Garou w ICE Kraków - relacja
21 marca ruszyła trasa koncertowa Garou po Polsce, kanadyjski piosenkarz odwiedził do tej pory sześć polskich miast. 28 marca wystąpił w sali Centrum Kongresowego ICE Kraków.
Sobotni wieczór w krakowskim Centrum Kongresowym, wokół panuje odświętna atmosfera przesycona oczekiwaniem na artystę, który ma tego wieczoru wystąpić w tym miejscu. Nieco po 19:00 na scenie pojawia się Garou, witany gromkimi oklaskami i skąpany w świetlistej poświacie, która od tej pory będzie mu często towarzyszyła. Kanadyjski muzyk uraczył nas przekrojowym i bardzo różnorodnym materiałem, który doprawił sporą dawką energii i humoru. Artysta nie tylko śpiewał ale i grał na klawiszach, gitarze oraz harmonijce ustnej. W przerwie chętnie żartował: ”Kraków, kocham Was, ale muszę Was opuścić i dlatego mam złamane serce, a złamane serce najlepiej leczy muzyka”, a gdy sięgał po wodę, zaznaczał, że to woda, nie wódka.
Nie zabrakło także i anegdot -„Gram z najlepszymi muzykami, którzy kiedyś wykonywali piosenki Elvisa, lubicie Elvisa?” - powiedział, a po chwili mogliśmy usłyszeć „A Little Less Conversation", wykonane w sposób, którego nie powstydziłby się sam król rock 'n' rolla. Artysta opowiedział także o początkach kariery i babci, która kazała śpiewać mu "Le It Be" dla gości. Jak brzmi piosenka The Beatles w wykonaniu Garou mogliśmy się przekonać sami. To nie jedyne covery tego wieczoru, usłyszeliśmy jeszcze między innymi "Lonely Boy" Black Keys.
Choć Sala Kongresowa skłania do siedzenia, publiczności nie trzeba było długo prosić, aby opuściła swoje miejsca, z rzadka cichły także oklaski. Niektóre z uczestniczek śmiało wykorzystywały wolną przestrzeń i tańczyły. W pewnym momencie Garou zszedł ze sceny i w jednej chwili został otoczony przez fanki, które chętnie prosił do tańca. Od jednej z najmłodszych miłośniczek otrzymał nawet czerwoną różę.
Muzycznie różnorodny set pozwolił docenić wokalne możliwości kanadyjskiego piosenkarza. Studyjne wersje utworów niosły zapowiedź mocy jaką posiada, ale dopiero wykonane na żywo utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Nie zabrakło magicznych „I Put Spell On You”,"Avancer" oraz „Lis dans mes yeux”. Zwolennicy debiutanckiego albumu musieli czekać prawie do końca koncertu, ale nie zmieniło to ich żywiołowej reakcji, kiedy w końcu usłyszeli „Seul”. Bodaj najsłynniejsza piosenka w dorobku Kanadyjczyka, została wykonana częściowo w wersji akustycznej, a częściowo w rockowej. Muzyczną atmosferę wydarzenia dopełniły smaczki w postaci polskich słów, które artysta chętnie stosował oraz wspólne śpiewanie polegające na powtarzaniu coraz to bardziej wymyślnych dźwięków, które Garou zaintonował.
Blisko dwugodzinny koncert był ucztą zarówna dla znających dyskografię muzyka w całości, jak i dla tych, których wiedza ogranicza się do utworów singlowych. Artysta zaprezentował się jako wszechstronny muzyk, który potrafi oczarować balladą, a kiedy trzeba, porwać tłum do tańca rytmami rock’n’rolla. Ciśnie mi się na usta, że na scenie zamienia się on w prawdziwą bestię, ale jakże urokliwą. I jak go nie kochać?
Monika Matura
Za możliwość uczestniczenia w koncercie dziękuję organizatorom firmie Makroconcert.