Deszczowe Czyżynalia - relacja z pierwszego dnia Czyżynaliów 2014
Choć tegoroczny maj obfituje w spore opady deszczu, jednak fanom ciężkich brzmień takie szczegóły nie przeszkadzają i tłumnie przybyli aby świętować tegoroczne Czyżynalia 2014 - Krakowskie Juwenalia.
16 maja na krakowskiej scenie zaprezentowały się kapele pod względem gatunków naprawdę różnorodne. Koncertowy maraton otwarła tarnowska grupa Sayes, grająca rock alternatywny. Po niej na scenie wystąpiła prawdziwa legenda czyli Panowie z Kaliber 44. Fani nie powinni czuć się zawiedzeni, ponieważ muzycy poradzili sobie w pełni.
Nieco po godzinie 19 na scenę wkroczyła prawdziwa bestia w postaci Jelonka. Muzykowi jak zwykle towarzyszył zespół. Nie zabrakło siarczystych melodii oraz nieodzownych już elementów w postaci ścianki krakowianki czy wężyka. Pomimo deszczu, muzofile nie opuścili miejsca pod sceną.
Miłośnicy prześmiewczego disco polo mieli tej nocy swoje pięć minut w postaci występu Braci Figo Fagot. Nie zabrakło oczywiście przebojów na miarę Pisarza Miłości i choć byli tacy, którzy niechętnie przyznawali się do znajomości dyskografii tego zespołu ( w tym i niejako ja), trudno było powstrzymać się od śpiewania.
Godzina 22:30 i niecierpliwe oczekiwanie, zaspokojone dźwiękami "Originem", a płynnie przechodzącymi w "The Essence of Silence", choć większość koncertu stanowiły utwory pochodzące z najnowszego albumu "The Quantum Enigma", to jednak nie zabrało miejsca również dla kultowego już "Cry for the Moon", w zasadzie w dwunastu utworach Epika zdołała zmieścić przekrojowy materiał swojej twórczości. Koncert z pewnością uznać można za pełnoprawny występ, a jednak, nie będąc do tej pory szczególną fanką tej formacji, zdołali zaintrygować mnie na tyle swoją koncertową odsłoną, by oczekiwać kolejnego koncertu.
Zgodnie z czasem na scenie pojawiła się główna gwiazda tego wieczoru czyli The Sisters of Mercy. Koncert tyle kontrowersyjny co oczekiwany. Choć dla wielu ten koncert był zapewne spełnieniem marzeń, znalazły się głosy sprzeciwu dotyczące a to zadymienia sceny, a to pogłosu czy w końcu wypalenia tej legendy, z której wiele już nie zostało w warunkach na żywo.
Wieczór uważam jednak za w pełni udany, a za Czyżynalia trzymam kciuki, ponieważ line-up z roku intryguje coraz bardziej.
Foto: Romana Makówka
Tekst: Monika Matura