Macy Gray w Stodole
Macy Gray, charyzmatyczny chrypliwy wokal, flashback z końcówki lat 90'tych i często pojawiające się nazwisko na listach przebojów oraz wśród klipów na MTV.
Obecnie z nową, ósmą już płytą "The Way" w srebrnej sukience i stylowym błyszczącym szalu wyszła na scenę warszawskiej Stodoły, żeby rozkręcić publiczność siedzącą na krzesłach. Co prawda trochę czasu upłynęło od pierwszych hitów artystki, ale żeby od razu sadzać starszą młodzież i całą resztę na tak żywiołowym koncercie? Zespół przywdziany w świecące czerwonymi lampkami krawaty na baterie i okazjonalne kapelusiki, zaczął grać stare przeboje Macy, koncert rozpoczął utwór "Why Didn't You Call Me?" z debiutanckiego albumu wokalistki. Póki co na siedzącą sytuację nie pomogła piosenka "(Get Up) Do Something" natomiast w stronę publiczności ochrzczonej "sexy people" padały często ekstremalne pochwały ale być może jesteśmy najlepszą, najwspanialszą, najukochańszą i najseksowniejszą publiką na świecie i być może gra dla nas najlepszy zespół na kuli ziemskiej. Kolejnymi hitami, które mogliśmy usłyszeć były "Caligula", "Bang Bang" i "Glad You're Here". Macy często nawiązywała kontakt z publicznością, z konferansjerki wynikało, że to dzięki Google są dzisiaj z nami, ponieważ z tego źródła klawiszowiec zespołu dowiedział się, że polskie dziewczyny mają najlepsze waginy.
Rozrywki było coraz więcej, po nieco długawym solo perkusyjnym, w połowie którego bębniarz włączył podkład grzechotek, co rzeczywiście poprawiło całokształt, publiczność ruszyła się z krzeseł na utworze "Relating to a Psychopath". Również zespół zaczął grać bardziej rockowo, uspokoiło się po prośbie o wspólne wyśpiewanie piosenki "Creep" z repertuaru Radiohead. Niestety śpiewania nie było, raczej powolne bujanie i przytulanie. Hymn outsiderów widocznie okazał się troszkę nie na miejscu. Wróciliśmy do zabawy wraz z "Sexual Revolution" które zespół zmieszał z coverem "Do Ya Think I'm Sexy" Roda Stewarta. Na koniec nie mogło oczywiście zabraknąć piosenki "I Try", tym razem wspólne śpiewanie wypaliło, a publika była wyraźnie usatysfakcjonowana. Macy z zespołem zafundowali publiczności sporo zakręconej zabawy, muzycznie było również całkiem dobrze, wokalistka ze swoimi utworami nie traci na uroku. Jest sobą, tak samo jak polecała publiczności w zaproszeniach do tańca.
Podsumowując koncert Macy był świetnym przypomnieniem starych beztroskich czasów, kiedy mieliśmy więcej rozrywki, na to więc przede wszystkim postawiła artystka przekupując polską publiczność i dopięła swego.
tekst: Krzysztof Magura