T.Love w Stodole - relacja
Warszawa zawsze była miejscem szczególnym dla T-Love, tak samo jak klub „Stodoła”. Muniek z kolegami są zaś niezmiennie jednymi z faworytów warszawskiej publiczności, która tradycyjnie wypełniła po brzegi mieszczący się na ul. Batorego klub – jedno z najważniejszych miejsc koncertowych w naszym kraju.
Ta wzajemna sympatia była widoczna przez cały koncert, który miał miejsce w sobotę, 29 listopada i, poza tym, że był ciekawą alternatywą dla andrzejkowych imprez, stanowił punkt kulminacyjny trasy, w którą zespół wyruszył w październiku, wkrótce po wydaniu reedycji swojej kultowej w pewnych kręgach płyty „Prymityw”. Płyta pierwotnie ukazała się w 1994 roku, w tym roku „świętowała” więc swoje 20-lecie.
Utwory pochodzące z „Prymitywu” zdominowały oczywiście koncert, którego pierwsza część niemal w całości się z nich składała. Podobnie jak na płycie występ otworzyła piosenka „To nie jest miłość”, po której (także analogicznie z kolejnością na płycie) zespół wyprowadził jeden z największych swoich pocisków, czyli przebojowy i niezwykle energiczny „Potrzebuję wczoraj” śpiewany w refrenie przez Staszczyka inaczej niż na albumie ze słowem „ja” przed tytułowym wyrażeniem. Taki początek momentalnie wprowadził publiczność w stan euforii, w której pozostała już do końca koncertu, czemu sprzyjało wiele dodatkowych smaczków, które normalnie podczas występów T-Love się nie zdarzają. Pierwszym z nich był udział w koncercie Jacka „Perkoza” Perkowskiego, czyli dawnego i zasłużonego gitarzysty formacji, mającego duży kompozycyjny wkład w muzykę, która znalazła się na „Prymitywie”.
„Perkoz” został przedstawiony przy okazji utworu „Chłopcy”, do którego muzykę skomponował, a w którym autor słów Muniek (notabene autor zdecydowanej większości tekstów T-Love) jakże symbolicznie w tej sytuacji śpiewał, że „chłopcy są znowu w mieście”… Zresztą Muniek miał też kilka innych refleksji i dygresji, m.in. zapowiadając utwór „Berlin-Paryż-Londyn”, opisujący prawdziwe przygody, które spotkały go w tych miastach. Poza Muńkiem i „Perkozem” w nagrywaniu „Prymitywu” udział wzięli także perkusista Jarosław „Sidney” Polak, basista Paweł „Nazim” Nazimek oraz gitarzysta Maciej „Magilla Majcher” Majchrzak, ale oprócz nich w „Stodole” zaprezentowali się także inni muzycy stanowiący o sile aktualnego T-Love, czyli gitarzysta Jan Pęczak, klawiszowiec Michał Marecki i doświadczony saksofonista Tom Pierzchalski. Wszyscy efektownie wypadli zwłaszcza przy okazji utworu „T.Love, T.Love”, ale nie mogło być przecież inaczej, bowiem jego tekst traktuje w humorystyczny sposób o tym, kto chciałby grać w zespole.
Była to więc świetna okazja, by przedstawić muzyków. Pierwsza część koncertu, ta związana z „Prymitywem”, zawierała także m.in. cover Vana Morissona „Gloria” (do którego słowa napisał przyjaciel Muńka – Krzysztof „Grabaż” Grabowski – lider Pidżamy Porno i Strachów na Lachy), wesoły i skoczny „Mecz”, „Jaś i Marysia”, a więc piosenkę o dzieciach Staszczyka, a przede wszystkim największy hit z płyty, czyli utwór „Bóg”, chóralnie odśpiewany przez publiczność do spółki z Muńkiem, który pomimo bardzo dobrego nastroju, w jakim niewątpliwie był, zarówno w tym kawałku, jak i podczas całego koncertu zachowywał należyty poziom koncentracji. Ta koncentracja nie zniknęła także w drugiej części koncertu, nawet kiedy na scenie pojawiała się Katarzyna Nosowska, która wspólnie z liderem T-Love wykonała „Wychowanie” oraz „Mukę!” z repertuaru Hey.
Drugim gościem, który zaśpiewał wspólnie z Muńkiem, był jeden z synów Wojciecha Waglewskiego – Bartosz, bardziej znany jako Fisz. Jego występ nie wywołał jednak takiej pozytywnej reakcji widowni jak było to w przypadku Nosowskiej, która w „Stodole” przecież występuje regularnie. W drugiej części koncertu repertuar był bardziej przebojowy i obejmował przekrój twórczości T-Love, bo pojawiły się w nim takie utwory jak „Autobusy i tramwaje”, „IV L.O.” „I Love You”, „Nie, nie, nie” czy „Warszawa”, zagrana oczywiście na koniec. Wypada także wspomnieć, że w trakcie koncertu zespół wykonał trzy dodatkowe utwory, które znalazły się na tegorocznej reedycji płyty „Prymityw”: „Pole Garncarza”, „Italia” oraz „Jałta”. Szczególnie udanie wypadł zwłaszcza ten ostatni, będący coverem piosenki Jana Kaczmarskiego, którego 10 rocznica śmierci minęła w tym roku. Koncert był jednak pełen radosnych akcentów, a T-Love po raz kolejny potwierdził, że jest jednym z najlepszych zespołów w naszym kraju, mającym niesłabnącą koncertową symbiozę z publicznością, która niezmiennie licznie przychodzi na jego występy.
Tekst: Michał Bigoraj