Hunter na łowach w Krakowie
2 marca w Klubie Studio po raz kolejny wystąpiła legendarna polska kapela spod znaku thrash metalu. Tym razem zespół przyjechał aby zaprezentować nam całe "Królestwo".
Koncerty Huntera to nie tylko główna gwiazda, często to również bardzo ciekawe supporty. Nie inaczej było i tym razem.
Jako pierwszy na scenie pojawił się Eier z charyzmatyczną Grażyną Machurą na wokalu. Myślę, że zespół spokojnie wpasował się w klimaty jakie panowały przed występem Huntera. Muzycy promowali swój najnowszy i zarazem pierwszy album, choć usłyszeć mogliśmy również utwory z nadchodzącego wydawnictwa. Przyznaję, iż na początku to co kołatało mi się w głowie to- ta Pani przypomina mi wokalnie Dodę i Virign w swoich początkowych latach, być może miałam rację tylko jeśli chodzi o charyzmę, ale jednak myliłam się jeśli chodzi o teksty i ciężkość gatunkową. Eier, to naprawdę ciekawy wokal, fajna muzyka i dobrze napisane teksty. A dla wokalistki ukłony, za niesamowicie długie włosy.
Drugim zespołem był KaAtaKilla, łódzka formacja, z kolei przypominająca mi nieco połączenie Comy i Totentanz. Kapela poszczycić może się idealną wprost muzyczną precyzją, teksty doceniłam co prawda dopiero po przybyciu do domu, kiedy w zaciszu domowy przesłuchałam ich utworów, muszę stwierdzić, że rokują obiecująco. Oprócz swoich utworów zagrali również cover System of a Down- Aerials.
W w końcu po godzinie 21 pojawili się Panowie z Hunter'a. Tak jak obiecali, doczekaliśmy się całego "Królestwa" ( co prawda "Trumian Show", "O wolności" i "Samael", dopiero na bisie, ale jednak), nie zabrakło jednak i utworów z pierwszych albumów, dla tych- którzy stwierdzili, że Hunter skończył się po drugim albumie. Takowi zasmakować mogli między innymi w "Siedem", "Fantasmagorii" i "Kiedy Umieram". To mój trzeci koncert tego zespołu i to co muszę zauważyć, to fakt, że zawsze dają z siebie wszystko, a ludzie wychodzą zmiażdżeni po pogo. Z całą pewnością to zespół zasługujący na szacunek. I zapewne nie był to mój ostatni koncert, zwłaszcza jeśli pojawi się na nim Jelonek.
Tekst i zdjęcia: Monika Matura