Nothing But Thieves - "Nothing But Thieves" (recenzja)
Od pewnego już czasu trwają moje poszukiwania czegoś, co mnie muzycznie pozytywnie zaskoczy. Byłam bowiem szczerze zawiedziona najnowszymi albumami Hurts i Lany Del Rey. W tego typu sytuacjach nie pozostaje nic innego, jak zaufać debiutantom, zwłaszcza tym, którzy naprawdę dobrze rokują.
Nothing But Thevies podgrzewali atmosferę wokół swojego albumu od pierwszego wydanego singla. Oczekiwania zwiększały się z ujawnieniem każdej kolejnej piosenki. Miłośnicy rockowych brzmień z zamiłowaniem przesłuchiwali EP-ki zespołu, zapętlając je do granic możliwości. I wreszcie 16 października na półki sklepowe trafił debiutancki, pełnoprawny album zespołu. Obawiałam się, czy i w tym przypadku nie otrzymam tylko rozczarowania. Nie bez przyczyny jednak Brytyjczycy porównywani są do Muse. Podobnie jak oni, potrafią bowiem stworzyć porywające melodie, które zostaną w nas na dłużej.
Otwierające album "Excuse Me", utrzymane w melancholijnych tonach, tylko pozornie sprawia wrażenie spokojnego. Wystarczy poczekać do refrenu, by przekonać się, że chłopaki potrafią łączyć nastrój z rockową energią. Po takim rozpoczęciu trudno nie oczekiwać co będzie dalej. A o tym, że będzie wyśmienicie przekonuje nas tracklista, czekają nas bowiem dobrze już znane, singlowe "Ban All the Music", "Wake Up Call" oraz "Itch". I gdy przekonani jesteśmy, że to w pełni rockowy album, zespół atakuje nas elektroniką w "Hostage", a w "Trip Switch" gitarami, które przywodzą mi na myśl The Kills. Skojarzenie to towarzyszy mi również podczas słuchania "Drawing Pins", które zawiera w sobie tyle muzycznych tropów, że aż trudno je wymienić. Momentami czujemy się jak na kolejce górskiej, panowie zabierają w nas w dziką podróż po dźwiękach w "Painkiller" i zupełnie nie chcą puścić wrzucając do gętego od smutku "Tempt You (Evocatio)".
W dźwiękach Brytyjczyków znajdziemy ślady U2, Muse, a nawet Placebo. Zawsze będą to tylko porównania, które mają nam ułatwić zaszufladkowanie zespołu. Jest to jednak album tak zróżnicowany, że spokojnie można by tą różnorodnością obdzielić kilka zespołów - indie, elektronika, soul, grunge - to i jeszcze więcej tworzy mieszankę, z której złożony jest "Nothing But Thevies". Waham się, czy debiut ten zasługuje na miano genialnego, ale z całą pewnością będzie częstym gościem pośród zestawień najlepszych albumów 2015 roku.
Tracklista:
1. Excuse Me
2. Ban All the Music
3. Wake Up Call
4. Itch
5. If I Get High
6. Graveyard Whistling
7. Hostage
8. Trip Switch
9. Lover, Please Stay
10. Drawing Pins
11. Painkiller
12. Tempt You (Evocatio)
Warto posłuchać: "Wake Up Call", "Drawing Pins", "Hostage", "Trip Switch"
Ocena: 5/6
Recenzowała: Monika Matura