7 sierpnia 2014 13:29

Audioriver 2014 - Relacja

[img:1]

Tegoroczna edycja Audioriver była dla mnie zupełnie wyjątkowym wydarzeniem. Wszystko, co działo się w ostatni weekend lipca w Płocku, było dla mnie czymś zupełnie nowym. Jakbym brał udział w tym samym a jednak zupełnie innym festiwalu – oczywiście w stosunku do poprzednich edycji.
Pozwolę sobie zacząć od początku, chyba nie macie nic przeciwko temu?

Wszystko, zupełnie jak za każdym poprzednim razem, zaczęło się dużo, dużo wcześniej, kiedy to pojawiały się pierwsze informacje na temat tegorocznej edycji. Pierwsze newsy, pierwsi artyści, w sumie spoko. Tyle tylko, że wybity z festiwalowego rytmu nieobecnością na Audioriver 2013, potrzebowałem czegoś „z pazurem”, żeby podjąć decyzję o zakupie karnetu. Ten jak wiadomo, z roku na rok jest coraz droższy, więc warto było przemyśleć sprawę. Z wyrazem znudzenia na twarzy przeglądałem między toną spamu na poczcie a masą bzdur na facebooku, informacje dotyczące festiwalu. Przełomem w materii podjęcia decyzji były chyba dwie rzeczy, które dziwnym trafem nałożyły się na siebie w czasie. Informacja, że na Audioriver 2014 zagra Hot Since 82 oraz wiadomość od kumpla, którego już kilka lat temu próbowałem wytargać do Płocka, brzmiąca mniej więcej tak: „ziomeczku, jedziesz na AR?”. JADE!

Szybka orientacja w pulach biletów, żeby stać się jak najszybciej posiadaczem dwudniowego karnetu i poszukiwanie noclegu w nieistniejącej praktycznie w Płocku bazie noclegowej. Po kilku telefonach w zaufane miejsca, nie miałem już złudzeń – jest gorzej niż w latach poprzednich. Coś jednak tknęło mnie, żeby odezwać się do kumpeli, która być może miała już nocleg. BANG! Krótkie naświetlenie sytuacji, kilka dni w napięciu i jest informacja zwrotna: „mamy nocleg dla Waszej ekipy!”.

WELCOME TO PŁOCK! …
… z tym, że nie do końca.


W środę okazało się, że jednak z pewnych niezrozumiałych względów zostaliśmy bez noclegu.
Tak! W ŚRODĘ, tę która przeważnie występuje 2 dni przed PIĄTKIEM! Piątkiem, w który mieliśmy bawić się na Płockiej plaży.

Nie ma co ukrywać, całą ekipą wpadliśmy w panikę, jednak żeby nie przedłużać i tak długiego już wstępu – wspólnymi siłami udało nam się ogarnąć „kimę” – może w nienajlepszych warunkach, może w nienajlepszej cenie i może w nienajlepszej odległości ale mieliśmy gdzie spać!


Piątek, południe, kilka szybkich telefonów, w drogę!

Do Płocka, po kilkugodzinnej, wesołej podróży samochodem, dotarliśmy około godziny 17. Dobry czas. Chwilę przeznaczyliśmy na zapoznanie się z noclegownią i pierwszym możliwym autobusem udaliśmy się w okolice oddalonego o jakieś 4km centrum miasta. Cel był jeden.. a może i dwa? Zjeść jakiegoś przyzwoitego kebsa (niby nic, ale w Płocku coś takiego jak kebab nie istnieje!) przed całonocnym melanżem i zrobić zapasy na popisowy trunek ziomka, tzw. Kociołek Panoramixa, który miał przygotować nas do wieczornych zmagań na plaży.

