Bon Jovi i chwile wzruszeń - relacja z koncertu
Prawdziwy rock and roll, chwile wzruszeń i niesamowita, biało-czerwona oprawa koncertu, który obejrzało ponad 30 tysięcy osób – taka była pierwsza wizyta w Polsce zespołu Bon Jovi.
Najpierw tydzień przygotowań, ciężkiej pracy w celu stworzenia gigantycznej sceny w kształcie Cadillaca, a później gigantyczne show dla ponad 30 tysięcy fanów.
Pracowaliśmy od rana do nocy. To było gigantyczne przedsięwzięcie, ale to, co zobaczyliśmy podczas koncertu, jest w stanie zrekomepnsować każdy wysiłek
– powiedział Janusz Stefański z agencji Prestige MJM
Oprawa koncertu na PGE Arenie, który obejrzało ponad 30 tysięcy fanów, była niesamowita. Rozpoczęło się od flagi, która pojawiła się zgodnie z planem w trakcie czwartego utworu. PGE Arena, była również biało-czerwona na pierwszym z utworów zagranych w ramach bisu. Jon Bon Jovi założył także koszulkę reprezentacji Polski, którą przygotował dla niego Polski fanklub.
To coś niesamowitego, że docenił to sam Jon, od którego po zakończeniu koncertu otrzymałem autograf z osobistymi podziękowaniami. Dla nas to było dwanaście lat cholernie ciężkiej pracy, oczekiwania, które zostało nagrodzone w najlepszy z możliwych sposobów – powiedział Artur Bogdański, szef polskiego fanklubu Bon Jovi.
Koncert Bon Jovi był wielkim widowiskiem w amerykańskim stylu. Cadillac, na którym wystąpił zespół, rozpędzał się bardzo szybko z każdą minutą. Nie zabrakło więc prawdziwego, pełnego energii rock and rolla, ale także chwil wzruszeń. Niektórym atmosfera udzieliła się tak bardzo, że podejmowali życiowe decyzje. W trakcie jednego z utworów miały miejsce oświadczyny, co zarejestrowała na telebimach ekipa telewizyjna amerykańskiego zespołu.
Przez ponad dwie i pół godziny Jon Bon Jovi i jego koledzy zagrali swoje największe przeboje. Polscy fani nie chcieli długo wypuścić muzyków ze sceny. Nic w tym dziwnego, bo na swoich idoli w Polsce musieli czekać bardzo długo, co najlepiej obrazował napis, który znalazł się na fladzie rozwiniętej w trakcie czwartego utworu "Dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy czekają".
Tym razem było warto.