Nouvelle Vague w klubie Palladium - relacja
Francuzi z grupy Nouvelle Vague przyjechali do Polski na kilka koncertów.
Jeden z nich odbył się w warszawskim klubie Palladium. Zespół specjalizujący się w graniu coverów muzyki lat 80/90, nowofalowej i punkowej w delikatnej i subtelnej stylistyce bossa-novy rozruszał polską publiczność od pierwszych utworów. Serwując dobrze rozpoznawalne piosenki w swoich własnych niepowtarzalnych wersjach, grupa bardzo dobrze czuła się na scenie, wyraźnie bawiąc się dźwiękami i energią wydobytą z tak znakomitych hitów jak "Ever Fallen in Love" (Buzzcocks), "Dancing with Myself" (Generation X), "Just Can't Get Enough" (Depeche Mode) czy delikatne "Blue Monday" (New Order), "Dance with Me"" (The Lords of the New Church).
Dziewczyny z zespołu świetnie się bawiły, jedna ubrana w elegancką kreację wieczorową, a druga w zieloną kusą wiosenną sukienkę. Dwa żywioły na scenie, zmieniały swoje postacie w zależności od utworów. Raz były namiętnymi damami, innym razem drapieżnymi kociakami, albo roztrzepanymi nastolatkami. Zespół na początku serwował hity za hitami, jeden po drugim, dopiero w drugiej części koncertu, utwory były nieco dłuższe, rozwinięte, nieco zaimprowizowane, w kierunku stylistyki piosenki francuskiej, lub też bardziej rockowe. Na setliście znalazły się także "Master and Servant" (DM), "Heart of Glass" (Blondie) i wyśpiewane na koniec z całą publicznością magiczne "Love Will Tear Us Apart" (Joy Division).
Nie zabrakło także popisowego "Too Drunk To Fuck" z repertuaru Dead Kennedys, podczas którego cały zespół pozwala sobie na odrobinę szaleństwa. Jak na zespół który zaistniał grając covery swoich ulubionych artystów, Nouvelle Vague robią to z pełnym profesjonalizmem, gracją, charakterem i wdziękiem, tego ostatniego z pewnością nie brakuje jego wokalistkom ale cały zespół zasługuje na brawa, po takim koncercie chce się oglądać francuskie kino z lat 60 i słuchać nowofalowych piosenek, tak bardzo nasyconych klimatem, którego nie brakowało na koncercie.
Tekst: Krzysztof Magura