Kontagion "Relentless", czyli post-atomowy sen o potędze
Jeśli nowa odsłona zimnej wojny faktycznie będzie miała swój całkiem ciepły finał, który nie oszczędzi Polski, to jedno jest pewne – w Bydgoszczy mają już pomysł, jak się przeorganizować muzycznie, gdy kurz po detonacjach opadnie. Nakładem Infernum Media ukazał się długogrający "Relentless" zespołu Kontagion z muzyką cieżką i niejednoznaczną jak zakończenia w filmach Kubricka.
Muzyczny farsz
...jest tłusty i mielony gruboziarniście, z wyczuwalnie rdzawymi opiłkami industrialnego "śmiecia". Cokolwiek można powiedzieć o pomyśle Kontagiona na siebie, z pewnością nie jest on zbyt prosty, a tym bardziej banalny. Bydgoski zespół wyczarował magiczny wór, do którego włożył ciężkie, dropowe riffy, agresywny bas, łamane metrum perkusyjne, sporo elektronicznego eksperymentu i brudne wokale (od grindowych growli w typie Broken Hope, poprzez hard-core'owo-noise'owe screamy, a na melodyjnych zaśpiewach i grupowych okrzykach kończąc). Na "Relentless" spotkamy twardy, stricte metalowy pejzaż muzyczny, daleki jednak od malowniczych dolin klasycznego heavy czy ciemnych lasów szeroko rozumianego pagan-metalu. Miejsce, do którego zabiera płyta "Relentless" to ewidentnie przestrzeń miejska, a właściwie to, co po niej zostało. Brzmienie płyty jest zdecydowane i mocno zdefiniowane, do granic możliwości urozmaicone industrialnym tłem.
Oprócz potężnych, granych na "ósemce" riffów i brudnych wokali spotkamy mnóstwo ciekawych klawiszowo-synthowych urozmaiceń, sampli, fragmentów nagrań z filmów, industrialnych "elektro-przeszkadzajek", słowem – cały dźwiękowy, postmodernistyczny cyber-kurz, bez którego nie ma mowy o porządnej, industrial-metalowej płycie. W tle dzieje się naprawdę sporo, co ucieszy wszystkich koneserów dźwięków niejasnego pochodzenia. Na szczególne uznanie zasługuje fakt, że grający mocną muzykę Kontagion nie tylko ma odwagę grać z automatem perkusyjnym (metal bez perkusisty zakrawa dla wielu na herezję), lecz wręcz uczynił zeń swój znak rozpoznawczy. Formuła industrial-metalu na płycie "Relentless" została w pełni wyczerpana, ziemia wybuchła, a satelita krąży dalej.
Gra skojarzeniowa
Kontagion często porównywany jest do Fear Factory, kultowej formacji, która poprzez takie albumy jak "Demanufacture" czy "Obsolete" stała się prekursorem industrialnego podejścia do muzyki metalowej. Rozpropagowała triggery perkusyjne i podwójną stopę, sięgneła po sampling i przywróciła na nowo status klawiszowcom, którzy od tej pory mogą więcej niż to, na co pozwalano im w gotyckich kapelach. To zauroczenie technologią jest też silną składową muzyki Kontagiona, lecz należy przyznać głośno, że zespół z Bydgoszczy poszedł o krok dalej i mocno wyeksploatował to, co od lat przemyca band Dino Cazaresa. "Relentless" to pod tym względem płyta dużo bardziej zróżnicowana, śmiała, surowa i chaotyczna w pozytywnym znaczeniu.
Choć bezpsrzecznie czuć wpływy Fear Factory, to inspiracje, jakie słychać na nowej płycie Kontagiona przywodzą na myśl także takich "edgecrusherów" jak wczesna Chimaira, Meshuggah, Nailbomb, Prong (tak, zgadza się, Prong), Dying Fetus, Ministry czy legendarny Godflesh, którego zresztą bardzo odważny cover numeru "Crush my soul" można usłyszeć na "Relentless". Wprawdzie na płycie nie spotkamy eksperymentów w typie Current 93, a ciężar Kontagiona jest dużo bardziej syntetyczny i nowoczesny niż np. w Khanate, lecz powiedzmy sobie szczerze – muzykom z Bydgoszczy udało się upakować na jednej płycie aż nazbyt wiele dobrego, a co za dużo, to i kózka nie zje. Nawet ta najbardziej ekstremalna.
Suma sumarum
"Relentless" Kontagiona to nie płyta dla zniewieściałych harcerzy, ani niedzielnych eko-sympatyków wiejskich aktywności. To płyta przesiąknięta fabrycznym zgiełkiem i dusznym klimatem zmęczonego miasta, stworzona z myślą o eksploracji opuszczonych baz wojskowych z cyber-hałasem w uszach. Realizacja płyty, jej miks i mastering, za które są odpowiedzialne studio Post Abortum z Bydgoszczy oraz Sinmix Studio z Lublina są na poziomie, do którego trudno się przyczepić. Na podkreślenie zasługuje też fakt, że płyta choć skromnie, to w pełni profesjonalnie została wydana nakładem Infernum Media – małego, niszowego wydawnictwa, które jest kolejnym przykładem na to, że rodzima scena ma do zaoferowania dużo więcej niż Feela, Red Lips czy inne Video... Dla mnie jako człowieka wychowanego na wydawnictwach Earache i Ninja Tune, z rożewnieniem wspominającego Pasażera i Spook Records, płyta "Relentless" stanowi pocieszenie oraz potwierdzenie, że muzyczna nisza w Polsce nadal jest płodna i wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. Bydgoszczy pozostaje pogratulować, że mając Schizmę i None, doczekała się Kontagiona.
Tracklista:
1. cH-K INTRO
2. TRAPPED UNDERGROUND
3. SCRAPE OUT ( THE EXISTENCE )
4. FREEDOM IN DENIAL
5. MY DEEPEST DESPISE
6. WE WON’T NEED U
7. [„ S.O.B.E.R.”] PT 2
8. SOUL EMBRACE
9. 20/2/23/19/20/4/23/8
10. VISION: DESTROY
11. RELENTLESS PT 1
12. RELENTLESS PT 2
+ BONUS TRACKS
13. CITY GOES MENTAL
14. TRAITOR APPRECIATED
15. CRUSH MY SOUL
Warto posłuchać: "My Deepest Despise", "We Won't Need U", "City Goes Menta" oraz cover Godflesh "Crush My Soul".
Ocena: 5/6
Recenzował: Łukasz Kaliszewski