Lady Pank - "Miłość i władza" (recenzja)
Kiedy ma się na karku 35-lat istnienia kapeli i ponad 20 albumów, to zdaje się, że czas, w którym trzeba było cokolwiek komukolwiek udowadniać, minął bezpowrotnie. Tak jest w przypadku Lady Pank, zawsze istnieje jednak szansa posądzenia o odcinanie kuponów. Czy można mówić o tym zjawisku w przypadku płyty „Miłość i władza”?
Dwa wymienione w tytule tematy, nigdy nie były dla zespołu obce. Tym razem z wyjątkową łatwością przyjdzie nam jednak podzielić piosenki właśnie wedle tego klucza. I tak singlowa "Miłość" otwierająca album, to dość spokojna ballada o rockowych korzeniach, poruszająca temat trudnego uczucia. Przyznać muszę, że pobrzmiewa mi w niej coś z wydanej w ubiegłej dekadzie "Stacji Warszawa". Śladów miłości poszukiwać możemy również w "Mogę sobie pójść”. Panowie nie stronią również od tematów społecznych, oberwało się między innymi władzy, w piosence o tym właśnie tytule. Lady Pank biorą jednak pod lupę rządzących bez względu na podziały partyjne, zgodnie z wyśpiewanymi przez Janusza Panasewicza słowami „Każda władza nam przeszkadza i do tego czyści nas do zera”. Panowie pokusili się również o diagnozę współczesnej rzeczywistości w „Lizusach”. Nie muszę chyba dodawać, że nie jest to diagnoza pozytywna. Trudno jej jednak odmówić prawdziwości. "Miłość i władza" oscylują wokół wymienionych w tytule tematów, choć nie zamykają się wyłącznie na nie. Jak to zwykle bywa w przypadku tego zespołu, panowie poruszają bliskie na tematy, zarówno te istotniejsze, jak i mniej ważne.
Nie jest łatwo istnieć na scenie 35 lat i wciąż tworzyć hity. A jednak, niektórym się to udaje. Nowy album Lady Pank to solidna dawka muzyki, takie jakiej po tym zespole mogliśmy oczekiwać. Próżno szukać tutaj przesadnych innowacji w stosunku do znanych patentów, co niektórzy mogą uznać za wadę. Fanom dotychczasowej twórczości "Miłość i władza" powinna jednak przynieść sporo radości. Panowie kolejny raz serwują nam niezobowiązujące granie, które wpada w ucho i do którego chętnie wracamy. Bądźmy jednak świadomi tego, że nowy album to ukłon w stronę pop-rocka, który od kilku już lat możemy zauważyć w muzyce zespołu.
Na całość albumu składa się mieszanka dynamicznych kompozycji oraz piosenek podlanych pewną dawką sentymentu. I chociaż teksty są chwytliwe, nie brakuje w nich trafnych uwag. Jednym słowem, mamy do czynienia z dobrze znaną muzyką, rozpoznawalnym wokalem Panasewicza oraz zgrabnymi tekstami spod piór Wojtka Byrskiego i Bogdana Olewicza.
Lista utworów:
1. Miłość
2. Władza
3. Trochę niepamięci
4. Lizusy
5. Z niczego coś
6. Mogę sobie pójść
7. Droga
8. Moment
9. Na dowód
10. Czarne myśli
Recenzowała: Monika Matura
Ocena: 4,5/6
Warto posłuchać: "Miłość", "Władza", "Moment"