Magiczny Rogucki w krakowskim Centrum Kijów
Zdarzało mi się bywać na koncertach Comy, ale nigdy na solowym występie ich frontmana, w końcu 23 lutego nadarzyła się ku temu okazja.
Solowe dokonania Roguckiego, zwłaszcza te wcześniejsze, bywają melancholijne, niekiedy aż do granic, a jednak usłyszane na żywo, w nieco zmienionej aranżacji nabrały nowej mocy i słuchało się ich z przyjemnością. Muzyk zaprezentował piosenki tak z "Loki - wizja dźwięku" jak i "95 - 2003". Usłyszeliśmy między innymi "Argonautów", przy których Rogucki wspomniał, że tekst ten powstał w oparciu o jego doświadczenia, między innymi związane ze spacerami po łódzkiej ulicy Piotrkowskiej wraz z kolegami, zazwyczaj nocą oczywiście.
Pojawiło się także "Wielkie K", przed którym opowiedział, że zawsze chciał jeździć tirem jak jego ojciec, który zawsze przywoził mu coś dobrego z drogi. Nie zabrakło także "Mała" "Szwajcarskiego Noża" oraz "Piegów w locie". Każdy z utworów poprzedzony był krótszym lub dłuższym wstępem - dygresją. Miłośnicy starszych utworów zapewne ucieszyli się słysząc "Piosenkę pisana nocą", "A My", czy "Legendę o próżności". I choć żałuję, że zabrakło "Chimer" czy "Aniołów", to jednak wiem, że nie sposó umieścić wszystkich piosenek na setliście.
Przy okazji wykonania "Sopotu", wokalista dodał kilka słów dotyczących jego dawnego podejścia do programów talent show oraz konkursów piosenki, mówiąc o "Sopocie", że może nie jest jednak taki zły. Natomiast decyzję dotyczącą zasiadania w jurach Must Be The Music określił jako efekt dojrzewania i zmieniania podejścia do wielu spraw. Wspomniał także o fanach, którzy doradzają mu między innymi aby zgolił wąsa.
Piotrowi Roguckiemu towarzyszył duet "The Szczypiorsi", bracia przygrywali na różnego rodzaju instrumentach poczynając od wiolonczeli, basu poprzez klawisze i marimbe, kończąc na harmonijce. Roguc natomiast grał na gitarze akustycznej. Biorąc pod uwagę insturmentarium, można było się spodziewać, że koncert ten będzie wyjątkowy i tak właśnie było.
Gdyby Roguc zaprezentował nam w niedzielny wieczór tylko piosenki, ten koncert byłby udany, jeżeli dodamy do tego jego komentarze otrzymujemy coś więcej - możliwość poznania muzyka z bardziej prywatnej strony, "od środka", który dzieli się swoimi przemyśleniami dotyczącymi otaczającej go rzeczywistości ale i jego samego jako twórcy i człowieka. Wysłuchują komentarzy Roguckiego rzeczywiście możemy dojść do wniosku, że dojrzał i może nieco spokorniał. Na koniec dodam jeszcze, iż oprócz piosenek w ciekawej aranżacji mogliśmy także podziwiać wizualizacje, niekiedy balansujące na granicy kiczu i dziwności, ale dodatkową abosorbujące uwagę. Koncertowo - solową odsłonę Piotra Roguckiego uważam za udaną.
Zdjęcia: Paweł Świrek
Tekst: Monika Matura