Z kolacją wiąże się pewna, ciekawa historia, która będzie miała przełożenie na dalszy ciąg wydarzeń, wiec pozwolę ją sobie tutaj przytoczyć. W jedynej słusznej, płockiej kebabowni zamówiliśmy to co akurat mieli. Nie była to baranina tylko kurczak, mieliśmy więc nie najweselsze miny. Zjeść coś trzeba było, a nadwyżką czasu nie dysponowaliśmy, toteż po otrzymaniu tego kulinarnego cuda szybko przystąpiliśmy do konsumpcji. Byliśmy w tej chwili jedynymi klientami, więc Pani przyrządzająca nam posiłek postanowiła zagaić temat.

- Panowie jesteście z nad Wisły?
- Nie, z Gliwic
- Ale ja pytam czy przyjechaliście na festiwal?
- Tak, na Audioriver
(chwila ciszy, Pani wyciera blat)
- Ch... pogoda, co?

Z kebabem w ustach, podniosłem wzrok z podłogi, spojrzałem w stronę kumpla ze zdumieniem w oczach, którego on też z resztą nie krył i razem zgodnie wybełkotaliśmy „Nooo..”. Faktycznie, pogoda nas nie rozpieszczała tego dnia, wyjeżdżając z Gliwic w powietrzu czuliśmy duchotę, która mogła zwiastować tylko jedno: burzę. Gdzie tam Gliwice a gdzie Płock?! Po drodze minęliśmy bodaj dwie miejscowe ulewy, a później pogoda ustabilizowała się do tego stopnia, że pomimo zakupu peleryn przeciwdeszczowych i tak nie zabraliśmy ich na plażę. To był błąd. Kardynalny wręcz.

[img:2]


Dzień Pierwszy

Na teren festiwalu dotarliśmy stosunkowo późno, ale było to zupełnie zamierzone. Wchodząc na plażę od strony Hybrid Tent, postanowiliśmy przystanąć na moment i poczuć klimat pląsając w rytmie drum’n’bassu podczas występu NeverAfter z rewelacyjnym łódzkim MC Jabba D. Po dwuletniej przerwie od Audioriver, stanąłem między tłumem ludzi i pomyślałem sobie z rogalem na twarzy „dobrze jest znów tu być!”. Jako, że ten namiot nie był dla mnie priorytetem owej nocy i wiedziałem, że wrócę tu dopiero rano na występ Wontera, którym przypuszczalnie zakończy się dla mnie dzień pierwszy, postanowiłem nie szczędzić sił na rozgrzewkę i dałem ponieść się synkopowanemu rytmowi.

[img:3]

[img:4]

[img:5]

[img:6]

Naszym pierwszym, zamierzonym tej nocy przystankiem miał być Main Stage i występ Trentemøller, więc bez większych ciśnień po pierwszych dźwiękach z Hybrid Tent, postanowiliśmy napić się piwa i pospacerować sobie po terenie festiwalu. Przed godziną 23:45, kiedy to Trentemøller miał rozpocząć swojego live’a, już byliśmy ustawieni w dobrym miejscu pod sceną. Osobiście liczyłem na stricte elektroniczny, solowy występ, jednak ku mojemu zdziwieniu, po okrzykach i gwizdach tłumu, z niecierpliwością czekającego na pojawienie się artysty na scenie, pośród kłębów dymu, wśród świateł oświetlających scenę pojawił się wreszcie on… wraz z całym zespołem składającym się m.in. z wokalistki, gitarzystów czy perkusisty. Energii rozchodzącej się wokół głównej sceny podczas ich występu nie da się opisać żadnymi słowami! Filmiki z YT nawet w niewielkim stopniu nie oddają tego klimatu, a mnie osobiście wciąż przechodzą ciary oglądając je i myśląc sobie „damn, byłem tam!”. Nagłośnienie na głównej scenie nie ma sobie równych, ktoś kto nigdy nie był na Audioriver może tylko domyślać się jaką niesie ono ze sobą moc. Cała kompozycja dekoracji, wizuali i świateł, sprawiła, że występ był naprawdę magiczny! Nie zabrakło oczywiście mojego ulubionego kawałka Miss You, który był dla mnie punktem kulminacyjnym występu. Nie był to może najlepszy performance duńskiego muzyka, osobiście dużo bardziej podobał mi się solo podczas gdy usłyszałem go pierwszy raz na żywo, ale ma szansę zrekompensować się podczas tegorocznego FreeFormFestival.

