Magiczny wieczór w Kijów Centrum - koncert zespołu Hey (relacja)
O tym, że Hey potrafią zaczarować, tworząc magiczną atmosferę, wie zapewne każdy, kto był choć raz na ich koncercie, apogeum jednak okazał się być ich koncert unplugged w krakowskim Centrum Kijów 3 kwietnia.
To drugi koncert Hey Unplugged w Krakowie na tej trasie, a wszystko to za sprawą w pełni wyprzedanego koncertu, który odbył się 28 marca.
Pierwsze co rzuciło się w oczy po wejściu na salę, to bogate instrumentarium znajdujące się na scenie. Panowie grali na standardowych instrumentach pokroju perkusji czy gitar, ale także na banjo czy sitarze. Z całą pewnością dobór instrumentów sprawił, że piosenki brzmiały prawie zupełnie inaczej niż te w oryginale. Utwory Hey, nawet bez elektroniki czy ostrego rockowego pazura zabrzmiały świetnie.
Fani "dawnego" Hey już na wstępie mogli poczuć radość, słysząc "Dreams " oraz "Fate", a to jeszcze nie koniec. Zabrzmiał także "Chiński urzędnik państwowy", o którym Kasia powiedziała, że nie grali go dawno poza tą trasą. Nie zabrakło utworów z ostatniego albumu jak "Woda" czy "Lot pszczoły nad tymiankiem", ale też wizytówek zespołu w postaci "[sic!]" czy "Cudzoziemka w raju kobiet". Ukojenie dla moich uszów niosła nie słyszana nigdy wcześniej na żywo "Wczesna jesień" oraz "Mimo wszystko" - piosenka, która jak powiedziała Kasia, opowiada o tym, aby nie wymagać od kobiety zbyt wiele.
Kasia już na początku oświadczyła, że ma dla zgromadzonych niespodziankę, którą okazało się pojawienie Agaty Kuleszy. Aktorka wykonała na ukulele "Teksańskiego", odwiedziny poprzedził wstęp, dotyczący spotkania obu Pań, które poznały się jako małe dziewczynki. To nie jedyna tego wieczoru anegdota ze strony Nosowskiej, która w swoich wynurzeniach jest autentyczna, choć jak sama mówi, są zestresowani, że względu na oczekiwania publiczności. A jednak, potrafi rozbawić widownię szczerymi do bólu uwagami pokroju - "Być może to nasz ostatni koncert w Krakowie, bo wie to człowiek kiedy umrze?"
Niektórzy zapewne uznają Nosowską za sztuczną, z mojej perspektywy jednak nie sposób jej nie lubić, zwłaszcza gdy po każdym numerze mówi rozbrajająco szczerym, nieco zawstydzonym głosem - dziękujemy bardzo. Nie brak jej również dystansu do siebie, gdy pod koniec koncertu zażartowała, że w zasadzie statyw na mikrofon nie jest jej potrzebny, ponieważ zamierza tańczyć, ma już nawet układ. Obietnicy nie spełniła, choć nieco wcześniej odtańczyła z Agatą Kuleszą krótki taniec.
Niedzielny koncert Hey, był bajecznym wieczorem w świetnej oprawie muzycznej, sala wypełniona prawie po brzegi, a publiczność, która zajmowała miejsca siedząc, pod koniec koncertu poderwała się z foteli aby zatańczyć i zaśpiewać "Zazdrość". Oby jednak słowa Nosowskiej nie okazały się prorocze i Kraków jeszcze nie raz miał okazję gościć prawdziwych Artystów.
Foto: Paweł Świrek
Tekst: Monika Matura