Turisas w Kwadracie - relacja z koncertu

8 marca w krakowskim Klubie Kwadrat wystąpiła formacja Turisas. Jak przystało na prawdziwych Finów, Panowie zaprezentowali potężną dawkę metalu. W roli supportu mogliśmy usłyszeć Morhanę oraz Starkill. 

Morhana to kapela z Warszawy, dumnie reprezentująca muzykę folk w polskim wykonaniu. Nie znałam im to też nie miałam większych oczekiwań, tymczasem otrzymałam porządną dawkę świetnego grania, którego nie powstydziłaby się nawet kapela o światowym rozgłosie. Tym bardziej cieszę się, że polska ziemia posiada tego typu zespoły.  Plus za obecność skrzypiec oraz dwóch wokali. Myślę, że biorąc pod uwagę główną gwiazdę, warszawka grupa świetnie sprawdziła się w roli "rozgrzewacza". 

Kolejny support to Starkill z Chicago, reprezentujący death metal, kapela może nie do końca wpasowana w klimaty tego wieczoru, ale z całą pewnością miła dla ucha. Smaczkiem mogą być również oczywiście względy estetyczne dotyczące muzyków z zespołu. Panowie z Illinois na miano odkrywczości raczej nie zasługują, niemniej ich koncert skłonił mnie do sięgnięcia po ich dyskografię. 

Około godziny 21, na scenę wkroczyli pomalowani Panowie z Turisas. Koncert otworzyły dźwięki "Ten More Miles" i już wiadomo było, że Panowie rozgrzeją nas tego wieczoru do czerwoności. Dalej było już tylko lepiej, a tańce pod sceną nie ustawały. Spragnieni utworów z ostatniego albumu zespołu mogli usłyszeć między innymi "Greek Fire" czy "We Ride Togehter". Nie zabrakło jednak także piosenek ze starszych dokonań zespołu. Bis był soczysty bo złożony z "Stand Up And Fight" oraz "Rasputin". Dodatkowym smaczkiem było odśpiewanie refrenu "Pretty Woman" z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. Koncert Turisas należy do gatunku tych, przy których nawet niezbyt zaznajomieni z dyskografią zespołu chętnie poruszają częściami ciała.

Fanów jednak tego wieczoru nie zabrakło, o czym zaświadczyć mogą pomalowane na czerwono twarze.

Foto: Romana Makówka

Tekst: Monika Matura