Przed samym końcem występu Trentemøllera zmuszeni byliśmy udać się w stronę Circus Tent, gdzie swój występ kończyć miał Gary Beck, a zaczynać miała rosyjska DJka i producentka Nina Kraviz, którą chciałem usłyszeć kosztem Pretty Lights. Kompletnie nieświadomi przesunięć w timetable, spowodowanych tym, ze na festiwal nie doleciał Loco Dice, czekaliśmy aż za gramofonami pojawi się Nina. Podczas przedłużonego występu Garego Becka namiot wrzał! Artysta nie stronił od mocnego, surowego techno którym dosłownie miażdżył publiczność. Tym samym dla wielu stał się on bohaterem dnia pierwszego. I słusznie.

[img:7]

[img:8]

W związku z tym, że Nina wciąż nie pojawiła się na scenie, a na prawdziwą petardę szykowałem się podczas występu Loco Dice, postanowiłem chociaż na chwilę udać się w stronę Main Stage i chociażby z daleka posłuchać Pretty Lights. To co wydarzyło się w drodze między Circus Tent a Main Stage, można śmiało nazwać piekłem! Nad Płockiem ni stąd ni z owąd rozpętała się burza, dosłownie oberwanie chmury! Chcąc chronić się przed deszczem, podjęliśmy szybką decyzję - „wracamy do Circus!”. Jak się okazało pod namiotem – nie był to nasz najlepszy pomysł tego wieczoru. Namiot pękał w szwach i to nie z powodu tego, że swojego seta rozpoczynała właśnie Nina Kraviz, a dlatego, że ludzie postanowili skryć się przed potężnymi opadami. Kolejnym błędem było to, że postanowiliśmy wcisnąć się w upychający się na obrzeżach namiotu tłum, zamiast od razu dokonać odwrotu. Finalnie znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Nie byliśmy w stanie przedostać się między ludźmi wgłąb namiotu, ani też wydostać się poza namiot wprost na ulewę. Obawiając się ataku paniki i ewentualnych jej skutków, postanowiliśmy przedrzeć się właśnie w kierunku „gołego nieba” i szukać jakiegoś bezpieczniejszego schronienia. Łatwo nie było. Sporo czasu i wysiłku kosztowało nas przedarcie się przez napierający z całej siły tłum. Gdy wydostaliśmy się już na zewnątrz, w przeciągu minuty, może dwóch byliśmy kompletnie mokrzy. Do głowy wpadł mi nagle pomysł, żeby ukryć się przed ulewą w… Toi-Toi-u. Jak się później okazało nie tylko ja byłem tak wspaniałomyślny. Z Toi-Toi-ów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie naszego schronu dobiegały niezbyt pochlebne komentarze dotyczące pogody.

[img:9]

Mając nadzieję, że te niespodziewane opady będą miały jedynie charakter przejściowy, i że za chwilę będziemy mogli znów bawić się w Circusie postanowiliśmy przejrzeć Facebooka, dzięki któremu dowiedzieliśmy się o odwołanych artystach. Nie ma co ukrywać – komunikacja zmian w Line-upie podczas festiwalu w tym roku mocno kulała! W czterech ścianach Toi-Toi’a można było posłuchać końcówki występu Pretty Lights oraz części występu 2manydjs. Gdy byliśmy już prawie pewni, że ulewa ustąpiła, postanowiliśmy opuścić kryjówkę i udać się do jakiegoś namiotu żeby osuszyć się w tłumie ludzi i bawić się dalej. Niestety, w drodze na Circus ponownie zaatakowała nas ulewa i zmuszeni byliśmy znów się schować. Finalnie zaliczyliśmy jeszcze jedno podejście do powrotu na festiwal. Tym razem postanowiliśmy udać się w stronę Hybrid Tent, na mój upragniony występ Wontera, mając jednocześnie nadzieję, że zmęczony i przemoczony do szpiku kości nie zakończę przed 5:00 pierwszego dnia festiwalu. Zmierzając w stronę Hybrid Tent zauważyliśmy biało-czerwone taśmy rozłożone wokół całego namiotu i kilku ochroniarzy pilnujących by nikt nie dostał się na ogrodzony teren. Jak się później okazało – na poszyciu namiotu zebrały się spore ilości wody i organizatorzy zmuszeni byli do przerwania występu Camo & Krooked, ewakuowania z namiotu publiczności i uniemożliwienia pozostałym artystom zaprezentowania się na scenie.
Po tym widoku postanowiłem, że to by było na tyle i udaliśmy się w stronę rynku szukać jakiegoś powrotu do noclegowni. W drodze na rynek złapała nas trzecia część oberwania chmury.
Trzeba było wziąć sobie do serca cenne uwagi Pani z kebabowni.

