koncert finałowy zamykający pierwszą (mam nadzieję, że nie ostatnią) edycję ETM.
Apropo koncertów bo to tygryski lubią najbardziej. W piątek Teatrem Dramatycznym zawładną jazz, rock i elektronika. Zagrali m.in.: Fisz Emade, Paula i Karol, Baaba. W sobotę na scenie Teatru Dramatycznego w ramach imprezy partnerskiej - Festiwalu Bez Paniki wystąpili: Camero Cat, Sorry Boys, Neo Retros, Moja Adrenalina, Magnificent Muttley, The Lollipops, Kamp! i Öszibarack. Z występu Camero Cat zapamiętałam jedynie niezwykłe rajstopy basistki oraz cukierki i karty rzucane ze sceny przez muzyków. Sorry Boys jak zwykle ucieszyło moje ucho niebanalnymi dźwiękami. Szkoda tylko, że momentami instrumentarium brało górę nad resztą i nie słyszałam co śpiewa wokalistka. Najbardziej zaskakującym in plus był dla mnie występ The Lollipops. I tutaj chciałabym bardzo pochwalić panią na wokalu, jak widać panie w naszej muzyce górą, za temperament i moc. Kamp! ma już taką renomę i sławę, że dziwne byłoby gdyby nie przyciągnął tłumów. Po raz kolejny zespół udowodnił, że ma się dobrze i że możemy być spokojni o jego losy. Öszibarack to klasa sama w sobie, o której nie wypada już pisać inaczej jak tylko dobrze. O godz. 21.00 w Cafe Kulturalna Teatru Dramatycznego odbyły się także koncerty Twilite, The Newest Zealand, Rosemary's Kids, Skinny Patrini. Jednakże nie napiszę jak było bo na żaden się nie dopchałam, a zatem zaocznie stwierdzam że mogło być interesująco.
W niedzielne popołudnie w Cafe Kulturalna zagrało trio Dagadana a wieczorem Voo Voo ze wspomnianą już Anna Maria i supportującym artystów wiolonczelistą Bartoszem Koziakiem. Czy to kameralne sale teatralne czy też duże hale koncertowe Voo Voo od ponad 25 lat nigdy nie zawodzi i tak też było tym razem.
Generalnie: działo się! I choć tempo było momentami zabójcze z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ETM zatrzęsły moimi zwojami mózgowymi stanowiąc sporą inspirację do muzycznych przemyśleń i napisania kilku felietonów. Bezcenna okazała się także możliwość spotkania ze znajomymi z branży i spojrzenia na to środowisko z dystansu. Liczę, że tegoroczne niedociągnięcia organizacyjne (takie jak rozgardiasz, "naćkanie" paneli czy skromna ilość stoisk targowych) zostaną naprawione i spotkam się z nimi za rok, w tym samym składzie i miejscu.
Ale od początku. Moja przygoda z ETM zaczęła się od sobotniego panelu "Muzyka w sieci w Polsce i na świecie" poświęconego kondycji muzyki cyfrowej. Dyskusja panelistów (Bartek Chaciński, Piotr Turek, Marcin Matuszewski i in.) dotyczyła głównie tego co będzie w przyszłości, czy muzyka na tradycyjnych nośnikach przetrwa i czy można na niej jeszcze cokolwiek zarobić i niestety nie przeistoczyła się w dialog z publicznością. Kto chciał mógł oczywiście wymienić luźne uwagi z panelistami po wszystkim. Ale w trakcie? Nie było mowy. Grafik paneli był tak napięty, że czas nie pozwalał na publiczne dysputy. Godzinka na jeden panel i do widzenia, następny proszę. To największa, jak dla mnie, skucha tego wydarzenia. Pośpiech. Na całe szczęście wszystko odbywało się w jednym miejscu, odległości pomiędzy poszczególnymi salami w których odbywały się wykłady mierzone w metrach nie były tak duże jak te pomiędzy scenami na Open'erze więc można było dać radę.
Za następny cel obrałam sobie panel "Koncerty i festiwale: przyszłość festiwali". Tutaj wśród zaproszonych gości pojawili się m.in. Jurek Owsiak, Łukasz Minta z Go-Ahead, Stanisław Trzciński z STX, Łukasz Napora (Audioriver), Martin Elbourne (Glasntonbury). Panowie i Panie długo ale niestety bezowocnie dyskutowali o tym w którą stronę zmierzają festiwale. Czy w przyszłości będą to folwarczno-ludowe pikniki czy zaangażowane społecznie manifestacje przekonamy się sami za parę lat. Jedno jest pewne i wiem to z własnego doświadczenia: koncertów jest coraz więcej żeby nie powiedzieć za dużo, stwarza to szum informacyjny. Poza tym rynek muzyczny cierpi na chaos organizacyjny i logistyczny, nie ma hal z prawdziwego zdarzenia do grania koncertów, w związku z tym szuka się nowych miejsc. Festiwale przenoszą się do przestrzeni miejskiej (stare fabryki, opuszczone dworce, muzea), koncerty zaś ogląda się w kinach w 3D. W każdym bądź razie była to bardzo pobudzająca do myślenia dysputa, która mam nadzieję zmieni podejście i myślenie organizatorów koncertów jak i samych muzyków.
