Emmanuelle Seigner zawładnęła Targowa Street Film & Music Festival
Koncert Emmanuelle Seigner na dziedzińcu łódzkiej Filmówki otworzył w piątkowy gorący wieczór Targowa Street Film & Music Festival w Łodzi.
Festiwal po raz pierwszy odbył się w 2009 roku z inicjatywy Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Teatralnej i Telewizyjnej. Już w czasie pierwszej edycji festiwal okazał się być strzałem w dziesiątkę. Pięknej Emmanuelle towarzyszyć miał jej małżonek Roman Polański ale niestety nie pojawił się na festiwalu. Pomimo tego z racji otaczających okoliczności przyrody czuć było jego ducha. Zresztą sama Seigner podczas spotkania z widzami sporo opowiadała o swoim mężu. Gdy mówiła o muzyce, dla wszystkich słuchających było jasne, jak ważną rolę odgrywa ona w jej życiu. W twórczości inspirowanej takimi zespołami jak The Beatels, Red Hot Chilli Peppers czy The White Stripes, artystka stara się ciągle rozwijać i pozwala, by doświadczenie nabyte w aktorstwie swobodnie przenikało do jej kariery estradowej. Jest swoistym uosobieniem idei łączenia filmu i muzyki. Zdradziła także, że aktualnie pracuje nad nową, anglojęzyczną płytą.
Jako wokalistka zadebiutowała w roku 2006 wraz z rockowym zespołem Ultra Orange. W 2010 wydała solową płytę "Dingue", na której znalazł się m.in. duet z Iggy Popem oraz wspomnianym mężem, Romanem Polańskim.
Seigner koncertuje rzadko. Tym cenniejszym było zobaczyć ją na żywo. Widziałam ją już dwukrotnie w Warszawie - raz na festiwalu w plenerze, ponownie na koncercie klubowym. Za każdym razem jawiła się jako osoba skromna, nieco wycofana, przestraszona, która nie pozwalała sobie robić zdjęć (raczej tego nie lubi), skrywająca się na scenie za wielkim kapeluszem. Taką pamiętam Seigner z Warszawy. Z Łodzi pozostanie w mojej pamięci jako osoba, która w niezwykły sposób łączy pracę z pasją, dla której obce jest popadanie w rutynę. Ludzie tacy jak Seigner potrafią bawić się tym co robią. A ona robi to jeszcze z niesamowitym wdziękiem. Z pewnością dlatego, że jest kobietą ale być może także dlatego, że wciąż ma w sobie coś z dziecka. Był luz i dużo śmiechu. Było dużo utworów z debiutanckiego albumu artystki, było "Forget Me Not" Smolika, były "Alone à Barcelone" i "Dingue". Była również niecodzienna bajecznie kolorowa scenografia, wręcz instalacja, której spójna forma idealnie współgrała z całym koncertem. Rangę występu podniósł dodatkowo klimat miejsca i aura wyjątkowości, jaką Seigner roztaczała wokół siebie oraz to, że sięgnęła do repertuaru Velvet Undergroud ("Femme Fatale").
Słowem widzowie Targowa Street Film & Music Festival po raz koleny mogli poczuć się dopieszczeni.
Tekst: Ewa Kuba, materiały organizatora.