Reggaeland największym festiwalem reggae w Polsce
Około 11 tysięcy widzów, którzy pojawili się na Festiwalu Reggaeland w ostatni weekend sprawiło, że zyskał on miano największej imprezy reggae w Polsce. Nawet konkurencja odbywającego się w tym samym czasie Open'era, a także burza i ulewa, które nadeszły drugiego dnia nad płocką plażę nie popsuły frekwencji.
Już w południe pierwszego dnia festiwalu musiano dwukrotnie powiększyć pole namiotowe, które pierwotnie przewidziano na trzy tysiące gości. W tym roku widzowie napływali nie tylko ze wszystkich części Polski, lecz także zza granicy. W Płocku pojawili się Belgowie, Niemcy, Włosi, a nawet Białorusini.
Tegoroczny Reggaeland to nie tylko niespodziewana frekwencja, ale i kilka innych niecodziennych wydarzeń. Był nim między innymi koncert Gappy'ego Ranksa. Brytyjska gwiazda dancehallu o jamajsko-dominikańskich korzeniach porwała do tańca publiczność podczas pierwszego dnia festiwalu. Ranks został ściągnięty do Płocka z Londynu nagle, zaledwie w ciągu ośmiu godzin. Na Reggaelandzie wystąpił zamiast Elephant Mana, którego manager poinformował o nagłej chorobie artysty w piątkowy poranek. - Najłatwiej byłoby zastąpić Elephanta polską grupą, ale nie chcieliśmy iść na łatwiznę. Sztab ludzi pracował w nerwach przez kilka godzin, aby ściągnąć do Płocka godne zastępstwo, z którego publiczność byłaby zadowolona – mówi Grzegorz Żaglewski, dyrektor artystyczny Reggaelandu.
Na czterech scenach 6 i 7 lipca wystąpiło ponad czterdziestu wykonawców. Kulminacyjnym momentem festiwalu był sobotni koncert Gentlemana, na którym płocka plaża została wypełniona po brzegi przez publiczność. Zwany „białym Jamajczykiem” Gentleman wystąpił z niecodziennym składem, wspierali go występujący po raz pierwszy w Polsce J Boog, Chris Martin, Ziggi Recado oraz Scarra Mucci. Muzycy świetnie się bawili, często improwizowali. Największe szaleństwo nadeszło, gdy Gentleman zaprosił na scenę Martina i razem z nim wykonał ich wspólny przebój „To the Top”. Publiczność ochłodził dopiero deszcz, który wraz z gwałtowną burzą nadszedł po niemal półtorej godzinie koncertu Gentlemana.
Burza wymusiła przerwę techniczną, po której wznowiono festiwalowe koncerty na głównej scenie soundsystemowej i w namiocie Uhuru Culture. Pierwszy z wymienionych nie był w stanie pomieścić zgromadzonej publiczności. Wraz z niemieckim, działającym od piętnastu lat Kingston Sound własne koncerty dali muzycy wcześniej występujący jako goście Gentlemana. Regularna impreza trwała do niedzielnego poranka.
Na festiwalu zagrało wiele polskich składów muzycznych w klimacie reggae. Pierwszego dnia wystąpił Pablopavo w dwóch odmianach – z Praczasem oraz z Vavamuffin. Fani bawili się też przy muzyce KaCeZeta i Papriki Korps. Drugiego dnia zespól Tabu zagrał kawałki z nadchodzącej płyty „Endorfina”. Z kolei, DAAB rozbujał publiczność, prezentując swoje najpopularniejsze utwory. W namiocie soundsystemowym zagrali też Dancehall Masak-Rah oraz Bubble Chamber. Na płockiej plaży nie zabrakło egzotycznego reggae, jak to w wykonaniu wykonawcy z Finlandii – Raappana, Arogalli z Sycylii, czy francuskiego Tribumana.
Dzięki ułatwieniom dla niepełnosprawnych na tegorocznym Reggaelandzie pojawiło się kilka osób na wózkach inwalidzkich. Darmowy wstęp dla dzieci do lat dziesięciu sprawił, że głównie na koncertach w ciągu dnia pojawiło się wiele rodzin. Najmłodszy festiwalowicz miał trzy miesiące i przyjechał do Płocka wraz z mamą z Olsztyna.
Reggaeland został zorganizowany przez Urząd Miasta Płocka oraz Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki.