Saint Asonia "Saint Asonia" (recenzja)
Żadna to zaiste nowość, że raz na jakiś czas rockowi muzycy znanych zespołów łączą swoje siły po to, by stworzyć wspólnie projekt nazywany supergrupą. Dokładnie tak właśnie było w przypadku formacji Saint Asonia, która w lipcu bieżącego roku wydała swój debiutancki album.
Początek zaprezentowanego zespołu sięga kolaboracji Adama Gontiera, byłego wokalisty Three Days Grace oraz Mike'a Mushoka ze Staind. Panowie planowali nagrać wspólnie kilka piosenek, pracowało im się jednak tak dobrze, że postanowili nieco przedłużyć współpracę. Do powstającego projektu zaprosili perkusistę Richa Beddoe'a (Finger Eleven) oraz basistę Coreya Lowery'ego znanego z Dark New Day, Stereomud czy Eye Empire. I tak właśnie powstała Saint Asonia.
Prawdopodobnie wiele osób sięgnie po debiutancki album kanadyjsko-amerykańskiej formacji, za sprawą poprzednich projektów muzyków. Z tego powodu trudno będzie uciec od porównywania "Saint Asonia" z dokonaniami wspomnianych zespołów. Fani nie powinni jednak poczuć się zawiedzeni, bowiem już otwierające album „Better Place” wskazuje na wykorzystanie doskonale znanych patentów. Liczne i soczyste riffy oraz ciężkie gitary - oto wizytówka zdecydowanej większości piosenek zawartych na "Saint Asonia". Dowodów nie trzeba szukać nazbyt daleko, wystarczy posłuchać chociażby „Blow Me Wide Open”, która jest nieco ostrzejszą wersją dokonań byłej kapeli Gontiera.
Trzy pierwsze numery utrzymują wspólne tempo, zwieńczone „Live My Life”. Nieco spokojniej i bardziej depresyjnie robi się dopiero przy "Even Though I Say". Nie na długo jednak, do akcji wkracza bowiem "Fairy Tale" i daje nam porządnego kopa, a zaraz po nim "King Of Nothing". Choć Adam Gontier wokalnie radzi sobie bardzo dobrze zarówno w balladach, jak i kawałakch rockowych, to te pierwsze wypadają nieco słabiej. Wyjątek w tej materii stanowi "Waste My Time".
Pod względem technicznym, ta płyta to majstersztyk. Słychać umiejętności, które muzycy nabyli przez lata grania w zespołach. Potrzebowałam nieco czasu na to, by pozbyć się nakładania na ten album formy porównywania go z dokonaniami Three Days Grace. Z wymienionych zespołów był mi on bowiem najbliższy. Nie ukrywam także, że to właśnie ze względu na Adama Gontiera zainteresowałam się tym krążkiem. Z czasem jednak moja skłonność do porównań została naturalnie uśpiona, ustępując miejsca próbie oceny tego krążka, jako samodzielnego bytu. W tej perspektywie jawi się on jako wydawnictwo, któremu daleko do bycia pionierskim. Wszystko to już gdzieś słyszeliśmy, jednak czy zawsze szukamy innowacji? W swoim gatunku debiutancki album Saint Asonia to poracja solidnie wykonanej muzyki.
Tracklista:
1. “Better Place”
2. “Blow Me Wide Open”
3. “Live My Life”
4. “Even Though I Say”
5. “Fairy Tale”
6. “King of Nothing”
7. “Waste My Time”
8. “Dying Slowly”
9. “Trying to Catch Up With the World”
10. “Happy Tragedy”
11. “Leaving Minnesota”
Ocena: 4/6
Warto posłuchać: "Fairy Tale", "Better Place", "Blow Me Wide Open"
Recenzowała: Monika Matura