Off Festival - dzień trzeci - fotorelacja
Swans przyćmili genialny koncert Iggiego Popa? Zapraszamy do przeczytania naszej relacji z ostatniego dnia Off Festivalu.
Trzeci festiwalowy dzień rozpoczęliśmy dopiero od Ty Segall. Mimo szczerych chęci zobaczenia ponownie Minerals (widzieliśmy i przecieraliśmy oczy ze zdumienia na Openerze), godzina 15 jawiła się jako bardzo wczesny poranek. I tak więc dopiero Amerykanie swoim mocnym rockowym kopnięciem trochę nas orzeźwili i złapaliśmy wiatr w żagle na kolejne godziny. Muszę przyznać, że świetnie zaprezentował się na dużej scenie Kanał Audytywny, a jakimś wielkim fanem hip-hopu ostatecznie nie jestem. Ale jak widzę i słyszę trąbeczki, to zawsze przystanę. Śmiałe, i co najważniejsze o nas - generacji googla i przemian systemowych, teksty zespołu są dokładnie tym czego oczekuję od hip-hopego składu. Za to znieść nie mogę bryk z wysokim zawieszeniem, skąpo ubranych panienek i złotych łańcuchów, ale to zupełnie inna bajka... Gdy na scenie pojawiła się Natalia Grosiak, jako gość specjalny koncertu Kanału, musieliśmy już niestety uciekać. Bo na scenie Trójki kończyli już Szkoci z The Twilight Sad. Cóż za ekspresja sceniczna! I ten niesamowity szkocki język, z którego i tak nic nie rozumiałam, ale okraszenie indie rocka folkowymi nutami prosto z północy Wysp, totalnie mnie urzekło.
Dam Funka chyba w planach zdaje się nie miałam, ale przechodząc obok sceny usłyszałam ten najprawdziwszy groove, którego sekret znany jest tylko czarnym (czy tam afroamerykanom - jak kto woli). Zostałam, pobujałam się i podziwiałam jak to możliwe, że klawisze mogą brzmieć jak gitara! Wiele osób zachwycało się występem The Battles, jak dla mnie całkiem poprawnie, ale bez uniesień. Dużo rytmu, ciekawe wizualizacje, ale jakby trochę gęstości dźwięku dla mnie brakło. Choć muszę przyznać, że wysoko ustawiony talerz bębniarza to niezły zabieg marketingowy. W pozytywny nastrój wprowadzili nas za chwilę na scenie leśnej Stephen Malkmus and the Jigs, nowy projekt lidera legendarnego Pavement. I odwalili kawał dobrego indie rocka.
A na sam koniec, jak to mówią, wisienka na torcie. Nie byłam na to gotowa. Od lat słyszałam tylko, że Swans trzeba usłyszeć. I to co usłyszałam od pierwszych sekund przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ale kto nie lubi tak cudownych niespodzianek! Przestrzeń dźwięku tak szeroka, tak czysta, że trudno było to ogarnąć. Swans zaczęli "lekko" od postrockowych melodii, rozkręcali się i pogłaśniali się z minuty na minutę. Poprzez progresywę do totalnej psychodelii na koniec. Szalone kilkuminutowe solówki gitarowe z łatwością wprowadzały nas w trans. Wielkie brawa dla Panów w budce akustyków. Nigdy nie słyszałam tak dobrze ułożonej przestrzeni dźwięku na koncercie. I do tego tak głośnych! W pewnym momencie zamknęłam oczy i wtedy ukazało się całe piękno dźwięków - porywające doświadczenie. Odleciałam! Obrazy same układały się w głowie. Nic mi nie przeszkadzało już w recepcji. Tylko ja i muzyka - jako jedno. Jeśli Was to ominęło i chcecie wejść na najwyższy poziom doświadczenia muzyki - wypatrujcie kolejnych dat koncertów Swans w Polsce. Warte usłyszenia za każde pieniądze!
Tymczasem dziękujemy organizatorom Off Festivalu za tak piękne przyjęcie. Po raz pierwszy, w tym roku, rozpoczęliśmy z Wami współpracę medialną - jesteśmy pod wrażeniem! Dziękujemy i do zobaczenia za rok!
tekst i foto: Sabina Lawrów
Galeria zdjęć @ Off Festival 2012 - trzeci dzień.