Open'er Festival 2015 - relacja
W jeden z najgorętszych weekendów tego lata odbył się po raz czternasty festiwal Open'er. W tym roku wydawałoby się bez światowych headlinerów, za to bardziej eklektycznie, trzymając poziom, udowadniając, że festiwal dociera do bardzo szerokiej publiczności.
Niezmiennie od wielu lat w jednym sprawdzonym miejscu, które zawsze wiąże się z wieloma wspomnieniami. Mamy również co wspominać tego roku. Nowością, którą można było już pierwszego dnia zauważyć w line-upie jest pojawienie się teatru komedii improwizowanej Klancyk na scenie Alterkina, który rozbawiał uczestników festiwalu codziennie przed filmami.
Jednym z pierwszych koncertów na Tent Stage był występ Natalii Przybysz, wokalistki R&B, która dzięki ostatniemu albumowi "Prąd" zdobywa liczne rzesze nowych fanów. Namiot był więc prawie pełny, natomiast wypełnił się po brzegi na koncercie Cheta Fakera, australijskiego muzyka coraz częściej odwiedzającego nasz kraj. Nieco luźniej zrobiło się na koncercie Alabama Shakes, nie każdy kupuje południowy blues rock ale bardzo dobrze, że organizatorzy pozostają otwarci na takich artystów. Za to późną nocą scena namiotowa okazała się zbyt mała do pomieszczenia przybyłych na koncert Die Antwoord. Duet z południowej Afryki dał niezwykle energetyczny koncert, bombardując publiczność rapowymi wersami w rytm ostrej muzyki rave, dla której fanów byli jednym z powodów obok Prodigy do pojawienia się na festiwalu.
Niezwykłym odkryciem pierwszego dnia był występ, a właściwie spektakl Dakh Daughters ukraińskiej formacji muzyczno-kabaretowej cytującej Szekspira czy Bukowskiego. Zakręcona mieszanka dźwięków najróżniejszych instrumentów i wokali dziewczyn w obliczu późnej nocy zrobiła na publiczności duże wrażenie, więc nagrodzono je gromkimi brawami, które należą im się z pewnością za odwagę, pomysł i oczywiście wykonanie. Scena główna festiwalu pierwszego dnia to przede wszystkim koncerty ASAP Rocky'ego i Drake'a rozkręcających imprezę do granic możliwości. Ostatnie słowo należało jednak do Alt-J, eksperymentalnego indie-rockowego zespołu z Leeds, promującego wydaną w ubiegłym roku płytę "This Is All Yours".
Największą dawkę energii zgotował nam drugi dzień festiwalu. Najpierw Enter Shikari, post-hardcorowy skład zaskoczył wszystkich swoimi scenicznymi szaleństwami. Opaleni na scenie skierowanej prosto na słońce Anglicy żartowali na temat takiego, a nie innego jej ustawienia oraz bardzo często zwracali się do publiczności po polsku, rzucając
całkiem dobrze brzmiące "Jak się macie?" czy "Kochamy Was". Później rock'n'rollowy dynamit zgotowała kapela Eagles of Death Metal, pamiętana przez niektórych z koncertu 9 lat temu w Polsce jako support zespołu Queens of the Stone Age. Było wtedy niesamowicie gorąco, teraz mniej wysokiej temperatury ale jeszcze więcej zabawy i szczerej dawki emocji między muzykami, a publicznością sprawiło, że występ jest na pewno jednym z najlepszych koncertów tego roku w naszym kraju.
[img11]
Lider zespołu Jesse Hughes jest uosobieniem żywiołoweh dżentelmeńskości.