Na targach pojawili się także goście specjalni, a wśród nich jak zwykle mocno zakręcony ale sympatyczny Czesław Mozil i uśmiechnięty Michał Urbaniak. Ze spotkania z Czesławem zgromadzeni słuchacze dowiedzieć mogli się m.in. tego, że choć nie zna Miłosza to nagrał płytę z jego wierszami oraz że doświadcza w Polsce pewnego rodzaju rasizmu. Czesław szczegółowo wyjaśnił o co chodzi, ale doprawdy nie umiem opisać tego tak barwnie jak on, dlatego poprzestanę na tym, że było bardzo dowcipnie. Michał Urbaniak z kolei z rozbrajającą szczerością opowiedział o tym, jak spełnił marzenie swojego ojca czyli sen o Ameryce, o tym że dość wcześnie wyfrunął z rodzinnego domu i o fascynacji czarną muzyką. Przy okazji promował swoją książkę "Ja, urbanator". Drugiego dnia targów do gości specjalnych dołączyła Kora, Wojciech Waglewski i Anna Maria Jopek, która zagrała także koncert finałowy zamykający pierwszą (mam nadzieję, że nie ostatnią) edycję ETM.
Apropo koncertów bo to tygryski lubią najbardziej. W piątek Teatrem Dramatycznym zawładną jazz, rock i elektronika. Zagrali m.in.: Fisz Emade, Paula i Karol, Baaba. W sobotę na scenie Teatru Dramatycznego w ramach imprezy partnerskiej - Festiwalu Bez Paniki wystąpili: Camero Cat, Sorry Boys, Neo Retros, Moja Adrenalina, Magnificent Muttley, The Lollipops, Kamp! i Öszibarack. Z występu Camero Cat zapamiętałam jedynie niezwykłe rajstopy basistki oraz cukierki i karty rzucane ze sceny przez muzyków. Sorry Boys jak zwykle ucieszyło moje ucho niebanalnymi dźwiękami. Szkoda tylko, że momentami instrumentarium brało górę nad resztą i nie słyszałam co śpiewa wokalistka. Najbardziej zaskakującym in plus był dla mnie występ The Lollipops. I tutaj chciałabym bardzo pochwalić panią na wokalu, jak widać panie w naszej muzyce górą, za temperament i moc. Kamp! ma już taką renomę i sławę, że dziwne byłoby gdyby nie przyciągnął tłumów. Po raz kolejny zespół udowodnił, że ma się dobrze i że możemy być spokojni o jego losy. Öszibarack to klasa sama w sobie, o której nie wypada już pisać inaczej jak tylko dobrze. O godz. 21.00 w Cafe Kulturalna Teatru Dramatycznego odbyły się także koncerty Twilite, The Newest Zealand, Rosemary's Kids, Skinny Patrini. Jednakże nie napiszę jak było bo na żaden się nie dopchałam, a zatem zaocznie stwierdzam że mogło być interesująco.
W niedzielne popołudnie w Cafe Kulturalna zagrało trio Dagadana a wieczorem Voo Voo ze wspomnianą już Anna Maria i supportującym artystów wiolonczelistą Bartoszem Koziakiem. Czy to kameralne sale teatralne czy też duże hale koncertowe Voo Voo od ponad 25 lat nigdy nie zawodzi i tak też było tym razem.
Generalnie: działo się! I choć tempo było momentami zabójcze z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ETM zatrzęsły moimi zwojami mózgowymi stanowiąc sporą inspirację do muzycznych przemyśleń i napisania kilku felietonów. Bezcenna okazała się także możliwość spotkania ze znajomymi z branży i spojrzenia na to środowisko z dystansu. Liczę, że tegoroczne niedociągnięcia organizacyjne (takie jak rozgardiasz, "naćkanie" paneli czy skromna ilość stoisk targowych) zostaną naprawione i spotkam się z nimi za rok, w tym samym składzie i miejscu.
Tekst: Ewa Kuba. Foto: Fisz Emade - J. Bielecka, materiał prasowe.
więcej: www.targicojestgrane.pl
reklama