All Saints - "Red Flag" (recenzja)
All Saints zapowiadały swój powrót kilka razy i jak to bywa w przypadku wielokrotnych powrotów, niewielu wierzyło, że wokalistkom rzeczywiście ten fakt się uda. A jednak, po dziesięciu latach od ostatniego albumu wróciły z kolejnym krążkiem. Mało tego, takiego powrotu mógłby pozazdrościć im niejeden!
Dziesięć lat to w muzyce pop kilka dekad, przed All Saints stanęło zadanie tym trudniejsze, że podczas ich nieobecności na scenie muzyki popularnej pojawiło się wiele nowych głosów. Dla zespołów, które przerywają milczenie, nowy album pełni zazwyczaj rolę papierka lakmusowego, wskazującego na to, czy warto było czekać. Od siebie dodam, że mnie ten krążek przekonał dopiero po kilku przesłuchaniach.
"Red Flag" otwiera stosunkowo delikatne "One Strike", jakby dziewczyny chciały subtelnie wprowadzić nas w nowe wydawnictwo. Słusznie na pierwszy singiel wybrano ten utwór, piosenka porusza się w doskonale znanej dla All Saints stylistyce. Więcej energii otrzymamy przy "One Woman Man" i w tym przypadku jednak wokalistki szczególnie się nie spieszą, jakby chciały pokazać, że mają plan, że wiedzą co robią. Na dobre rozkręcają się jednak dopiero w "Make U Love Me", w tle którego pobrzmiewa nawet nieco gitary i perkusji. W "Summer Rain" będziemy mieli okazję posłuchać solowych popisów jednej z pań. Miło słucha się również balladowej odsłony zespołu, przykład stanowić może "Who Hurt Who". Dziewczyny najlepiej czują się jednak w klimatach RnB co udowadniają w kolejnych utworach. Do końca albumu miłośnicy spokojniejszych utworów będą mieli jeszcze kilka okazji, by się zachwycić.
All Saints śmiało korzysta z patentów, którymi raczyło nas na poprzednich albumach. Kwartet równie odważnie sięga jednak i po obecne muzyczne trendy. Choć dla znających zespół z początków jego działalności, porównywanie do młodszych koleżanek może brzmieć niczym świętokradztwo, to warto podkreślić, że dla wielu "Red Flag" może być pierwszym spotkaniem z zespołem. Nowy album trudno nazwać szczególnie odkrywczym, czy podważającym uznawane paradygmaty. Stanowi on raczej syntezę tego, co już wszyscy doskonale znamy. Jednocześnie jest to album wzorowo wyprodukowany, dobrze zaśpiewany i z mnóstwem wpadających w ucho melodii. Czyni to z niego pozycję obowiązkową w repertuarze każdego maniaka popu i RnB. Jeśli ktoś jeszcze się zastanawia, czy warto było czekać na powrót All Saints, to odpowiedź nasuwa się sama.
Tracklista:
01. One Strike
02. One Woman Man
03. Make U Love Me
04. Summer Rain
05. This Is a War
06. Who Hurt Who
07. Puppet on a String
08. Fear
09. Ratchet Behaviour
10. Red Flag
11. Tribal
12. Pieces
Recenzowała: Monika Matura
Warto posłuchać: "One Woman Man", "Make U Love Me", "Red Flag",
Ocena: 5/6