Jazzowe Szaleństwo w Krakowie
W zeszły weekend w krakowskiej Rotundzie odbył się Akumulator Jazz Festival. Przygotowaliśmy dla Was krótką fotorelację z tego wydarzenia.
Już na wstępie powiem, że nigdy nie byłam fanką Jazzu, w rzeczywistości to gatunek, który na swój sposób jest mi obcy. A jednak, sobotni wieczór uważam za udany, chociażby ze względu na to, że był okazją do poszerzenia moich muzycznych horyzontów. Impreza odbyła się z okazji premiery trzeciego albumu krakowskiej grupy Uda, w związku z tym zespół oraz Agencja Akumulatory postanowili zaprosić gości do wspólnego grania. Udało mi się posłuchać trzech wykonawców. Jako pierwszy wystąpił Karl Culley, Anglik, obecnie mieszkający w Polsce. Prawdziwy wirtuoz gitary. Było na co popatrzeć i czego posłuchać, bo potrafił z niej wydobyć naprawdę niesamowite dźwięki, które dopełnił wokalem. Wszystko to idealnie komponowało się z nieco kameralnym charakterem tego wieczoru.
Następnie pora na Apostolis Anthimos czyli Greka urodzonego w Polsce, współtwórcę zespołu SBB. Do uzdolnionego muzyka dołączyli koledzy, trio zaprezentowało swoje umiejętności na basie oraz perkusji. Dla mnie, człowieka przyzwyczajonego do tego, że w takim składzie występuje jeszcze wokal była to okazja do zaobserwowania, jak brzmią pojedynczo poszczególne instrumenty.
I w końcu, trzeci w kolejności, gwiazda wieczoru, grupa UDA. Chyba nie znajdę odpowiednich słów dla opisania muzyki, którą prezentują, bowiem znajdziemy w niej i jazz, punk, alternatywę a nawet i moim zdaniem ślady metalu. Przyznaję, iż ta różnorodność, która zapewne tylko pozornie nie miała punktu wspólnego, wprowadziła mnie w zadumę.
To z pewnością dobrze spędzone trzy godziny, choć jazz cenię sobie jednak w odrobinę mniejszych ilościach. Już teraz wiem, że prawdopodobnie właśnie ten koncert będzie moją przepustką w stronę głębszego zapoznania się z tym gatunkiem. Imprezę poprowadził Mariusz Kałamaga, znany z kabaretu Łowcy.B. Jeśli komuś znudził się już jego żółty sweterek i maniera, która prezentuje na scenie-mam dobre informacje, potrafi być naturalny, a przy tym zabawny i to w sposób zupełnie pozbawiony powodów do irytacji.
tekst i zdjęcia: Monika Matura