Jak zapewnił ze sceny, zespół potrzebował nas dzisiaj, my byliśmy dla nich, a oni dla nas. Zero sztuczności, autentyczna energia, która zawsze wygrywa i to się po prostu czuje. Wydawałoby się, że nic już nie jest w stanie nas zaskoczyć tego czwartku, jednak za sprawą koncertu Refused, energii dotarło do nas jeszcze więcej. Swedzki hardcore-punkowy band grający z przerwami od początku lat 90-tych zagrał agresywny set, który był przy okazji imprezą premierową albumu "Freedom". Elektronicznej energii mogliśmy też zaczerpnąć dzięki koncertowi Major Lazer, powracającemu po kilku latach na scenę Open'era lub Faithless grającemu swoje największe hity późną nocą.
Kolejnego dnia wielu uczestników festiwalu udało się do Openerowego teatru na grany dwa razy spektakl Psychosis z główną rolą Magdaleny Cieleckiej. Muzycznie piątek zaczął się nieco spokojniej, od jak zwykle magicznych dźwięków Jose Gonzalesa czy występu islandzkiej grupy Of Monsters and Men, który pokrywał się z koncertem Thurston Moore na Alter Stage, mimo różnorodnej muzyki granej na festiwalu,
dylematy połączone z odległościami między scenami pozostają nieodłączną częścią Openera. Żeby ich jednak uniknąć, trzebaby festiwal rozszerzyć na conajmniej tydzień. Łatwo było natomiast trafić na trwający ponad dwie godziny set grupy Swans.
Miażdżące transowe riffy wręcz hipnotyzowały swoim ciężarem licznie zgromadzoną
publiczność. Michael Gira wraz z zespołem udowodnili, że nie biorą jeńców za każdym razem pojawiając się na scenie. Po godzinie drugiej mogliśmy oddać się szaleństwom wspomnianej wcześniej grupy Prodigy, która ma pokaźną liczbę swoich fanów w naszym kraju, do których wokalista często kierował swoje określenia przez które zdawało się czasem, że zespół gra dla wybranej grupy odbiorców, chociaż bawili
się wszyscy.
Ostatni dzień, podobnie jak poprzedni pokazał, jak wielu słuchaczy dotarło na festiwal dopiero na weekend. Z głównej sceny grały kojące dźwięki akustyczno-elektronicznej muzyki Skubasa, a pod namiotem szalała Elliphant, szwedzka raperka będąca odkryciem ostatniego Taurona. Mimo świetnego koncertu, pozostaje niedosyt żywych
instrumentów, o które wokalistka mogłaby poszerzyć swój skład. Kolejnym polskim akcentem na głównej scenie był występ Lao Che. Spięty i jego koledzy nie spoczywają na laurach w swoich eksperymentach przeprowadzanych na uszach polskiej publiki.Długo oczekiwanym punktem festiwalu był występ grupy Hozier, której singiel "Take me to Church" osiągnął w naszym kraju wielki sukces, wyśpiewany także na koniec setu razem z publicznością.
Wielkim szaleństwem okazał się koncert grupy Kasabian, posiadającej w Polsce wielu fanów dzięki, którym zespół pojawia się na każdej większej festiwalowej scenie. Elektryzujący koncert dała także St. Vincent z Dallas, kobieta z gitarą i charakterem, razem ze swoim zespołem pokazała na co ją stać. Wieczór należał jednak do Disclosure. Jako młody duet z Anglii robiący zawrotną karierę na całym świecie za sprawą takich utworów jak "Latch" czy "White Noise" Disclosure zafundowali świetny finisz festiwalu, jedną wielka taneczną imprezę przed główną sceną.
Widać, że festiwal Opener rozwija się sam w sobie, zmienia się, szuka nowych środków, nowej muzyki, nowej energii. Organizacja idzie do przodu, nie mamy już do czynienia z opóźnieniami, gigantycznymi kolejkami wszędzie. Poza tym wachlarz usług i produktów festiwalowych cały czas nabiera kolorów. Dokąd to prowadzi, nie wiedzą pewnie sami organizatorzy. Jedno jest pewne, Opener jest i ma się dobrze jako
największy festiwal w tej części Europy.
Tekst: Krzysztof Magura
Zdjęcia: M.Murawski/Alter Art, Open'er Festival 2015