Punk wciąż żywy - relacja z Punky Reggae Live
24 października w krakowskich Fortach Kleparz odbyła sie kolejna edycja Punky Reggae Live, jedność w różnorodności, taki podtytuł spokojnie mógłby nosić ten festiwal. Na scenie zaprezentowalo się 7 zespołów, oscylujących gatunkowo pomiędzy punk i reggae.
Około godziny 17 na scenie pojawiła się Offensywa, zespól, który przyjechał do Krakowa aż ze Szczecina, by zaprezentować optymistyczny przekaz w punkowym brzmieniu. Grupa solidnie rozgrzałaa publiczność między innymi "Jest jak jest" czy coverem Green Day. Warto wspomnieć, że zespól ten ma na swoim koncie między innymi występ na Przystanku Woodstock. W moich uszach brzmią jak polska odpowiedź na Blink 182 i to mi się podoba.
Następnie pora na Molly Mallone's czyli irlandzki folk sprytnie wmieszany w punka. Zespół będący świetnym dowodem na to, że celtyckie rytmy moga brzmieć nieco bardziej niepokornie a folkowa muzyka tworzona w Polsce też może mieć wysoki poziom. Duży plus za obecność skrzypiec. To muzyka idealna do tańca i dobrej zabawy.
Po folku pora trochę reggae z domieszką ska i pokrewnych, a mowa o Raggafaya. Zaraz po nich na scenę wkroczyli nasi sąsiedzi ze Słowacji- Ine Kafe grający punkrocka. Nie jest to może granie odkrywcze ale z całą pewnością warte bliższego zapoznania się.
Punktem kulminacyjnym zdaje mi się występ Farben Lehre, podczas którego sala Pękała w szwach. Muzycy zaprezentowali przekrojowy materiał z całej dyskografii. Publiczności nie trzeba było zachęcać do skakania, tańczenia czy wspólnego śpiewu. Zabrzmiały między innymi "Helikoptery", "Pasja" czy "Defekt Muzgó". Wojtek Wojda dzielił się także co czas jakiś, swoimi przemyśleniami dotyczącymi sytuacji w Polsce, czy życia w ogóle z publicznością.
Przedostatnią gwiazdą była grupa Tabu, grająca reggae, ponownie temperatura w sali Fortów sięgneła prawie zenitu. Panowie przekazali nam nieco dobrej energii i byli bodaj największym pod względem ilości osób na scenie, składem tego wieczoru. Imprezę zamknął występ prawdziwej punkowej legendy czyli The Analogs.
Czwartkowy wieczór okazał się bardzo ciekawy pod względem muzycznych doznań. Co prawda jak sama nazwa festiwalu mówi, na scenie zaprezentowały się zepsoły mniej lub bardziej powiązane z punkiem i reggae, jednak na tyle różnorodne, że nie można było z całą pewnością narzekać na nudę. Koncerty jak ten uświadamiają mi, ,że polska posiada naprawdę świetne kapele, choć nie zawsze można o nich usłyszeć w radiu lub telewizji.
Foto i tekst: Monika Matura