 



Dzień drugi

Sobotnie przedpołudnie, po kilku godzinach snu, przywitało nas piękną, słoneczną pogodą. Żeby nie powiedzieć: upałem. Po szybkim ogarnięciu się, trzeba było ruszać w kierunku centrum miasta. W końcu jak każdy inny stały bywalec Audioriver, chciałem być chociaż na chwilę częścią dziennej odsłony festiwalu. Śniadanie, a właściwie to już zaawansowany lunch w McDonald’s postawiło nas na nogi i z kubkiem ogromnej kawy w ręce, kroczyliśmy wolnym krokiem w stronę Płockiego rynku. Wchodząc z w jedną z uliczek prowadzącą na rynek usłyszałem dobrze mi znany, housowy kawałek Soul Central - Strings of Life. Ciekaw skąd wydobywają się tak pozytywne dźwięki zacząłem kroczyć w kierunku z którego wydobywała się muzyka. Po chwili mym oczom ukazała się garstka ludzi, tańcząca na środku ulicy przed ogródkiem płockiego klubu Audiobar. Na ogródku wystawione było nagłośnienie oraz gramofony, za którymi stał w tym momencie DJ Delaplaya i raczył uśmiechniętych ludzi housowymi brzmieniami z najwyższej półki. To jest właśnie klimat Audioriver – pomyślałem i oddałem się dźwiękom płynącym z winylowych krążków.

Na chwilę, aczkolwiek bez przekonania, udaliśmy się jeszcze w stronę Independent Market Stage. Instynktownie podszedłem do stoiska jednego ze sklepów oferujących winyle i powierzchownie przejrzałem bogatą ofertę.

[img:10]

[img:11]

[img:12]

[img:13]

Moim skromnym zdaniem, kwintesencją całego klimatu festiwalu jest właśnie część „dzienna”. Zdecydowanie przyćmiła klimat nocnej części odbywającej się na plaży i doskonale zrekompensowała brak pogody. Możecie mi wierzyć lub nie, ale chyba nie ma nic lepszego niż widok uśmiechniętych i pląsających w rytm wydobywającej się zewsząd muzyki ludzi. Jak co roku, umiejscowiona na samym środku rynku fontanna, znalazła swoich amatorów, którzy zechcieli się ochłodzić. Z bólem serca musieliśmy jednak opuścić rynek i udać się do noclegowni aby przygotować się na wieczór.



Na plażę przybyliśmy około godziny 20 i chociaż tłumy ludzi nie zaczęły na nią jeszcze napływać to i tak mieliśmy sporą obsuwę jeżeli chodzi o nasze założenia. Plan był prosty: wykorzystać tę noc do granic możliwości i mieć nadzieję, ze zła passa organizatorów skończyła się wczorajszej nocy.
Bardzo chcieliśmy dotrzeć na występ Kuby Sojki, który otwierał nocną część festiwalu na Circus Tent, ale niestety, planów nie udało się zrealizować. Pocieszenie jest takie, że Kubę wraz z jego mistrzowskim repertuarem mamy na Śląsku w zasadzie pod ręką.

