Eier - "Iluzjonista"- recenzja
Uwielbiam grupy, które jeszcze nie sięgnęły po należne im miejsce w panteonie znanych zespołów, a których albumy dobitnie uświadamiają mi, jak duży potencjał w nich drzemie.
Eier powstali w 2009 roku, na swoim koncie mają debiutancki album z nazwą zespołu w tytule oraz występy między innymi z grupą Hunter. "Iluzjonista" to drugi album tego zespołu, rozwijający formułę znaną z debiutu. Album balansuje na granicy rocka i metalu, bywa lekko, ale muzycy nie obawiają się także mocno przywalić. Kompozycje na albumie oscylują w granicach czterech minut, nie zabrakło jednak również i nieco dłuższych utworów w postaci "Zapadni" otwierającej album, która w pełni prezentuje to, czego spodziewać możemy się w dalszej części. A dalej jest płynnie "Cyjanek" przenosi nas w inny świat, by zaprezentować nam "Iluzjonistę", a zespół zwalnia tylko na chwilę i to tylko po to aby uderzyć po chwili ze zdwojoną siłą. Unoszą nas w "Lecę" a kończą na "Instynkcie". I robią to w takim tempie, że trzy kwadranse mijają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Grażyna za pomocą tekstów tworzy nowe światy, a Panowie dodają do tego muzykę, która układa się w ciąg ciekawych opowieści. Liryki nie są przesadzone, choć sporo w nich o uczuciach,niekoniecznie jednak o miłości. Warto zaznaczyć, iż wszystko przekazane zostało w sposób niebanalny i obrazowy, a to działa na wyobraźnie i jest dodatkowym atutem. Trudno jednak pokusić się o interpretacje tekstów, które są na tyle poetyckie, że na temat każdego z nich można by napisać sporą rozprawkę a temat i tak nie zostałby wyczerpany. Są jednak na tyle otwarte, że każdy odnajdzie w nich cząstkę siebie. Niechaj dowodem będzie fragment pochodzący z "Ciszy" - "Znacznie łatwiej podnosić się, gdy wiesz dokąd idziesz, gdy własnej drogi widzisz cel." Niby banalne ale warto o tym pamiętać. Ten album jest tak złożony, że chce się go zapętlać, odkrywając nowe znaczenia.
Pierwszy album zachwycił mnie, był obietnicą, spełnieniem były koncerty. Przez cały ten czas zastanawiałam się co jeszcze zaprezentuje ten zespół. "Iluzjonista" nie potrzebuje magicznych sztuczek aby olśnić, zawiera świetny materiał, którego nie powstydziłby się nawet zespół goszczący na scenie znacznie dłużej Zagłębianie. Trzynastka tym razem udała się zupełnie szczęśliwa. Mogłabym dorzucić jeszcze na zakończenie, że o jakości albumu świadczyć może także obecność Pawła Grzegorczyka, wokalisty Huntera, w roli konferansjera, ale w tym przypadku będzie to jedynie ciekawostka.
Do przesłuchania na szybko: "Cyjanek", "Lecę", "Laboratorium do spraw snów"; polecam jednak do przesłuchania w całości i skupieniu.
Ocena: 5/6
Autor: Monika Matura