Powstań Krakowie! - relacja z koncertu Sabatona w Krakowie
3 marca w krakowskiej Hali Wisły zagrali Szwedzi z formacji Sabaton. Koncert w Krakowie, był trzecim, polskim przystankiem na tegorocznej trasie. Koncerty cieszyły się sporą frekwencją.
Choć nie przepadam za Halą Wisły, to jednak koncertowa ciekawość wzięła górę. To mój trzeci koncert grupy Sabaton, ale za to pierwszy jeśli o Eluveitie mowa, co było dla mnie dodatkowym wabikiem.
Po tłoku w szatni i ostatecznym noszeniu kurtki na ramieniu mego współtowarzysza, przyszła pora aby dotrzeć do właściwego miejsca akcji. Już wtedy temperatura na hali była naprawdę wysoka.
Niestety Wisdom nie udało mi się zobaczyć, ale na Eluveitie dotarłam bez szwanku, co prawda grupa przybyła bez jednej z wokalistek, ale za to z silną motywacją aby skopać nam tyłki- jak to sami ujęli- i wyszło im to w zupełności. W większości muzycy zaprezentowali utwory z ostatniego albumu- Helvetios ( m.in. "Luxtos"," Neverland","The Uprising"). Ale nie zabrakło też starszych kawałków jak "Inis Mona" czy "Thousandfold". Muzycy opuścili scenę po blisko po godzinie, obiecując, że na pewno wrócą do Polski ( najbardziej zwariowanych metalheadów w Europie).
Wreszcie nadeszła kolej na Sabaton. Koncert rozpoczęła wstawka w postaci utworu "Final Countdown" zespołu Europe. Następnie "Ghost Division", który jednoznacznie potwierdził zamiary muzyków na tę noc- zamierzali zmieść nas z powierzchni Ziemi. Fani najnowszego krążka otrzymali cztery utwory : "Gott Mit Uns", "Carolus Rex", "Poltava" oraz "The Lion From the North". Nie zabrakło i starszych utworów, kultowego już "Uprising" z polskim akcentem, czy "Attero Dominatus", a na bis "40:1", czy "Primo Victoria". Mnie zabrakło w zasadzie tylko "Final Solution" .
Joakim chętnie mówił po polsku ( a nawet przeklinał! ), na prośbę fanów wypił również piwo. Śmiało dyskutował z publicznością, pozwolił im również na wybór niektórych piosenek.
Pod względem technicznym koncert wypadł bardzo dobrze. Mogłabym narzekać ewentualnie na ogromny upał na sali, ale to się przecież zdarza.
Nie lubię Hali Wisły,jest dla mnie za duża, zbyt tłoczna i niekoniecznie stworzona do koncertów, ale i tak zaliczam go do udanych, choć powoli zauważam lekkie znużenie koncertowymi wyczynami panów z Sabatonu. Za najbardziej udany uznaję mój pierwszy koncert z roku 2010, choć paradoksalnie nie znałam ich wtedy praktycznie wcale. Tak czy inaczej, z całą pewnością jeśli ktoś lubi metal i to w wojennej odsłonie, zachęcam, aby choć raz usłyszeć i zobaczyć Panów na żywo.
Tekst: Monika Matura
Zdjęcia: Krzysztof Raś