Na telebimie głównej sceny, widniała już informacja, że występ DreamChach został przełożony na inną scenę. Facebook wyjawił nam, ze spowodowane zostało to przygotowaniem sprzętu pod występ Little Dragon. W tym momencie należy się duża krecha organizatorom festiwalu! Wszak nie po raz pierwszy organizują wydarzenie na taką skalę i jestem pewien, że doskonale wiedzieli ile czasu trzeba przeznaczyć na wystrojenie nagłośnienia. Z piwem w ręku siedzieliśmy na skarpie i słuchaliśmy pojedynczych dźwięków perkusji, które nie miały końca. Sytuacja zaczęła być o tyle irytująca o ile w okolicach godziny 20:30 swojego live’a rozpocząć miał SLG. Finalnie występ Łukasza skrócono do około 30min. czego cholernie żałuję, bo zapowiadał się naprawdę ciekawie! Ledwo się zaczął a już musiał dobiec końca. 

Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca w klubie, a co dopiero podczas festiwalu, któremu tak wysoko stawiam poprzeczkę! Zanim skrócony to muzycznej pigułki występ SLG dobiegł końca, na FB pojawiła się informacja, że na festiwalu nie zagra Hot Since 82. W pierwszym momencie myślałem, że to jakiś żart, że informacja została wygenerowana za pomocą aplikacji, którą jakiś żartowniś stworzył na potrzeby tegorocznego AR. Wiecie o co mi chodzi? Wpisujesz nazwę artysty a apka generuje Ci newsa, który oświadcza, że nie zagra on na festiwalu. Po chwili jednak dowiedziałem się, że to nie żart. Poczułem się oszukany, sam sobie dziwię się, że dopiero w tym momencie, ale przecież to dla tego artysty zdecydowałem się na zakup karnetu i wyjazd do Płocka! W pierwszym odruchu miałem ochotę opuścić teren imprezy i udać się do noclegowni. Całe szczęście ochłonąłem w porę.

[img:14]

Wiadomość o tym, że Hot Since 82 z powodów nieznanych nie wystąpią tej nocy, zrobiła mi małą lukę w planie lawirowania między scenami tej nocy. Bez ciśnienia udałem się więc w kierunku Wide Stage, o lokalizacji którego dowiedziałem się dopiero tego wieczoru. Trafiliśmy akurat na występ Hatti Vatti & Lady Katee, czyli w klimatach drum’n’bassowych. Miałem ochotę pobujać się w tych rytmach, ale przed sceną panował chilloutowy klimat i niewiele osób miało jeszcze ochotę pląsać. Większość z zebranych pod Wide ludzi po prostu siedziało na trawie i kiwało głowami w rytm muzyki. Oczywiście jeżeli jest tu ktoś kto nie zna wokalu Lady Katee, zalecam jak najszybsze nadrobienie zaległości. Występ oczywiście na duży plus, chociaż nie podobało mi się nagłośnienie na scenie, które powodowało że muzyka brzmiała dosyć płytko. Nie wiem czym było to spowodowane, ale wyraźnie słyszalne było to, że jest znacznie gorzej niż na pozostałych scenach.

Z Wide Stage postanowiliśmy udać się na skarpę przed główną sceną, gdzie swój występ rozpocząć miał zespół Little Dragon. Tłum ludzi, który nadciągał w tym kierunku zewsząd, robił fenomenalne wrażenie! Występ jak najbardziej dobry, jednak zupełnie nie w moim guście muzycznym, dlatego też czas ten spędziłem siedząc na skarpie i karmiąc swoje zmysły bodźcami, które mnie otaczały. Po koncercie Little Dragon nastąpiła pora aby powrócić na Wide Stage, gdzie naprawdę pokaźnych rozmiarów publikę rozgrzewał już LTJ Bukem. Śmiało mogę to napisać: jeden z najlepszych blokingów tegorocznej edycji festiwalu! Liquidowe brzmienia drum’n’bassu ze sporą dawką funku wprawiły mnie w pozytywny nastrój i aż nie chciałem opuszczać tego występu. Do pełni szczęścia brakowało mi tutaj tylko nagłośnienia, o którym już wspominałem. Po niecałej godzinie podczas której oddałem się drumnbassowym pląsom nastąpił moment przejścia po raz pierwszy tej nocy do Circus Tent. Swojego dwugodzinnego seta rozpoczynał właśnie DJ Koze! Postanowiliśmy, że na występie będziemy „od deski do deski” i tak też się stało. Załapaliśmy się jeszcze na mocną końcówkę występu duetu Dense & Pika, która wprawiła nas w odpowiedni rytm przed bohaterem tej nocy. Gdy tylko Niemiec pojawił się za sterami, nagłośnienie nabrało pełnej mocy, a wizualizacje przybrały bardziej mroczny wydźwięk. Zaczął całkiem spokojnie. Po mocnym techno prezentowanym przez duet, który występował przed DJem Koze, miałem wrażenie, że całe nagromadzone ciśnienie uszło z namiotu. Po pierwszych dwóch a może trzech numerach zmieniłem zdanie. To było jedynie intro przed tym co miało nas czekać w kolejnych chwilach. Zdaniem sporej większości DJ Koze został bohaterem tegorocznej edycji festiwalu. Na wyjątkowość jego seta złożyło się wszystko co jest niezbędne do okrzyknięcia go setem imprezy! Odpowiednie miejsce, odpowiedni czas, odpowiedni ludzie, odpowiednie nagłośnienie, odpowiednie wizualne, odpowiednio dobrane kawałki… to wszystko spowodowało, że ludzie zostali przez niego wręcz zahipnotyzowani! Punktem kulminacyjnym występu było zagranie kawałka Moderat - Bad Kingdom oczywiście w autorskim remixie DJa Koze.

Po doskonałym secie zebrał on w pełni zasłużone owacje a stery przejął przez wielu (w tym i mnie) wyczekiwany John Digweed. Nie wiem dlaczego, ale miałem przeczucie, że to będzie czarny koń festiwalu. Przed wyjazdem do Płocka pozwoliłem sobie przejrzeć jego ostatnią twórczość i byłem pewien, że zostanę zmiażdżony. Tak jednak nie było… Po niecałej, warto dodać słabej moim zdaniem godzinie pora było przemieścić się dalej. Zachęcony przez znajomych udałem się w stronę Hybrid Tent, gdzie trafiłem na fenomenalną końcówkę występu Brodinskiego! Ciężko oceniać artystę po ostatnich dwóch zagranych kawałkach, ale jeżeli grał tak przez cały czas to mógł być to zdecydowanie jeden z najlepszych występów.



[img:15]

[img:16]


Wypompowani z resztek energii przenieśliśmy się na skarpę przed główną sceną gdzie Auricom b2b Dj Czarek próbowali zrównać najbardziej wytrwałą część publiczności z ziemią. Występ kompletnie nie pasował do całego klimatu imprezy i nie mam pojęcia czemu miał służyć. Pisząc w samych superlatywach o sobotniej nocy, na dobijający niedzielny poranek spuszczę kurtynę milczenia. Nie da się natomiast ukryć, że amatorów takich brzmień nie brakowało.



Reasumując. Kolejna edycja Audioriver przeszła do historii. Jak ją ocenić? Z perspektywy poprzednich edycji, czy przez pryzmat tylko tego roku?

Biorąc pod uwagę poprzednie edycje, tegoroczne AR wypadło zdecydowanie najsłabiej. Złożyło się na to z pewnością wiele czynników. Część z nich na pewno nie była zależna od organizatorów, część wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej, nie takiego całokształtu się spodziewałem. Poziom który zastałem w Płocku w latach wcześniejszych był naprawdę wysoki i w tym roku jednak poniżej pewnego pułapu nie spadł.

Biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie ten rok: było po prostu dobrze. Z pewnością wrócę tu w przyszłym roku, a kogo nie było ten trąba!

Tekst: Addy-Z
Foto: Audioriver Festival

reklama
Copyright © INFOMUSIC 2017
Szanowny Czytelniku
 
 
Aby dalej móc dostarczać Ci coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać Ci coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na lepsze dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Poufność danych jest dla INFOMUSIC.PL niezwykle ważna i chcemy, aby każdy użytkownik portalu wiedział, w jaki sposób je przetwarzamy. Dlatego sporządziliśmy Politykę prywatności, która opisuje sposób ochrony i przetwarzania Twoich danych osobowych. 
 
 
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (określane jako "RODO", "ORODO", "GDPR" lub "Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować Cię o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich będzie się to odbywało po dniu 25 maja 2018 roku. Poniżej znajdziesz podstawowe informacje na ten temat.
 
Kto jest administratorem Twoich danych osobowych?
 
Administratorem, czyli podmiotem decydującym o tym, jak będą wykorzystywane Twoje dane osobowe, jest INFOMUSIC. Rejestr firm: INFOMUSIC z siedzibą w Gdańsku przy ul. Zielona 20/14  80-746 Gdańsk, Nr ewidencyjny: 112588, Numer VAT: NIP PL 584 2259505, REGON 192 886 210.  Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w naszej Polityce prywatności 
 
 
Jakie dane są przetwarzane ?
 
Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, w tym stron internetowych, serwisów i innych funkcjonalności udostępnianych przez INFOMUSIC,w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez nas oraz naszych Zaufanych Partnerów.
 
Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych osobowych?
Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych osobowych w celu świadczenia usług, w tym dopasowywania ich do Twoich zainteresowań, analizowania ich i doskonalania oraz zapewniania ich bezpieczeństwa jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie. Taką podstawą prawną dla pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. 
 
Komu udostepniamy Twoje dane osobowe?
 
Twoje dane mogą być udostępniane w ramach grupy portali INFOMUSIC.PL. Zgodnie z obowiązującym prawem Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie, np. agencjom marketingowym, podwykonawcom naszych usług oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa np. sądom lub organom ścigania – oczywiście tylko gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną. 
 
Pełna treść w polityce prywatności
 
Gdzie przechowujemy Twoje dane?
Zebrane dane osobowe przechowujemy na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego („EOG”), ale mogą one być także przesyłane do kraju spoza tego obszaru i tam przetwarzane. 

 
Jakie masz prawa?
 
Prawo dostępu do danych:  
W każdej chwili masz prawo zażądać informacji o tym, które Twoje dane osobowe przechowujemy. Aby to zrobić, skontaktuj się z INFOMUSIC.PL– otrzymasz te informacje pocztą e-mail. 
 
Prawo do poprawiania danych: 
Masz prawo zażądać poprawienia swoich danych osobowych, jeśli są one niepoprawne, a także do uzupełnienia niekompletnych danych.  Jeśli masz konto w INFOMUSIC.PL lub konto portalach grupy INFOMUSIC.PL, możesz edytować swoje dane osobowe na stronie swojego konta. 
 
Szczegółowe informacje dotyczące Twoich praw znajdują się w Polityce prywatności 
 
Dlatego też proszę naciśnij przycisk „ZGADZAM SIĘ, PRZEJDŹ DO SERWISU" lub klikając na symbol "X" w górnym rogu tego oka, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych zbieranych w ramach korzystania przez ze mnie z Usług  INFOMUSIC, w tym ze stron internetowych, serwisów i innych funkcjonalności, udostępnianych zarówno w wersji "desktop", jak i "mobile", w tym także zbieranych w tzw. plikach cookies przez nas i naszych Zaufanych Partnerów, w celach marketingowych (w tym na ich analizowanie i profilowanie w celach marketingowych). Wyrażenie zgody jest dobrowolne i możesz ją w dowolnym momencie wycofać.
 
Pełny regulamin i Polityka prywatności znajduje sie pod poniższym linkiem. Prosimy o zapoznanie się z dokumentem. https://www.infomusic.pl/page/rodo 
 
Zgadzam się, przejdź do serwisu Nie teraz